Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Guilty Pleasure
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Każdy jakieś ma. Wypisujcie swoje. Guilty Pleasure to film, który wiemy że jest zły, ale lubimy oglądać i się nam podoba. U mnie to:
"Smerfy" (2010) Sam nie wiem czemu. Jak oglądam nie czuję zażenowania, tylko szczęście
"Muppety" (2012) Piosenki są wspaniałe (Oscar), a od tego filmu zainteresowałem się i musicalami i muppetami
"Transformers" Transformersy to transformersy są spoko
"2012" Lubię rozpierduchę Emmericha (poza Godzillą)
"Prawdziwa historia kota w butach" Sentyment, 3 wizyta w kinie, ale teraz wiem jakie to jest i najgorsze że dalej jest dla mnie fajne.
Ciekawy jestem waszych.
Sama wyliczanka niczemu nie służy. Parę słów uzasadnienia do każdego tytułu + parę słów tytułem wstępu, albo jak dla mnie temat nadaje się do śmietnika.
Teraz dobrze?
Ujdzie Smile
Ja zasadniczo nie mam za bardzo guilty pleasure per se, bo nie uznaję pojęć film zły/dobry. Jak mi się podoba to jest dobry i kij z sileniem się na obiektywność oceny. Nie miewam żadnych "wyrzutów sumienia", że coś mi się podoba, a nie powinno. Jak obejrzę coś z klasyki i mi się nie spodoba, to też nie będę mówił, że to "bardzo dobry film, tylko mi nie podszedł" - nie podoba mi się, czyli dla mnie jest kiepski/zły/słaby/nieinteresujący. End of story.

Ale z filmów, które powszechnie są uważane za złe, a ja je mimo to lubię i jakoś tam pasowałyby do tego tematu, wymieniłbym w pierwszej kolejności:

- Super Mario Bros - biorąc pod uwagę materiał źródłowy (LOL), to jest wręcz cud, co im się udało na tym zbudować. Co prawda końcówka trochę marna i przekombinowana, ale przez zdecydowaną większość każdego seansu dobrze się bawię.
- Street Fighter - bo Raul Julia w roli Bisona najzwyczajniej w świecie wymiata:



- Showdown in Little Tokyo - kultowe teksty i Dolph Lundgren zapieprzający po ulicy w kimonie i z samurajskim mieczem w garści (i jeszcze walczy z Shang Tsungiem), what's not to like?
- Ninja III: Domination - zasadniczo badziewie, ale pierwsze 15 minut jest tak absurdalnie fajowe, że tylko dla nich
sprowadziłem blu-ray z USA.

Cytat:"2012" Lubię rozpierduchę Emmericha (poza Godzillą)

Z "rozpierduchy Emmericha" lubię tylko i wyłącznie Godzillę.
Parę się znajdzie Big Grin
- "Diuna" Lyncha - mogę nawet napisać, że film ma więcej wad jak zalet, ale ta cała tandeta mnie kupuje.
- "Moonraker" - za dzieciaka była to nawet moja ulubiona część Bonda, bo kto by się za małolata nie jarał 007 walczącym w kosmosie Wink
- "Superman III" - wszystko tu niemalże kuleje poczynając od gagów po stronę techniczną, ale z sentymentu jestem w stanie to nawet obejrzeć
- "Avatar" - typowy przerost formy nad treścią, beznadziejny scenariusz, ale dla samych efektów mógłbym postawić Blu-ray'a na półce. Big Grin
Avatar akurat zły nie jest. Opinie większości są bardzo dobre. Jak takie są guilty pleasure to dopiszę Terminatory :p.
"Blair Witch Project 2" - głównie za fajne intro (muzycznie jak i wizualnie) oraz przez jakiś sentyment
"Uciekinier" - za Arnolda i jego teksty Big Grin
"The last stand" - śmiesznie było zobaczyć podstarzałego Arnolda próbującego utrzymać giwerę trzęsącymi się rękami
"Superprodukcja" - moim zdaniem mocno niedoceniona komedia; parę genialnych tekstów + świetny Robert Jarociński, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem przed seansem
"Sara" - bo kiedyś bez tapety to Agnieszka Włodarczyk ładna była i "TU RU RU RU"
"Straż wiejska" - głupia komedyjka od Broken Lizard ale zawsze bawi mnie do łez
"Daredevil" - chyba za klimat, bo naprawdę dobrze mi się to oglądało
(25-05-2016, 16:13)kryst007 napisał(a): [ -> ]- "Avatar" - typowy przerost formy nad treścią, beznadziejny scenariusz, ale dla samych efektów mógłbym postawić Blu-ray'a na półce. Big Grin

Gigantyczny sukces kasowy, nagrodzony trzema Oscarami i dwoma Złotymi Globami (w tym za najlepszy film dramatyczny roku), ceniony przez krytyków i widzów współczesny klasyk - tak, to jest film, który pasuje do tego tematu.

NIE!
No wiem, ile ten film zarobił pieniędzy i wygrał nagród, ale moim zdaniem pomimo kreatywnego świata "Avatar" ma typowo oklepaną historię. Tongue
Akurat Guilty Pleasure jak sama nazwa wskazuje oznacza czerpanie przyjemności z filmu, mimo wielu dostrzeganych przez widza wad (nawet nie patrząc na to co reszta świata uważa o tym filmie - choć w tym przypadku zdania są przecież podzielone). Są też ludzie, którzy za wstydliwą przyjemność uważają np. "Moulin Rouge!", mimo iż o tych wszystkich nominacjach do Oscara nie trzeba wspominać Wink Zatem czyimś GP nie muszą być jedynie filmy obsmarowywane przez krytyków.
(27-05-2016, 19:01)Juby napisał(a): [ -> ]
(25-05-2016, 16:13)kryst007 napisał(a): [ -> ]- "Avatar" - typowy przerost formy nad treścią, beznadziejny scenariusz, ale dla samych efektów mógłbym postawić Blu-ray'a na półce. Big Grin

Gigantyczny sukces kasowy, nagrodzony trzema Oscarami i dwoma Złotymi Globami (w tym za najlepszy film dramatyczny roku), ceniony przez krytyków i widzów współczesny klasyk - tak, to jest film, który pasuje do tego tematu.

NIE!

Titanic dostal tych oskarow 10 a za kazdym razem gdy chce umiescic plyte w odtwarzaczu zona krzyczy zebym nie wlaczal tego gowna.
Stron: 1 2 3