14-02-2016, 16:08
Obraz jak obraz - kino wygrywa głównie wielkością tegoż, choć oczywiście w zależności od tego na jakie kino się trafi, różnica może być miażdżąca (IMAX rządzi faktycznie, przy czym nie potrzebuje do tego apostrofu ). Nie zgodzę się jednak, że dźwięk głównie napierdala. Różnica polega głównie na tym, że w domu masz, cóż, ciszę i spokój, żadnych przeszkadzajek ze strony osób postronnych i innych rzeczy, zatem łatwiej docenić jakieś detale. Fakt jednak faktem, że w kinie nigdy nie miałem problemu z usłyszeniem czegoś, tudzież niezrozumieniem jakiegoś dialogu z powodów technicznych lub braku wyrazistości. Za to w domowych warunkach (zwykłych rzecz jasna, a nie jakichć mega przystosowanych), przy strumieniu dźwięku rozchodzącym się na kilka różnych miejsc, łapię się czasem na tym, że coś do mnie nie dociera tak, jak powinno.
Jakby to opisać bardziej obrazowo: w kinie dźwięk, również przez swoją siłę, dosłownie mnie otacza. W domu natomiast otaczają mnie kolumny, z których każda "gra" co innego - czuć przestrzeń, ale daleko do wrażeń kinowych temu doświadczeniu. Takie są moje doświadczenia - oczywiście jestem przekonany, że najlepszy japoński sprzęt może robić różnicę, ale jak czytam, że kina nie można brać za wyznacznik technicznej jakości filmu, który dla kina wszak powstaje - nie, no po prostu coś tu jest nie tak.
Jakby to opisać bardziej obrazowo: w kinie dźwięk, również przez swoją siłę, dosłownie mnie otacza. W domu natomiast otaczają mnie kolumny, z których każda "gra" co innego - czuć przestrzeń, ale daleko do wrażeń kinowych temu doświadczeniu. Takie są moje doświadczenia - oczywiście jestem przekonany, że najlepszy japoński sprzęt może robić różnicę, ale jak czytam, że kina nie można brać za wyznacznik technicznej jakości filmu, który dla kina wszak powstaje - nie, no po prostu coś tu jest nie tak.