Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Hacksaw Ridge - Przełęcz Ocalonych
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Hacksaw Ridge - czyli wielki come back Mela na stołek reżyserski po dziesięciu latach absencji. Film opowiada o pierwszym w historii żołnierzu, który otrzymał jedno największych amerykańskich odznaczeń za zasługi na polu bitwy, nie dotykając przy tym ani razu broni. Dla mnie dla fana twórczości Mela ( tej aktorskiej i reżyserskiej), to nie lada gratka. Oceny zbiera wyśmienite: rozmachem sekwencji wojennych przyrównywany jest do Szeregowca Ryana i ponoć jest to jedno z jego największych osiągnięć po kultowym Braveheart. Jak jest naprawdę zobaczymy, seans zabukowany na dziś o 20:45. Nie mogę się doczekać Big Grin


Ja dziś o 17.45! Oczekiwania ogromne, ale na tak wielkie kino jak Szeregowiec Ryan nie liczę ( obym się mylił )
Film genialny, i Vince Vaughn zaskakuje.
Film dobry i nawet bardzo, ale jakoś mnie nie poruszył. Najlepiej zagraną rolą jest Teresa Palmer ( zaskoczeni ? ). Muzycznie szału także nie ma. Sceny batalistyczne chyba jednymi z najlepszych scen
Eh cholera nie poczułem tego tak do końca... Myślę, że historię i scenariusz Mel miał bardzo dobrą i zrealizował to wszystko po mistrzowsku, ale za chu@# nie u wierzyłem w Garfielda. Nigdy nie czaiłem jego popularności po Social Network, dla mnie to zwykły młodzik grający jedną niewinną gębą ze zbyt dużą grzywą, którą Mel powinien na samym początku zgolić na zeroo, bo przez cały seans miałem wrażenie jakby jego wyżelowana pała unosiła hełm na jego głowie Tongue Jakiś mocniejszy zarost cokolwiek coby sprawiło, że uwierzyłbym w tego faceta ( Colinowi Farrelowi wąsik i dłuższe włosy pomogły w Miami Vice Wink. Liczyłem na to, że Mel sprawi, że zmienię opinię o tym lalusiu...jednak tak się nie stało.Myślę, że film skorzystał gdyby obsadzili tę rolę jakimś no namem, albo aktorem zauważalnym, ale jeszcze szukającym złotego strzału. No nic czasu nie cofnę, no to wymienię pozytywy. Jak na 45 milionowy budżet i niewielkie lokacje do popisu, to film wygląda jakby był zrobiony za trzy razy tyle. Widać rękę znakomitego reżysera, który wykorzystuje wszelkie środki, aby to wszystko jakoś wyglądało. Sekwencje bitewne brutalnością prawie, że dorównują Szeregowcowi, inaczej jest to najlepszy film ukazujący kampanię na Pacyfiku. Bezproblemowo zjada na śniadanie wszelkie seriale HBO, Cienkie czerwone linie itp. Pochwalę też kreację Hugo Weaving aka agent Smith z Matrixa. Wiarygodnie ukazał podejście do wojny i jej tragicznych skutków. Tak więc wszystko pięknie ładnie gdyby nie on... i ta cukierkowość, która z postawy nieco innego aktora w tej roli byłaby bardziej wiarygodna i miałby u mnie spokojnie 9/10, a tak za całość i kapitalną realizację 7/10.

P.S. Tłumaczę sobie to, że Mel nie mógł postąpić inaczej i obsadzić kogoś obcego w tej roli, wolał zagrać to bardziej bezpieczniej, aby przyciągnąć do tego więcej widzów. Nich mu będzie, wierzę że kiedy się wybije to skręci nam taki film po którym nie wyjdziemy z kina o własnych siłach.

Ocena do weryfikacji po następnym seansie, ale na pewno nie postawię go na równi z Braveheart, Pasją, czy Apocalypto, ale do kina warto się wybrać.
(05-11-2016, 00:38)pred895 napisał(a): [ -> ]Bezproblemowo zjada na śniadanie wszelkie seriale HBO, Cienkie czerwone linie itp.

Piszesz o Cienkiej z 1998 roku? Z genialną obsadą, świetną reżyserią i wieloma przesłaniami? Jesteś naprawdę dojrzałym odbiorcą jeśli wystarczy do szczęścia kupa flaków i trochę więcej wybuchów i pif paf.
Chodziło mi odwzorowanie warunków bitewnych ;] a nie o obsadę i cudowne przesłania naturo - religijne Tongue
Nooo, "Cienką ..." to przebija tylko w brutalności bitew, ale i tak film z 1998 roku bardziej przekonuje mnie jeśli chodzi o wizję wojny
Byłem, widziałem i wyszło jak podejrzewałem. Wielka laurka bez wyczucia czy subtelności. Z jednej strony przecukrzone epizody z normalnego życia, z drugiej rzeź wojny. Sama rzeź się jeszcze broni, ale reszta to takie "Hollywood dla każdego" że wstyd patrzeć. Obsadowo tylko Hugo wyrabia się ponad normę. Ludzie pewnie pokochają ten film (zwłaszcza Amerykanie) ale to po prostu zbiór tanioch i małych żenad. Poparcie faktem nie zmienia taniej formy ukazania ów faktów.

Oddaję jednak punkty za realizację i rozmach. Za obraz bitwy i Hugo w roli Ojca. No i za fakt iż to schematyczne, ale znośne kino... przy dobrym serduszku wyrobi to się na takie 5,5/10

ps. No i na koniec...jeśli ktoś zauważy Afroamerykanina walczącego gdzieś z białymi, to niech da znać. Film jest nieznośnie wręcz biały :-D
Andrew Garfield - to nie był dobry wybór.
Stron: 1 2