Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Man of Steel - jedyny słuszny Superman :)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Wydzielone z tematu o kondycji współczesnego Hollywood
G.


kryst007 napisał(a):natomiast co do "Człowieka ze stali" to się w ogóle nie zgadzam. Scenariusz nietrzymający się kupy, słabo dobrani aktorzy i za dużo retrospekcji powodują że wolę (i to zdecydowanie) filmy z Reevem, ale to tylko moja opinia.


MoS swoje wady ma, ale określenie go mianem "nieudanej produkcji" to byłoby przegięcie. Idąc do kina oczekiwałem, że w końcu zobaczę Supermana, który potrafi zrobić w mieście kompletną demolkę podczas pojedynku z antagonistą i to właśnie dostałem.

Ps. Kto z obsady MoS był źle dobrany?
(06-10-2015, 20:47)Kapitan_kusiak napisał(a): [ -> ]Ps. Kto z obsady MoS był źle dobrany?

Mnie tam np. nie trafił właśnie Cavill w roli Supermana, który z twarzy zupełnie do niego nie pasował, a w porównaniu do śp. Christophera Reeve'a wyglądał po prostu jak zwykły aktorzyna przebrany w kostium. Lois Lane też nie podobna do oryginału. Choć nie mam nic do Amy Adams, to uważam że gdyby na nią nie mówili Lois, to bym się nigdy nie kapnął że to jest ta postać, a do tego moim zdaniem jest trochę mało... seksowna (wiadomo że pięknością nie powinno się kierować, ale ja patrzę na to względem komiksów). Michael Shannon natomiast z tą swoją mimiką twarzy prędzej by pasował do roli Jokera, jak Zoda.
Moim zdaniem to właśnie obsada do starych Supermanów była kiepska (tudzież kiepsko zostały napisane postacie). Reeve jeszcze ok, zgodzę się nawet, że był lepszym Supermanem wizualnie (choć ta jego "wizualna" przewaga bardziej jest widoczna, kiedy wraca do kreacji Clarka Kenta) ale Amy Adams jest o niebo ładniejsza od tamtej klapety ... jak jej tam ... Margot Kidder. A i Lois grana przez Kidder zawsze mnie irytowała z charakteru. Gene Hackman, pomimo, że to bardzo dobry aktor, dostał w gówniany sposób napisaną postać Lexa Luthora. Z głównego antagonisty Supermana zrobiono jakiegoś klauna i fajtłapę a nie geniusza zbrodni. Nieźle zagrany jest Zod z Supermana II ale traci na charyzmie "dzięki" swoim kompanom. Reszty odsady ze starych Supermanów nie pamiętam nawet.
(07-10-2015, 15:25)Kapitan_kusiak napisał(a): [ -> ]Moim zdaniem to właśnie obsada do starych Supermanów była kiepska (tudzież kiepsko zostały napisane postacie). Reeve jeszcze ok, zgodzę się nawet, że był lepszym Supermanem wizualnie (choć ta jego "wizualna" przewaga bardziej jest widoczna, kiedy wraca do kreacji Clarka Kenta) ale Amy Adams jest o niebo ładniejsza od tamtej klapety ... jak jej tam ... Margot Kidder. A i Lois grana przez Kidder zawsze mnie irytowała z charakteru. Gene Hackman, pomimo, że to bardzo dobry aktor, dostał w gówniany sposób napisaną postać Lexa Luthora. Z głównego antagonisty Supermana zrobiono jakiegoś klauna i fajtłapę a nie geniusza zbrodni. Nieźle zagrany jest Zod z Supermana II ale traci na charyzmie "dzięki" swoim kompanom. Reszty odsady ze starych Supermanów nie pamiętam nawet.

