03-10-2018, 17:42
Tak się składa że oglądałem wczoraj po raz pierwszy Badlands ( po Cienkiej Czerwonej Lini wzięło mnie na nadrobienie twórczości Mlicka ) i od pierwszych minut coś mi tu nie pasowało. W miarę postępu akcji w końcu zaświeciła odpowiednia latarnia i doszedłem do wniosku że True Romance - Tonego Scotta to czysta zrzynka z tego filmu, nawet główny motyw muzyczny jest niemal że identyczny. Sam film bardzo dobry, szokujący w niektórych sekwencjach chodzi mi tu o nieobliczalność w postępowaniu Martina Sheena. Koleś jest tu niemożliwy jeśli chodzi o szczyty zajebistego aktorstwa. Na pewno kiedyś stanie na półce