A potem poszedłem do kina na dwójkę, która zupełnie po mnie spłynęła w wyniku czego straciłem zainteresowanie dalszymi losami serii. Trójki nie widziałem.
Pytałem, bo znajomy mi polecał i niedawno z Żoną obejrzeliśmy. I chyba jej się bardziej podobało. Dla mnie dwie pierwsze części to solidne, piątkowe superprodukcje, natomiast nieco lepiej jest w trójce. Że zacytuję siebie: "Wojna ma „przyjemny” klimat i inteligentnie wyważa rozrywkę z podstawówkowym egzystencjalizmem, chociaż nawiązania do Czasu Apokalipsy zbyt oczywiste, a Woody chcąc być Marlonem, trochę przeszarżował ".
Toś utrafił Bardzo ważna pozycja w kolekcji.
Stoi na półce z filmami żony ze względu na gatunek, ale to w sumie równie mój co i jej film. Dowiedziałem się o nim z książki o Pearl Jamie, którą wypożyczyłem za studenckich czasów, gdy zaczynałem słuchać tej kapeli. W sumie znajomość z nim zacząłem od soundtracku
Nie było ciężko, bo widziałem Twoje dvd muzyczne, a Samotników sam mam na półce. Jako nastolatek bardzo lubiłem. Niedawno wróciłem i to nadal sympatyczna komedia obyczajowo-romantyczna. Taka na siedem. Sama historia prosta jak budowa cepa, ale najważniejsze są różnego rodzaju camea. Wspomniany Chris Cornell i motyw z podgłaśnianiem samochodowego radia, muzycy Pearl Jamu, jako koledzy z zespołu Dillona ogladający film o pszczołach, Alice wykonujące na scenie Would? (bodajże). Gdzieś tam spory sentyment, chociaż do poziomy Reality Bites daleko. A o książkę Gosi Taklińskiej pewnie chodzi? Potrafiłem kiedyś cytować spore jej fragmenty. No i soundtrack to też super wspomnienia. Mam jeszcze oryginał na kasecie magnetofonowej, chociaż ostatnio miałem okazję kupić tę wersję dwupłytową na cd za 30zł, o której wspominasz, to jednak pozostałem przy taśmie.
Film z "późniejszego" dzieciństwa (mam wrażenie, że po raz pierwszy oglądałem go jakoś około-świątecznie w TV), kupiłem go jeszcze przed ślubem (czyli kilkanaście lat temu) dla żony. Zalicza się do moich czterech ulubionych Burtonów wraz z Beetlejuice i Batmanami
Uwielbiam Deppa z tamtego okresu (Pluton, późniejsze Co Gryzie Gilberta, występ w teledysku Toma Petty'ego) i ogólnie klimat tego filmu. W moim przypadku kojarzy mi się on z moją pierwszą rozmową o pracę. Rok bodajże 97. Lato, po maturze. Wypożyczalnia kaset wideo. Pytanie o film, który lubię i jakbym go polecił. Oczywiście spięte pośladki i pierdoliłem coś o genialnym studium samotności powodowanym innością itd Opowiadałem właśnie o Edwardzie. Po chwili padło pytanie z innej beczki. Jakby pan polecił film pornograficzny. Na co głupi gówniarz odpowiedział, że ogólnie to yyy i że nie interesują mnie takie filmy i ostatecznie nie dostałem tej roboty. Pozostało mi wypożyczyć Piknik pod wiszącą skałą
Pytałem, bo znajomy mi polecał i niedawno z Żoną obejrzeliśmy. I chyba jej się bardziej podobało. Dla mnie dwie pierwsze części to solidne, piątkowe superprodukcje, natomiast nieco lepiej jest w trójce. Że zacytuję siebie: "Wojna ma „przyjemny” klimat i inteligentnie wyważa rozrywkę z podstawówkowym egzystencjalizmem, chociaż nawiązania do Czasu Apokalipsy zbyt oczywiste, a Woody chcąc być Marlonem, trochę przeszarżował ".
Toś utrafił Bardzo ważna pozycja w kolekcji.
Stoi na półce z filmami żony ze względu na gatunek, ale to w sumie równie mój co i jej film. Dowiedziałem się o nim z książki o Pearl Jamie, którą wypożyczyłem za studenckich czasów, gdy zaczynałem słuchać tej kapeli. W sumie znajomość z nim zacząłem od soundtracku
Nie było ciężko, bo widziałem Twoje dvd muzyczne, a Samotników sam mam na półce. Jako nastolatek bardzo lubiłem. Niedawno wróciłem i to nadal sympatyczna komedia obyczajowo-romantyczna. Taka na siedem. Sama historia prosta jak budowa cepa, ale najważniejsze są różnego rodzaju camea. Wspomniany Chris Cornell i motyw z podgłaśnianiem samochodowego radia, muzycy Pearl Jamu, jako koledzy z zespołu Dillona ogladający film o pszczołach, Alice wykonujące na scenie Would? (bodajże). Gdzieś tam spory sentyment, chociaż do poziomy Reality Bites daleko. A o książkę Gosi Taklińskiej pewnie chodzi? Potrafiłem kiedyś cytować spore jej fragmenty. No i soundtrack to też super wspomnienia. Mam jeszcze oryginał na kasecie magnetofonowej, chociaż ostatnio miałem okazję kupić tę wersję dwupłytową na cd za 30zł, o której wspominasz, to jednak pozostałem przy taśmie.
Film z "późniejszego" dzieciństwa (mam wrażenie, że po raz pierwszy oglądałem go jakoś około-świątecznie w TV), kupiłem go jeszcze przed ślubem (czyli kilkanaście lat temu) dla żony. Zalicza się do moich czterech ulubionych Burtonów wraz z Beetlejuice i Batmanami
Uwielbiam Deppa z tamtego okresu (Pluton, późniejsze Co Gryzie Gilberta, występ w teledysku Toma Petty'ego) i ogólnie klimat tego filmu. W moim przypadku kojarzy mi się on z moją pierwszą rozmową o pracę. Rok bodajże 97. Lato, po maturze. Wypożyczalnia kaset wideo. Pytanie o film, który lubię i jakbym go polecił. Oczywiście spięte pośladki i pierdoliłem coś o genialnym studium samotności powodowanym innością itd Opowiadałem właśnie o Edwardzie. Po chwili padło pytanie z innej beczki. Jakby pan polecił film pornograficzny. Na co głupi gówniarz odpowiedział, że ogólnie to yyy i że nie interesują mnie takie filmy i ostatecznie nie dostałem tej roboty. Pozostało mi wypożyczyć Piknik pod wiszącą skałą