Jak tam uważasz. Wink Do Luthora to nawet się z tobą zgodzę. Mimo, że grał go tak świetny aktor jak Gene Hackman to z tej postaci zrobili bardziej nieudolnego lebiegę i krzykacza, jak groźnego dla świata złoczyńcę.
Zobaczę, jak wypadnie Jesse Eisenberg. Mimo, że trochę jest za młody do tej roli to mam nadzieję, że scenarzyści potraktowali tego łotra tym razem bardziej na poważnie.
Cytat:atomiast co do "Człowieka ze stali" to się w ogóle nie zgadzam. Scenariusz nietrzymający się kupy, słabo dobrani aktorzy i za dużo retrospekcji powodują że wolę (i to zdecydowanie) filmy z Reevem

Te w których cofa się czas poprzez zawrócenie ziemi i wymazuje pamięć pocałunkiem? Ooołkej Smile
A Batmany Schumachera też wolisz od Begins (który w końcu też ma "za dużo retrospekcji") ?

Nie, no sorry, ja mam co prawda sentyment do dwóch pierwszych Supermanów z Reevem, lubię do nich czasem wrócić, ale jest tylko jeden dobry film o tym bohaterze i jest nim Man of Steel (8-9/10), którego lubię bardziej od wszystkich filmów MCU.

Co do scenariusza - owszem, scenariusz MoS ma parę problemów, niektóre sa nawet dośc powazne, ale ten film, w przeciwieństwie do TDKR i SKyfall (które scenariuszowo to już ogóle leżą i kwiczą) nie pozwala mi się ani przez chwile nudzić i zastanawiać nad tym, że coś nie ma sensu. I w tym właśnie tkwi jego siła.

I słabo dobrani aktorzy? W MoS? DAFUQ?

Cytat: nie pasował właśnie Cavill w roli Supermana,

Idealnie dobrany Superman.
A co Do Reeve'a - on niie tyle był idealnie dobrany do roli, co po prostu po filmie Supermana zaczęto rysować tak, by go bardziej przypominał (widać to wyraźnie np w serii Byrne'a), więc siłą rzeczy stał się tym jedynym słusznym, no ale nie wyobrażam sobie (nie tylko ja zresztą) by dzisiaj dało się wybrać lepszego Supermana niż Cavill, który od lat był "fan favorite" do tej roli. A sam film zawiera wszystko to, co powinien - od czasu obejrzenia Matrix Revolutions czekałem na to, by ktoś w końcu zrobił Supermana z tego rodzaju walkami, w zupełnie nijakim i niepotrzebnym "Superman Returns" postanowiono jakiekolwiek walki sobie darować (LOLz), więc czekać trzeba było aż dziesięć lat, ale biorąc pod uwagę efekt końcowy, film który spokojnie zaliczam do Top-10 kina spod znaku Superhero - warto było.

Cytat:Choć nie mam nic do Amy Adams, to uważam że gdyby na nią nie mówili Lois, to bym się nigdy nie kapnął że to jest ta postać, a do tego moim zdaniem jest trochę mało... seksowna

eee... yy.. Amy Adams? Mało seksowna? No nie wiem, ja tam się ślinię na jej widok (zwłaszcza w American Hustle), a jeszcze jak ją zestawić z tym anorektycznym paszczurem* z filmów z Reevem, cóż... Poza tym Lois Lane to nie Mary Jane Watson, nie musi być typową sex-bomb (MJ jak wiemy z filmów Raimiego też nie musi :/) .

* Margot w pierwszym filmie jeszcze jakoś wygląda, choć to zupełnie nie mój typ, ale już w drugim:

[Obrazek: Lois.jpg]

ugh...

Najlepiej dobrana Lois to była w serialu (choć ogólnie - w sensie, nie że do roli Lois - to wolę Amy Tongue).
[Obrazek: 550x298_Teri-Hatcher--Erica-Durance--Amy...s-8852.jpg]

Ula87

Lois z serialu była the best. Bije wszystkie inne na głowę.
(07-10-2015, 16:46)Ula87 napisał(a): [ -> ]Lois z serialu była the best. Bije wszystkie inne na głowę.

Zgadzam się w 200%, chociaż jak dla mnie świetną Lois była również Erica Durance Big Grin Ogólnie serial "Nowe przygody Supermana" bardzo miło wspominam i nie obraziłbym się za powtórkę w jakiejś TV.

