Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Sicario
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
[Obrazek: sicario.jpg]

Mamy Everest, i trochę chyba zapomniano o tym, że do kin wszedł jeszcze jeden ważny film, czyli Sicario w reżyserii Denisa Villeneuve, który na swoim koncie już ma naprawdę świetnie filmy - w tym Labirynt oraz Wróg (oba z Gyllenhaalem).
Sicario opowiada historię młodej agentki FBI walczącej z kartelami narkotykowymi. W wyniku pewnych wydarzeń nawiązuje ona współpracę z agentami CIA, którzy są na tropie bossa narkotykowego. W roli głównej mamy utalentowaną Emily Blunt, której towarzyszą na ekranie Josh Brolin i Benicio Del Toro.
Jeżeli ktoś oczekuje ciągłych wymian ognia z kokainą w tle to sorry, ale nie tutaj Wink Film zaczyna od naprawdę mocnego uderzenia, żeby potem się zresetować i nakręcać akcję od nowa. Akcja jest tutaj krótka, zwarta i dynamiczna. Postaci robią swoje i wracają do gry w kotka i myszkę. Zamiast wbijania szturmem i robienia zadymy mamy przesłuchania i tortury, co nie oznacza że film nie trzyma w napięciu - wręcz przeciwnie.
Mimo, że to Emily Blunt jest gwiazdą tego filmu, to o wiele ważniejszą postacią jest ta odgrywana przez Benicio Del Toro, ale nie zdradzę dlaczego. Nie przepadam za Joshem Brolinem, jednak pasował mi do odgrywanej przez siebie postaci.
Za zdjęcia odpowiada już weteran w swoim fachu - Roger Deakins (Skazani na Shawshank, Fargo, Skyfall), 12 nominacji do Oscara, w tym aż dwie w tej samej kategorii w 2008 roku, lecz nadal bez statuetki. Czy tym razem mu się uda? Być może. Ja zapraszam do kin Angel

[Obrazek: maxresdefault.jpg]
Cytat:że do kin wszedł jeszcze jeden ważny film

A czemu taki ważny?

Póki co (głównie ze względu na tematykę) wygląda mi to na film z rodzaju takich, po jakie co prawda od czasu do czasu sięgam, ale praktycznie nigdy do nich nie wracam, nie kupuję, ani nie chodzę do kina.
Ważny w znaczeniu warty uwagi, kandydat do nadchodzących Oscarów - dlatego ważny
Ja tylko krótko. W filmie udźwignięto klimat i realizację. Start jest naprawdę mocny i powiedzmy cała pierwsza 1/3 filmu nastraja do dobrego seansu. Niestety im dalej w las, tym więcej klisz, głupot fabularnych, a nawet ciut nudy. W pewnym momencie uważny widz zda sobie nawet sprawę, że całość jest szyta BARDZO grubymi nićmi i główna bohaterka (chociaż nie do końca pewne czy główna) jest dla fabuły zbędna. Szkoda bo mogło być z tego więcej. 6/10.
Osobiście dla mnie również ważny, bo czekam na ten film już chyba od 3 miesięcy i w końcu jutro wybieram się do kina. Po seansie na pewno dam znać jak moje wrażenia. Póki co jestem nastawiony optymistycznie i pełen nadziei, bo w pamięci mam wciąż wspaniały "Labirynt".
Po wczorajszym seansie wreszcie mogę wypowiedzieć się na temat tego filmu. Jak wiadomo oczekiwania miałem spore i na szczęście się nie zawiodłem. W sekwencjach akcji nie ma zbędnych fajerwerków, tylko ciągłe napięcie i niepewność. Bardzo fajnie utrzymali ten klimat.

Tyczy się to zresztą całego filmu, który przez większą cześć trzyma widza oraz główną bohaterkę w niepewności. W podejmowanych działaniach bohaterów panuje gęsta atmosfera podejrzliwości, a to odczuwalny z ekranu wielki plus filmu. Bardzo udanym zabiegiem okazało się w drugiej części filmu przeniesienie ciężaru postaci z agentki Macer na tajemniczego Alejandro. Swoją drogą to chyba najlepsza rola Benicio Del Toro od lat, do tego jak zwykle na poziomie Josh Brolin no i Emily Blunt ze swoją niewinną, cierpiącą buźką tworzą udane i zgrane na ekranie trio.

