Filmozercy.com | Forum
Oglądamy filmy z kolekcji... - Wersja do druku

+- Filmozercy.com | Forum (https://forum.filmozercy.com)
+-- Dział: Blu-ray i DVD (https://forum.filmozercy.com/dzial-blu-ray-i-dvd)
+--- Dział: Dział ogólny (https://forum.filmozercy.com/dzial-dzial-ogolny)
+--- Wątek: Oglądamy filmy z kolekcji... (/watek-ogladamy-filmy-z-kolekcji)



RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Juby - 12-12-2022

No to w Avatarze przynajmniej jedno jest (chyba tuż przed tym jak Jake wchodzi do kabiny po przenosinach na góry Hallelujah).


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Mierzwiak - 12-12-2022

Palenie nie ma związku z kategorią wiekową Smile


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Daras - 12-12-2022

(11-12-2022, 07:54)pred895 napisał(a):  Citizen Kane << obejrzany, nie powiem wyjątkowy seans. Jak na 41rok to wygląda to naprawdę nieźle, pod względem realizacyjnym. Po niektórych ujęciach można sugerować się jakby to było kręcone współcześnie.
(...)

Dokładnie. Przed zakupem BD słyszałem sporo dobrego o tym filmie. „Obywatel Kane” (1941) znalazł się na pierwszym miejscu plebiscytu 100 najlepszych filmów wg Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Praca kamerą wytyczyła nowe standardy, które obowiązują do dziś. Nie przypadkowo tytuł nominowano do Oscara za najlepsze zdjęcia czarno białe.

P.S.
Narobiliście mi smaka. Chyba zajaram choć nigdy tego nie robiłem.


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - fire_caves - 18-01-2023

"Król Komedii" ('The King of Comedy') - film M. Scorsese z 1982 roku. Obraz przedstawia nam dwie postaci, splecione w desperackim pojedynku o życie. Znany i uznany komik, gospodarz szalenie popularnego talk show (w tej roli Jerry Lewis) jest przytłoczony swoim sukcesem i z jednej strony chce prowadzić normalne życie, a z drugiej nie potrafi zrezygnować z tego, co osiągnął ciężką pracą. Jerry (bohater dzieli imię z aktorem/komikiem odtwarzającym tę rolę) staje się przedmiotem niezdrowej fascynacji Ruperta Pupkina* (Robert DeNiro) - mitomana, który pragnie sukcesu w stand-up comedy, ale osiągnąć chce go na skróty. Szczęśliwym zrządzeniem losu Rupert dostaje się do samochodu Jerry'ego i wymusza na nim obietnicę wysłuchania jego występu. Jerry obietnicę traktuje jednak wyłącznie jako sposób pozbycia się natręta, lecz nie wie, że trafiła kosa na kamień.

"Król komedii" jest "smutną komedią", w której DeNiro daje popis swoich umiejętności aktorskich, przedstawiając "wysoko funkcjonującego" mitomana. Sam miałem do czynienia z ludźmi o podobnych skłonnościach. Na szczęście nie były to osoby tak dalece chore, ale scena, w której Pupkin wzywa Jerry'ego (który po ciężkim dniu chce tylko udać się do swojego mieszkania i odpocząć) raz za razem przywiodła mi na pamięć wiele wspomnień. Osoba, która już dawno powinna przestać się narzucać, powraca raz za razem. I jeszcze raz. I ponownie.  Zachowania Pupkina powodują głęboki dyskomfort u widza i jest to zasługa wspaniałej pracy DeNiro. Oczywiście należy się zastanowić, czy Pupkin rzeczywiście chce być komikiem, skoro nawet nie zaczął od występów na estradzie w klubach, których w mieście nie brakowało. Myślę, że dość oczywiste jest to, że zależało mu przede wszystkim na zaspokojeniu swojego chorobliwego narcyzmu, a zastąpienie prowadzącego popularnego talk-show służyłoby temu celowi idealnie. Podobała mi się też kreacja Sandry Bernhard, dla której była to pierwsza rola filmowa. Ona nie bawiła się akurat w żadne subtelności i dała nam chorą psychicznie postać bez żadnych limitów i ograniczeń. Jej Marsha sprawiła, że uwierzyłem, że jako stalkerka może posunąć się do wszystkiego.