Jeżeli zaś chodzi o kinowe Lois, to cóż. Margot, to kompletnie nie mój typ kobiety. W dodatku jej gra aktorska też mi nigdy nie podeszła, a nawet irytowała. Co do Amy Adams to w roli Lois spisała się OK, ale tylko OK. Nie drażniła, ani też nie zachwyciła. Momentami miałem wrażenie, że była typową zapchajdziurą i postacią, która musi być wszędzie. Amy jest świetną aktorką, ale jej postać była poprowadzona momentami wręcz głupio i żałośnie (teksty o wielkości przyrodzenia). Liczę, że w "Świcie Sprawiedliwości" się to zmieni. No a kwestia czy była seksowna czy też nie, to moim zdaniem sprawa indywidualna. Jednemu podoba się taka Lois, drugiemu taka. Wiadomo, że nie będzie paradowała w super ekstra mini z głębokim dekoltem, jak w niektórych filmach Tongue Mi się podobała, ale do Teri "Lois" Hatcher startu nie ma Cool
Może i Supermany z Reeve'm były w pewnym stopniu głupie, ale mimo wszystko i tak wolę je zdecydowanie bardziej od MoS. Postanowiłem nieco bardziej argumentować dlaczego ten nowszy film tak mi nie podszedł, a to wady wg mnie:

1. Scenariusz
Stary Superman miał co prawda idiotyzmy takie jak wymienione przez Gieferga cofanie czasu lotem wokół Ziemi czy ten wymazujący pamięć pocałunek, ale nie piszczcie, że "Czowiek ze stali" jest w tym lepszy. Przy tej antologii większość błędów scenariuszowych mogłem wybaczyć, bo to była produkcja przeznaczona bardziej dla dzieci i młodzieży. Z kolei MoS stara się być z jednej strony poważnym kinem dla myślącej widowni, a z drugiej strony Goyera scenariusz wręcz nie che się trzymać kupy i unika logiki. Moim zdaniem ten film też popełnił sporo takich żałosnych gaf i to chyba nawet więcej jak dwa pierwsze filmy razem wzięte. Wymienię tutaj kilka rzeczy przy których nie wiem czy się śmiać czy raczej płakać:
- Okrutnie napisana postać Jonathana Kenta. Jego chłopak ratuje życie wszystkim pasażerom autobusu szkolnego, a ten to go jeszcze opieprza za to. Wiem że Clark musiał w pewien sposób ukrywać te wszystkie swoje supermoce oraz pochodzenie, ale nie gdy w grę wchodzi życie kilkunastu dzieci! Nasz bohater pyta się ojca: "Ja niby miałem im pozwolić zginąć!?", a ojciec na to: "Eeeee... może.". Co za fiut!
- Scena jego poświęcenia. Jest ogromne tornado, a Jonathan biegnie wgłąb jego by uratować pieska (heh, akurat jakby co to jestem ZA nie pozostawianiem zwierząt na pastwę losu) i gdy w końcu ma zamiast jego umrzeć to każe swojemu synowi go nie ratować, tylko daje się zginąć. Serio, czy on nawet by SWOJE życie poświęcił, by świat nie dowiedział się o jego obdarzonym pozaziemskimi mocami synu!? Clark jednak mądrzejszy nie jest, bo słucha się idiotycznych rad swego ojca-kretyna i tylko patrzy jak znika za tym twisterem.
- Scena z czarną dziurą, która wchłania wszystko co jest w jej zasięgu, wszystkie samochody, wieżowce i inne spore rzeczy są wciągane, a tylko Lois sobie spada pionem do Ziemi. Ciekawe czy scenarzysta wie co to w ogóle jest siła przyciągania.
- Końcowy epilog, gdy Clark idzie do pracy w Daily Planet. Naprawdę interesujące jest to, że to się dzieje gdzieś na krótko po tej walce w której cała metropolia zamieniła się w pył i gruz, a już jakiś czas później to wszystko wygląda jakby było odbudowane.

