18-09-2018, 10:29
W tym całym napompowanym tyglu dziwnych inforgmaji i plotek nad plotkami odnośnie "Avengers 4", najgorsze jest to, że tak naprawdę ten film dawno zostało zrealizowany, praktycznie do końca 2017 roku, nie licząc dokrętek, które nawet teraz trwają - a ponoć jakaś, i to istotna część filmu ma zostać zmieniona. Idąc tym tokiem myślowym Reżyserzy, Scenarzyści, Aktorzy, ba w ogóle cały sztab pracujący przy "Avengers 4" wie, jak ów sequel "Wojny Bez Granic" się zakończy. Z perspektywy fanów, jednak, film nie musi wieńczyć 11 lecia działalności "MCU" ,,super-duper" szczęśliwym zakończeniem. Równie dobrze, to Thanos może wygrać, albo Mściciele i towarzyszący im herosi w dość neutralny sposób, np. poprzez zaangażowanie Thanosa jako ,,tymczasowego bohatera", który walczyłby przy ich boku przeciwko złu mogącemu zgładzić cały Wszechświat, zakończyliby cały, rozpoczęty w 2008 roku cykl "MCU". Momentami, aż nie chce mi się myśleć o "Avengers 4", bo sposobów przebiegu narracyjności tego filmu, pojawieniu się nowych postaci (kto by pomyślał, że w "Wojnie Bez Granic" ujrzymy Eitriego, którego zagrał Peter Dinklage) i jego zakończenia zdaje się być tyle ilu miłośników Kinowego Uniwersum Marvela na świecie.