Czy przedstawiona historia jest wiarygodna? W dzisiejszych czasach (psycho)fani nie mają chyba łatwego dostępu do gwiazd ekranu i estrady. I nie wiem, czy w świecie rzeczywistym, nawet w latach 80tych, Pupkin i Marsha nie zostaliby dużo wcześniej "spacyfikowani" przez ochronę i policję. Być może 40 lat temu było inaczej, ale na pewno dzięki takiemu postawieniu spraw otrzymaliśmy wspaniałe kreacje aktorskie w tej dość prostej przecież historii, którą normalnie moglibyśmy odszukać na nagłówkach brukowców. I za to jestem skłonny przymknąć oko.

No i nieuchronnie...
Wszelkie porównania "Jokera" do "Króla komedii" są w mojej opinii całkowicie uzasadnione. Produkcja o zbrodniczym klaunie z DC właściwie jest remakiem "Króla..." i przypudrowanym "Taksówkarzem" i zaprojektowanym w zgodzie z obecną tendencją więcej-szybciej-mocniej. Możemy się tu spierać na ile to jest kwestia inspiracji czy swego rodzaju hołdu Todda Philipsa dla produkcji Scorsesego (który nb. na wczesnym etapie produkcji hitu od DC był zaangażowany jako producent**) a na ile bezwstydne ściąganie. Jak dla mnie Philips odpisał pracę domową ale zapomniał wystarczająco zmienić oryginał i szydło wyszło z worka. "Joker" zbudowany jest z identycznie wyglądających klocków: mamy identyczne elementy fabuły i te same postaci a jedyną większą różnicą jest to, że wszystko podkręcone jest do "jedenastki".

Obydwa filmy przedstawiają chorą psychicznie osobę, aspirującą do roli komika poprzez niezdrową inspirację gospodarzem popularnego talk-show w latach 80tych. Obydwaj przecierpieli wiele w okresie dzieciństwa i dojrzewania, mieli/mają, nazwijmy to, kiepskie matki, od których nie mogą się uwolnić (choć matka Ruperta prawdopodobnie nie żyje i jest fragmentem jego urojeń...). Obydwaj mają wybrankę serca (obydwaj nawet czarnoskórą), którą wciągają w swoją chorą grę. W końcu obydwu udaje się zrealizować swoje marzenia i wymuszają przy użyciu przemocy miejsce w programie TV.

Sęk w tym, że Todd Philips i Scott Silver najwyraźniej uznali, że skoro realizują film, bądź co bądź, oparty (bardzo, bardzo luźno) na komiksach, to trzeba koniecznie, niewątpliwie z troski o współczesnego widza, wszystko przejaskrawić. "Joker" pozbawiony jest wdzięku i subtelności oryginału. O ile "Król komedii" jest "smutną komedią" i pozostaje nią do końca (niejednoznacznego), o tyle drugi film traktuje widza tak, jak Arthura Flecka potraktowali młodociani chuligani w drugiej sekwencji "Jokera" - raz kijem, raz butem. Przychodzi tu tylko zacytować Deadpoola: "You’re so dark! Are you sure you’re not from the DC universe?". Rozumiem, że współczesna publiczność przywykła już do bardzo wielu rzeczy na ekranie i aby odcisnąć swoje piętno, trzeba porzucić powściągliwość, ale mi się to nie podoba. Co więcej - dzięki swojej pozornej normalności, natrętne zachowania Pupkina są w dla mnie dużo bardziej niekomfortowe niż w przypadku Arthura Flecka. Ten drugi nie potrafi wchodzić w normalne relacje z nikim. Pupkin z pozoru wydaje się być "normalny" choć zdeterminowany do działania. Fleck jest przeciągnięty tak dalece, że możemy mu co najwyżej współczuć, ale osobiście nie byłem w stanie wykrzesać z siebie jakiejkolwiek sympatii, łącza z postacią. Pupkin tę sympatię we mnie budził i nierzadko łapałem się na tym, że kibicuję jego staraniom.  Jest on de facto postacią tragiczną, zgodnie z odwiecznym prawem komedii - najbardziej bawi niedola innych. Nie mam wątpliwości, że końcowy monolog Pupkina, przebrany tutaj za stand-up comedy, jest osobistą spowiedzią ze smutnego, przytłaczającego dzieciństwa. W tej scenie słyszymy śmiech z widowni i pewne fragmenty tej przemowy ocierają się o żart, puentę, jednak nie śmieszą nas one, w przeciwieństwie do osób na widowni talk-show, bo mamy głębokie przekonanie, że są to prawdziwe wspomnienia odziane w lichy, pocerowany płaszczyk komedii.

Po obejrzeniu "Króla komedii" moja ocena "Jokera" idzie oczko lub nawet dwa niżej. Jak dla mnie przekroczono granice inspiracji i film DC mogę ocenić wyłącznie jako film bardzo wtórny i paradoksalnie o dużo słabszym oddziaływaniu niż pierwowzór Scorsese.