2. Casting
Nie jestem do końca pewien czy ten brak akceptacji Cavilla w kostiumie S wynika może z przyzwyczajenia do komiksów i kreacji Christophera Reeve czy może po prostu, że miał po prostu strasznie nijaką rolę do zagrania, ale niestety nie podszedł mi nic a nic. Serio, to ten romantyk i dżentelmen z wcześniejszych filmów był takim Człowiekiem ze stali jakiego zapamiętałem i to też może dlatego. Ogólnie to lubię Amy Adams, ale jako Lois Lane mi nie pasowała i już nie chodzi tylko o to że nie ten typ urody, ale też że jest trochę za stara do tej roli (9 lat starsza od Cavilla - coś mi tu nie gra). Michael Shannon jako Zod? Nie znam tego aktora, ale patrząc na niego jestem zdania, że gdyby nie tylko ta mimika to mógłby być nie najgorszym Generałem Zodem. Niestety przez cały czas miał ten wyraz twazy jakby naśladował Jokera, a brakowało jeszcze tego wiecznego szczerzenia zębów. Pozostali nie wypadli źle, ale większość umknęła mi w pamięć kilka minut po seansie.

3. Montaż
Pierwsza połowa to głównie sceny z życia Clarka Kenta, które są pomieszane i poukładane w innej kolejności i to tak, że aż trudno się nie pogubić. Pierwszy akt Supermana z 1978 też opowiadał ewolucję głównego bohatera i może był trochę bardziej streszczony, ale bez mieszanej kolejności. Później to wszystko się jakoś polepsza, więc bez większych zastrzeżeń.

4. Zdjęcia
Kamera się tutaj tak trzęsie, że nawet ujęcia z filmów Paula Greengrassa nie są tak męczące w oglądaniu. Ciągle albo są jakieś bezsensowne zbliżenia na coś, albo po prostu jakby kamerzyście zasłabła ręka i z trudem by próbował utrzymać ujęcie w miejscu. Wiem, że są na tym świecie ludzie, którzy wręcz zachwycają się takimi zdjęciami (w tym redakcja Filmwebu z Muszyńskim i Popieleckim na czele), ale u mnie wywołuje osobiście zawrót głowy.

Wybaczcie fani, ale ten film wedle mojej opinii jest po prostu do dupy! Zatem koledzy powyżej, jeśli nadal pomimo mojej argumentacji nadal lubicie ten film... to w porządku. Każdy ma swoje gusta, więc nie będę na siłę przyznawał sobie racji. Ogólnie zwróciłem uwagę, że zdania są podzielone: jedni widzowie za tym filmem szaleją, a drudzy jadą po tym filmie i choć ja zaliczam się do tej drugiej grupy to rozumiem, że "Man of steel" tak bardzo się Wam spodobał. Ja tylko chciałem przekazać swoją opinię i tak jak wolę ponurego, mrocznego Batmana od tych kolorowanek Schumachera, tak bardziej cenię starego, weselszego Supermana z lat 70. ;-)
(09-10-2015, 19:16)kryst007 napisał(a): [ -> ]Stary Superman miał co prawda idiotyzmy takie jak wymienione przez Gieferga cofanie czasu lotem wokół Ziemi czy ten wymazujący pamięć pocałunek, ale nie piszczcie, że "Czowiek ze stali" jest w tym lepszy.

Człowiek ze stali jest pod tym względem lepszy.
Supermany z Reevem sobie przemontowałem, żeby to nieszczęsne cofanie czasu wywalić w p***u, całe szczęście da się to zrobić bezproblemowo i tak, że śladu nie ma. W MoS nie ma niczego co by mi przeszkadzało choćby w połowie tak bardzo.

Cytat:- Scena jego poświęcenia.