Wspomnę jeszcze tylko o rewelacyjnych zdjęciach i wyniosłej muzyce podkreślającej temat przewodni filmu. Poza tym w pamięć zapadła mi scena eskorty na autostradzie oraz nocna przeprawa przez tunel z noktowizorami.

9/10
Bardzo wiele sobie obiecuję po tym filmie. Czekam cierpliwie na premierę DVD/BD. Poprzednie filmy tego reżysera ("Pogorzelisko" i "Wróg") bardzo sobie cenię i mam apetyt na więcej.
Do połowy seansu spodziewałem się czegoś innego, po czym okazało się, że mamy do czynienia ni mniej ni więcej jak z interesującą próbą pokazania typowej historii o kolesiu mszczącym się za śmierć rodziny nieco inaczej. Gdyby pokazano ją z bardziej klasycznej perspektywy, film byłby jednym z wielu, natomiast przy zastosowanym podejściu, zdecydowanie wyróżnia się z tłumu i...

To by było na tyle jeśli chodzi o plusy. Oglądało się kiepsko, kompletnie bez emocji - tego, co w standardowo pokazanych tego typu historiach je wzbudza tutaj nie było, a olanie zasady "Show, don't tell" nie wyszło filmowi na dobre. Bohaterka której losy śledzimy nie dość że kompletnie nieistotna to jeszcze kompletnie nieciekawa. Nie obchodziło mnie zupełnie co się z nią stanie, tak samo jak nie obchodziło mnie czy evil boss, wcielenie zła, zapłaci za swe zbrodnie o których ktoś tam coś wspominał. Przewidywalną do bólu scenę przy stole, gdzie Del Toro odjebał go razem z rodzinką skwitowałem wzruszeniem ramion - bo i czym miałem się przejąć? Postaciami które widzę po raz pierwszy? Gościem o którego ciężkich przeżyciach ktoś tam coś wspomniał? Jeśli jedyną postacią w filmie, która wzbudza jakiekolwiek emocje, jest trzecioplanowy kolo odstrzelony gdzieś po drodze, to coś jest zdecydowanie nie halo.

5/10 - bo przynajmniej próbowali zrobić to jakoś inaczej.
Zaliczone. Wszystko zostało napisane. Dodam tylko hipnotyzujacy wspaniały OSTR i mega klimat napięcia w pierwszej części filmu :-) nieźle, ale na raz raczej. Drugi seans po prostu wiele nie wniesie.

Wysłane z mojego GT-I8190N przy użyciu Tapatalka
Jestem po seansie kontynuacji; pozwolę sobie skorzystać z tego wątku, bo raczej nie ma sensu zakładania oddzielnego tematu.

Ogonie film godny polecenia, choć mam z nim mały problem w końcowej ocenie. Nie wiem, czy to po części wina jednego z moich ulubionych twórców, w ostatnim czasie - Taylora Sheridana (scenariusz do czesci 1 i 2), czy raczej coś innego...

Przy pierwszym kontakcie z kontynuacją Sicario, początek filmu wydaje się taki jakiś mało konkretny, ale to się może poprawi, przy kolejnej projekcji. Nie ma tutaj mocnego uderzenia, jak w "jedynce". Powoli się rozkręca, ale jak już to zrobi, to potrafi wciągnąć i trzymać w napięciu. Dobrze się ogląda, aż do końca, ale pojawia się w pewnym momencie pewien "twist", który może się nie podobać. Ja go przełknąłem w miarę bezboleśnie.

Kompletnie niepotrzebne są natomiast ostatnie ujęcia z Alejandro i jego niedoszłym zabójcy, bo wygląda to jak coś w stylu "scena po napisach" Marvela.
Film moim zdaniem, powinien się skończyć te 30 sekund wcześniej bez tej sceny. Dodatkowo ma się wrażenie, że ta końcówka jest wymuszona przez producentów, którzy zacierają ręce na część trzecia i wymusili takie zakończenie i wcześniejszy "twist".
Stron: 1 2