___
* wym. Papkin - podobieństwo nazwiska do tego noszonego przez bohatera 'Zemsty' być może zamierzone, zważywszy na mitomanię i skłonność do romansów obydwu postaci. Scorsese interesuje się polską kulturą o czym świadczą trzy boxy kolekcji filmów znad Wisły wydanych pod jego nazwiskiem.
** aczkolwiek jak podają anonimowe źródła chodziło tu tylko o wymóg zatrudnienia producenta z Nowego Jorku


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Daras - 18-01-2023

Świetna recenzja i trafne analogie. Cool

Cytat:
Wszelkie porównania "Jokera" do "Króla komedii" są w mojej opinii całkowicie uzasadnione. Produkcja o zbrodniczym klaunie z DC właściwie jest remakiem "Króla..." i przypudrowanym "Taksówkarzem" i zaprojektowanym w zgodzie z obecną tendencją więcej-szybciej-mocniej.

EDIT:
Zapomniałem o przyznaniu punktu reputacyjnego. Właśnie to naprawiłem.


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - pred895 - 22-01-2023

Robin of Sherwood
[Obrazek: MEI9750_o.jpg]
Kolejny po Miami Vice udany powrót po dekadach absencji. Na razie wstrzyknąłem dwa pierwsze odcinki i powiem, że jest strasznie mrocznie. Mistyka, plenery, bród syf i groza bije z ekranu w taki agresywny sposób że jakbym teraz to oglądał za dzieciaka to bym serialnie się bał, no ale moje pokolenie to było piękne i  hardcorowe w którym w wieku 6 lat leciał Robocop z odstrzelonym na kawałki policjantem, Terminator, który w sekwencji otwarcia wyrywa piąchą kolesiowi na żywo serce z klaty,  a na deser Coś - Johna Carpentera z chodzącą oderwaną głową. Wracając do Robina, to budowanie samej legendy i postaci stoi tu na bardzo wysokim poziomie, czuje się wręcz wajby legendy Excalibura, którego ekranizacja powstała chyba w podobnym czasie. Świetna muzyka i mordercze strzały, które skutecznie eliminują wroga na koniach i nie tylko, naprawdę to jest niby PG a łucznicy jadą z tematem aż miło, a to dopiero początek historii. Obawiam się tylko kulminacji w której... Robin ginie za dzieciaka nie mogłem w to uwierzyć i płakałem jak głupi Sad a w trzeciej serii cały czas łudziłem się że to nieprawda ( musieli zastąpić aktora czy jak ? ). Tak więc w najbliższych dniach ciemna sala, projektor, mocna kawa, może jakieś piwerko i jedziemy dalej z tematem, coś czuje że będzie jeszcze mroczniej Big Grin



RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Gieferg - 22-01-2023

Chwilami będzie, ale z drugiej strony jest też kilka słabujących scenariuszy, a jeden odcinek jest bezdennie głupi i nie ma za grosz sensu, daj znać jak do niego dojdziesz Smile
Ogólnie dwa pierwsze odcinki to jedne z najlepszych w całym serialu (oprócz niż także 11,12,13,14,15,16 i dwa ostatnie).

Przy okazji - odcinki "Miecze Waylanda" które są niby 11 i 12 lepiej oglądać jako 7 i 8 (tak jak puszczano w TVP), inaczej to i owo się nie zgadza. Sam zwykle zamieniam też kolejnością "Children of Israel" (8) z "Lord of The Trees" (9), jakoś tak zgrabniej całość wtedy płynie.

A aktora zastąpić musieli, bo stwierdził, że juz nie chce ganiać po lesie i woli być d'Artagnanem na Broadwayu, co się ostatecznie okazało kiepskim pomysłem.

-----------------

Once upon a Time in Hollywood [Blu/napisy] - zwlekałem z zakupem, bo nie do końca mnie ten najnowszy Tarantino przekonał, szczególnie koncówką, no ale co Tarantino to Tarantino, zawsze się dobrze ogląda, nawet gdy połowa scen w sumie niewiele wnosi, no ale tu nigdy nie chodziło o sensowną całościową fabułę, a poszczególne sceny działają czasami jako samodzielne twory. Ulubione fragmenty to w sumie nadal scena z Bruce'em Lee i ta na ranczu (klimat), zakończenie jak w kinie mnie raczej odrzuciło, tak już przy podejściu z odpowiednim nastawieniem jest w sumie dobre. 8/10, w dużej mierze za świetny klimat.