Z tą sceną mam głównie taki problem, że jest kiepsko nakręćona. Gość przez jakiś czas po prostu stoi i wiatr zdaje się nie robić na nim żadnego wrażenia. No i mógł po prostu pozwolić Clarkowi iść po tego psa Tongue

Cytat:miał po prostu strasznie nijaką rolę do zagrania, ale niestety nie podszedł mi nic a nic

A jak dla mnie ma właśnie ciekawszą rolę do zagrania i pokazuje w niej więcej emocji.

Cytat: ale też że jest trochę za stara do tej roli
No ma już niby 40-tkę, ale akurat po tym jak wyglądała w MoS nie połapałbym się ile faktycznie ma lat. Nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu, ale... może zacząć stanowić za kilka lat, gdy przyjdzie do kolejnych sequeli. Się okaże.

Cytat:Pierwsza połowa to głównie sceny z życia Clarka Kenta, które są pomieszane i poukładane w innej kolejności i to tak, że aż trudno się nie pogubić.

No bez jaj. Na Batman Begins też się gubiłeś? Widać wyraźnie, że próbowali tu zrobić coś w tym stylu i... to właśnie im wyszło.

Cytat:Pierwszy akt Supermana z 1978 też opowiadał ewolucję głównego bohatera i może był trochę bardziej streszczony, ale bez mieszanej kolejności.

A ja w pierwszym Supermanie nie mogę przeżyć odtwórcy roli młodego Clarka - nie rozumiem dlaczego nie zagrał tego Reeve, który wyglądał tam bardzo młodo, tylko jakiś w ogóle do niego niepodobny koleś, który w dodatku wygląda... starzej. Cała ta część o młodości Clarka jest jak dla mnie kompletnie zwalona przez tę nieszczęsną decyzję obsadową. No po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że to niby ten sam gość. W MoS dobrano odtwórców roli młodszego Clarka bezbłędnie i byli tylko tam, gdzie być powinni.

Cytat:4. Zdjęcia

Nie zauważyłem żadnych ze wspomnianych problemów, do tego film wygląda tak jak lubię, ziarno, kontrast, wszystko na miejscu. Love it.

Superman The Movie - 5/10 - jakby nie cofanie czasu i młody Clark, byłoby 6, gdyby do tego było trochę poważniej...
Superman II - 5/10 - choć gdyby odpowiednio zmontować materiał z wersji Lestera i Donnera i wywalić kilka pierdół, może dobiłby nawet do 7.
Superman III - nie pamiętam, wiem tylko że mnie nudził
Superman IV - nie widziałem
Superman Returns -3/10
Man of Steel - 8/10, było 9 ale kilka rzeczy mi jednak przeszkadzało i poszło oczko w dół.
Bardzo dobry film, który wzbudził kontrowersje u osób których przerosło zrozumienie, że niedoświadczony superbohater rzucony na swoją wielką walkę może nie być w stanie odciągnąć równie silnego (lepszego, bo wyszkolonego żołnierza) poza miasto. MAN OF STEEL lubię za to, że Zack Snyder pokazał w nim swoje najlepsze cechy, wyważył idealnie patos i nadał Supermanowi ludzkich cech. Sceny akcji w tym filmie to prawdopodobnie najlepsze, jakie powstały w kinie superhero. W DAWN OF JUSTICE drażniło mnie, że Zack tak nieumiejętnie ugryzł temat Supermana jako półboga, za to w MoS temat został wyjaśniony bardzo dobrze. W momencie seansu w kinie nie wiedziałem że Warner Bros. szykuje jakieś uniwersum filmowe, może to i lepiej bo potem byłoby mi przykro po seansie SUICIDE SQUAD. Niedoścignionym ideałem zawsze będzie dla mnie SUPERMAN II, który zawarł w sobie wszystko co najważniejsze i najlepsze w opowieściach o Clarku, ale MoS godnie wprowadził Supermana w ramy XXI wieku. Do tego w końcu miałem okazję obejrzeć ze znajomymi nie siedzących w komiksowej grotesce film o eSie, na którym nie będą się nabijać z gościa w pelerynie.
Stron: 1 2