05-11-2018, 00:02
Ja widzę kilka przyczyn takiego stanu rzeczy:
- Przede wszystkim serwisy streamingowe w stylu netflix czy showmax, do których dostęp można dostać chociażby wraz abonamentem na telefon (a w tym przypadku ludzie podpisują nową umowę co dwa lata - grono potencjalnych użytkowników jest więc znaczne),
- Ceny płyt BD, ale w porównaniu do ceny abonamentu, np. netflixa. Kilkanaście lat temu, w czasach ekspansji DVD, ceny kształtowały się w przedziale 80-120 zła za film, a ludzie i tak kupowali dużo.
- Ogólnie mniejszy popyt na elektronikę typu "odtwarzacz czegoś tam"; w latach 90'tych i na początku tego stulecia ludzie kupowali dużo tego typu sprzętów. W sklepach z elektroniką typu "Euro" czy "MM" było sporo wzmacniaczy, amplitunerów, odtwarzaczy CD, mini/mikro - "wież", czy właśnie DVD. Był więc i popyt na fizyczny nośnik. Dzisiaj domowe centrum rozrywki to zwykle laptop, ewentualnie smartTV. W tym pierwszym coraz trudniej o napęd optyczny, drugi oczywiście go nie ma. Oba mogą za to zapewnić dostęp do serwisów streamingowych. Po co więc nośnik fizyczny?
- Brak wydań tzw. "gazetowych" i sprzedawanych w salonikach prasowych tzw. "kolekcji" w digipackach- te formy dystrybucji bardzo pomogły DVD, błędem było nie zastosowanie ich w przypadku promocji BD.
- Dzisiaj niewielu imponuje posiadanie kolekcji filmów, czy muzyki na nośniku fizycznym. Ważniejsze są ciuchy, telefon komórkowy czy samochód. To determinuje takie a nie inne decyzje finansowe w odniesieniu do BD.
- Słaba świadomość tego, że jakość BD jest lepsza od DVD, czy serwisów streamingowych. Ludzie czerpią wiedzę "około techniczną" o tych zagadnieniach serwisów internetowych, gdzie "redaktorzy" po kulturoznawstwie wyjaśniają im zagadnienia techniczne - nie dziwota, że potem to kupują to co kupują...
- Wreszcie ostatnia przyczyna. Ludzie, moim skromnym zdaniem, oglądają coraz mniej. Tak, wiem, kina przeżywają renesans, ale seans w kinie jest często pierwszym i ostatnim kontaktem z danym filmem. Niewielu odczuwa potrzebę powrotu do danego tytułu. Jeżeli już, to jak się akurat trafi na netflixie. Poza tym, bardziej chodzi się "do kina" niż "na film". Ten wniosek wynika z moich obserwacji wśród znajomych. Pracuję w branży, gdzie przeważają ludzie młodzi, poniżej "czterdziestki", a więc jak najbradziej "aktywni" finansowo. Niewielu posiada odtwarzacz BD (a nawet i DVD). Przyczyna tego faktu nie leży w cenach płyt BD. Po prostu, film jako taki i jego oglądanie nie jest już taką częścią życia, nazwijmy to, "kulturalnego" jaką był kiedyś, przykładowo w czasach młodości Kolegi Darasa (niczego złego nie sugeruję Daras ). Netflix to co innego - ma go prawie każdy, bo obejrzeć można czasem jakiś fajny... serial.
niespotykanie spokojny człowiek