X [Blu/lektor] - jako ktoś kto wszelkie slashery zwykł olewać, stwierdziłem, że ten trzeba postawić na półce. Bardzo nietypowa sytuacja. Tak czy inaczej powtórkowy seans wszedł w zasadzie równie dobrze jak pierwszy. Ogląda się dobrze i nie ma czegoś takiego, że nagle wyskakują z czymś, po czym mam tylko ochotę machnąć ręką i powiedzieć "panie, idź pan w ch..." jak to było choćby z daremną Wiedźmą Eggersa. Fajny był motyw z tym, co się stało z dziadkiem Smile Klimacik 70s na pewno sporo tu pomaga, ale parę rzeczy by można poprawić. 7/10

King Kong (1976) [Blu/lektor z... VHS] - trochę zbyt oczojebne kolorki remastera chwilami dawały się we znaki i przestawiłem trochę ustawienia w TV, żeby to nieco złagodzić. Sam film wchodzi bardzo dobrze, wciąż jest moją ulubioną wersją Konga, nawet jeśli nie wszystko do końca zagrało.
Na ścieżce z VHS wtopa z tłumaczeniem w scenie w której mowa o tym jak 9 miesięcy po braku prądu w mieście urodziło się dużo dzieci.
8/10

Name of The Rose[Blu/napisy] ścisła czołówka jeśli chodzi o filmy których akcja rozgrywa się w średniowieczu, a przy okazji adaptacja bliska ideału (prócz kombinacji w finale) i moja ulubiona rola Connery'ego. 9/10 Bardziej rozpisałem się tutaj: https://filmozercy.com/wpis/nostalgiczna-niedziela-139-imie-rozy-1986

Tremors(1990) [Blu/lektor] - powtórka po paru latach przerwy bardzo udana, dobra zabawa jak zwykle. Obraz w wydaniu Arrow w końcu taki, jaki być powinien. Więcej o filmie w NN za tydzień. 8/10


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - fire_caves - 24-01-2023

Top Gun: Maverick - 2022 - włoski steelbook 4K UHD - być może już wspominałem, że w 2022 roku zaliczyłem rekordową liczbę seansów kinowych jak na swoje możliwości, ale tylko z jednego z nich wyszedłem absolutnie zrelaksowany i uśmiechnięty od ucha do ucha. Wiele (wszystko?) już napisano o tym filmie, z mojej strony zatem tylko krótkie: "in your face, James Cameron!" Byłem zaskoczony, że seans domowy dostarczył mi niemal równie dużo pozytywnych emocji co chwile spędzone w kinie. Zapewne pomógł tutaj techniczny poziom dysku UHD, który jak rozumiem, oceniany jest bardzo wysoko, ale w tym filmie po prostu wszystko działa. Mieszanka nacisku na wiarygodność (aktorzy przeszli szkolenie i naprawdę latali samolotami F-18, co uchwycił skomplikowany system kamer w kokpitach tychże) i zdrowej dawki fantastyki (eksperymentalny samolot rozwijający prędkość Mach 10) zapewniają rozrywkę na poziomie, do którego komputerowo generowany Avatar nie ma podejścia. Jeśli do tego doliczymy sympatyczne postacie, którym po prostu chce się kibicować i umiejętnie zrobione retro na ekranie (to nie jest podróbka a la Stranger Things lub retro tylko w tytule jak WW1984), to otrzymano dokładnie to co widzieliśmy - film, który publiczność chce oglądać, o czym świadczy 1,5 miliarda zielonych zaliczonych na kasie. Tego wszystkiego brakuje w sadze rodziny Sullych spod ręki Camerona. Do tego nie trzeba się wyposażać w pieluchy na seans, gdyż film utrzymany jest w zdrowych ramach czasowych. Jedyne co mają obydwie produkcje wspólnego to... prosta historia. Żaden z tych filmów nie błyszczy wyrafinowanym scenariuszem. A jednak nawet tutaj "Top Gun" u mnie wygrywa choćby dlatego, że... nie moralizuje. Avatar (czy np. takie Marvele ostatnimi czasy) nieustannie grozi nam palcem, ale prawdy, które chce wygłaszać ograniczają się do infantylnego "nie bądź zły". Po co więc taki przekaz? "Top Gun" nie udaje czegoś czym nie jest. To jest "normalny", popcornowy film zrealizowany na najwyższym poziomie, który możemy śmiało obejrzeć ku pokrzepieniu serc. Wynik finansowy produkcji budzi nadzieję, że ktoś tam w jednym czy drugim studiu filmowym da zielone światło do podobnie beztroskich i niewinnych produkcji. Chyba, że jedyne co zrozumieją z tej "success story", to to, że warto robić sequele do filmów z przełomu lat 80 i 90. A nie zdziwię się jeśli tak będzie.


RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Daras - 10-02-2023

„Ucieczka z kina wolność” (1990).

Muszę zaśpiewać.

Absolutna rewelacja polskiego kina z przełomu lat 1989 / 90! Film oglądam permanentnie! Wyborowa obsada! „Kultowe”  dialogi (cudzysłów na wszelki wypadek)!
Planuję kolejną projekcję aby podzielić się z Wami spostrzeżeniami. Nie będzie łatwo. Obraz przemawia starannymi kadrami oraz perfekcyjną grą aktorską, ikon rodzimych produkcji.

Tymczasem zajawka.

„Ja”:
Mogę zaśpiewać?
(…)
Ale ja już nie mogę.


J. Gajos:
Wal pan.

„Ja”:
A może byśmy razem?

J. Gajos:
Obyś pan nie fałszował.






RE: Oglądamy filmy z kolekcji... - Daras - 18-02-2023

„Zagubiona autostrada” (1997).

Odłożyłem w czasie projekcję „Ucieczki z kina wolność”. Dlaczego? Zaintrygowała mnie wypowiedź profesora Andrzeja Dragana (fizyka kwantowego), który odniósł się do „Zagubionej autostrady” D. Lyncha.* Być może coś już pisałem na temat rzeczonego filmu. Jeśli tak – to potraktujmy tę mini recenzję jako dopełnienie dawniejszego wpisu.

Będą spoilery. Swoje przemyślenia ujmę w punkty, także spróbuję zaakcentować różnice w sposobie odbioru „Autostrady” przez A. Dragana vs Darasa.

1. Główny bohater - zabójca osobistej żony - zwany jest Szalonym. Już w tytułowej piosence słychać zdanie: Jestem świrnięty. To właśnie wychwycił A. Dragan, którego znajomość angielskiego (względem moich umiejętności ad vocem) nie powinna budzić wątpliwości.

2. A. Dragan zauważył, iż Szalony przejawia wszelkie cechy schizofrenii. Zgoda. Byłem tego pewny już podczas pierwszej projekcji.

3. Według profesora uwięziony morderca ma wrażenie bycia kimś innym i zaczyna konfabulować. Ponownie zgoda, choć mam wątpliwości czy tak było we wszystkich wątkach „wspomnieniowych”.

W pełni zgadzam się z A. Draganem, że ludzie zamknięci w wariatkowie - pomimo odcięcia od rzeczywistości - próbują jakoś świat opisywać (patrz choćby scena z „Ucieczki z kina wolność”).

3. Według fizyka film pokazuje świat widziany przez pryzmat umysłu osoby chorej (chodzi o „wspomnienia” / introspekcje). Tu również zgoda. Przy czym podczas pierwszej projekcji bardziej skłaniałem się do interpretowania „wspomnień” Szalonego jako elementów autobiografii. Dziś podtrzymuję powyższe, tym bardziej, że jeden z internetowych recenzentów myślał podobnie jak ja.

4. A. Dragan spostrzegł, że obserwujemy zaburzoną chronologię filmu. Owszem. W przypadku obrazów Lyncha to standard. Niemniej dobrze się to ogląda.

5. Dochodzimy do fizyki kwantowej. Mystery Men - jak zauważył A. Dragan - potrafi być w dwu miejscach jednocześnie.

Cytaty:

Szalony podczas „domówki” w miejscu X:

- Co pan ma na myśli? Gdzie pan jest teraz?

Mystery Men:

- W twoim domu.

Szalony:

- To szaleństwo człowieku.

Mystery Men:

- Zadzwoń do mnie. Wybierz swój numer. No, dalej.

WYBIERANIE NUMERTU TELEFONU.

Mystery Men:

Mówiłem ci, że tam jestem.

Szalony:

Jak pan to zrobił?

Mystery Men:

Spytaj mnie.


Na marginesie. Zdaniem A. Dragana film przyczynił się do wylansowania zespołu Rammstein - jeśli dobrze zapamiętałem nazwę grupy.

Daję 8,5 / 10

* Źródło: dyskusja z You Tube: Wini x Andrzej Dragan – rozmowa. Czy losowe wydarzenia w naszym życiu to kłamstwo?

EDIT:
Tekst pisałem w nocy. Byłem nieco zmęczony. Naniosłem drobne poprawki aby uczynić wypowiedź bardziej zrozumiałą (z pozdrowieniami dla Mefisto Wink ).