Powtórka wersji kinowej skutkuje powrotem do oceny jaką wystawiłem po wyjściu z kina - 7/10 (ultimate ma u mnie 5/10)
Wątek z wrabianiem Supermana w wymordowanie terrorystów (WTF?) jest zwyczajnie z dupy i im go mniej, tym lepiej. Drugi główny problem jest taki, że film ma akcję rozłożoną tak samo fatalnie jak TF3. Przez półtora godziny nie ma żadnej dobrej sceny akcji (powtórka z finału MoS i jeden lipny pościg - that's all folks), a jak już się zacznie napierdalanka to trwa do samego końca, więc najpierw się człowiek nudzi z braku akcji, a potem się można znudzić jej nadmiarem ale... i tak jest nieźle. Co więcej - cały finał zyskuje, gdy się oglądało wcześniej Wonder Woman. W ogóle Warner skopał sprawę z tą kolejnością, bo Wondy powinna wyjść przed BvS, wtedy jej występ tutaj byłby uzasadniony i ogólnie fajny, bo tak była wyjęta z kapelusza i jej obecnośc zwyczajnie zgrzytała. A teraz już jest ok. Poza tym przekonałem się do Luthora.
Podtrzymuję zdanie, że wersja kinowa jest lepsza. Oglądając ją nie przypomniałem sobie o żadnej scenie z Ultimate, której by mi brakowało. Tam po prostu nie dodano niczego godnego uwagi. Po sprawdzeniu na moviecensorship wychodzi na to, że rozbudowano głównie te wątki, których zwyczajnie nie lubię i szkoda jedynie krótkich rozszerzeń scen akcji pod koniec. Kto wie, może sobie zmontuję swoją wersję w której dodam kilka drobiazgów z UC i wywalę w diabły sekwencję koszmaru.
Szkoda, że nie poszli na całość z komiksowym wyglądem Doomsdaya, jego pierwsza forma wygląda kijowo, a druga... powinna być tą pierwszą, która potem przechodzi we właściwego Doomsdaya.
PS. co do muzyki - fajny jest ten kawałek z początku (który potem sie jeszcze pojawia) no i oczywiście motyw Wonder Woman. Reszta do spuszczenia w kiblu.
Wątek z wrabianiem Supermana w wymordowanie terrorystów (WTF?) jest zwyczajnie z dupy i im go mniej, tym lepiej. Drugi główny problem jest taki, że film ma akcję rozłożoną tak samo fatalnie jak TF3. Przez półtora godziny nie ma żadnej dobrej sceny akcji (powtórka z finału MoS i jeden lipny pościg - that's all folks), a jak już się zacznie napierdalanka to trwa do samego końca, więc najpierw się człowiek nudzi z braku akcji, a potem się można znudzić jej nadmiarem ale... i tak jest nieźle. Co więcej - cały finał zyskuje, gdy się oglądało wcześniej Wonder Woman. W ogóle Warner skopał sprawę z tą kolejnością, bo Wondy powinna wyjść przed BvS, wtedy jej występ tutaj byłby uzasadniony i ogólnie fajny, bo tak była wyjęta z kapelusza i jej obecnośc zwyczajnie zgrzytała. A teraz już jest ok. Poza tym przekonałem się do Luthora.
Podtrzymuję zdanie, że wersja kinowa jest lepsza. Oglądając ją nie przypomniałem sobie o żadnej scenie z Ultimate, której by mi brakowało. Tam po prostu nie dodano niczego godnego uwagi. Po sprawdzeniu na moviecensorship wychodzi na to, że rozbudowano głównie te wątki, których zwyczajnie nie lubię i szkoda jedynie krótkich rozszerzeń scen akcji pod koniec. Kto wie, może sobie zmontuję swoją wersję w której dodam kilka drobiazgów z UC i wywalę w diabły sekwencję koszmaru.
Szkoda, że nie poszli na całość z komiksowym wyglądem Doomsdaya, jego pierwsza forma wygląda kijowo, a druga... powinna być tą pierwszą, która potem przechodzi we właściwego Doomsdaya.
PS. co do muzyki - fajny jest ten kawałek z początku (który potem sie jeszcze pojawia) no i oczywiście motyw Wonder Woman. Reszta do spuszczenia w kiblu.