12-05-2017, 20:08
Hm Ridley Scott w końcu się zrehabilitował i dał nam film na jaki zasłużyliśmy. Pełnokrwisty thriller sf z Obcą formą życia, która jak nigdy sieje pogrom i przerażenie... yyyy Taki Chuj !!! :P Pierwsze czterdzieści pięć minut ogląda się naprawdę dobrze, bo wtedy czuć Scotta z 79tego, który w umiejętny sposób potrafi przedstawić nam ciekawą załogę, nowy statek a motyw przewodni z pierwszej części Obcego skutecznie wywołuje chwilę nostalgii i niepokoju. Można by powiedzieć że jakby remakuje samego siebie, ale w bardzo ciekawy sposób ( patrz nietypowe odkrycie sygnału z planety która jak się okazuje skrywa wiele tajemnic ). Mówię sobie Fuck tak właśnie powinien wyglądać Prometeusz i zaczynam odczuwać obawy, że z momentem wylądowania na planecie Inżynierów gówno uderzy w wiatrak... I tak właśnie się staje
- lądujesz na kompletnie obcej niezbadanej planecie i nie zakładasz żadnego skafandra, maski, hełmu niczego co mogłoby cię zabezpieczyć przed szkodliwymi - nieznanymi mikro organizmami.
- dokładnie wiadomo kto kiedy zaraz zginie i jest to tak nie umiejętnie przedstawione że głowa mała. Oscara zdobywa lasia która w obcej pozaziemskiej budowli opuszcza ekipę ponieważ chce wziąć prysznic i się ogarnąć. Tak tak laska chce wziąć prysznic w wymarłym pozaziemskim mieście.
- Obcy rośnie w pięć minut
- David jest odpowiedzialny za powstanie Obcego ja pierdole. Cały mistycyzm tej postaci został spuszczony w kibel... Android jest stwórcą, tajemniczych jaja, twarzożłopów...
- Końcowy twist idzie odgadnąć od momentu w którym David ścina sobie włosy, aby upodobnić się do Waltera.
- Twist który już znam od samego początku został upgrejdowany >> David wygenerował zarodek Twarzożłopa, który idealnie mieści się w szufladzie z zarodkami kolonistów, mało tego przenosi je w swoim żołądku. haha
- Na koniec nieszczęsny Obcy... strasznie komputerowy, jest chamsko wymuszony nie czuje od niego nic kompletnie. Neomorfy siały większy respekt niż ta postać. Na dodatek jest tutaj tak chujowo pokazany, że szok.
Tak naprawdę trzeci akt to jedna wielka blockbusterowa papka, która ma jak najszybciej i efektownie zakończyć to widowisko. Tak więc hybryda świetnego Obcego z gównianym Prometeuszem który niestety polewa całość niesmacznym nikomu nie potrzebnym lukrem 5/10 Fuck this shit.
- lądujesz na kompletnie obcej niezbadanej planecie i nie zakładasz żadnego skafandra, maski, hełmu niczego co mogłoby cię zabezpieczyć przed szkodliwymi - nieznanymi mikro organizmami.
- dokładnie wiadomo kto kiedy zaraz zginie i jest to tak nie umiejętnie przedstawione że głowa mała. Oscara zdobywa lasia która w obcej pozaziemskiej budowli opuszcza ekipę ponieważ chce wziąć prysznic i się ogarnąć. Tak tak laska chce wziąć prysznic w wymarłym pozaziemskim mieście.
- Obcy rośnie w pięć minut
- David jest odpowiedzialny za powstanie Obcego ja pierdole. Cały mistycyzm tej postaci został spuszczony w kibel... Android jest stwórcą, tajemniczych jaja, twarzożłopów...
- Końcowy twist idzie odgadnąć od momentu w którym David ścina sobie włosy, aby upodobnić się do Waltera.
- Twist który już znam od samego początku został upgrejdowany >> David wygenerował zarodek Twarzożłopa, który idealnie mieści się w szufladzie z zarodkami kolonistów, mało tego przenosi je w swoim żołądku. haha
- Na koniec nieszczęsny Obcy... strasznie komputerowy, jest chamsko wymuszony nie czuje od niego nic kompletnie. Neomorfy siały większy respekt niż ta postać. Na dodatek jest tutaj tak chujowo pokazany, że szok.
Tak naprawdę trzeci akt to jedna wielka blockbusterowa papka, która ma jak najszybciej i efektownie zakończyć to widowisko. Tak więc hybryda świetnego Obcego z gównianym Prometeuszem który niestety polewa całość niesmacznym nikomu nie potrzebnym lukrem 5/10 Fuck this shit.