(29-03-2019, 22:36)Mierzwiak napisał(a): przez ludzi którzy w większości skalibrowanych ekranów nie mają. Hmmm.
Skąd wiesz? Zwłaszcza w przypadku recenzentów?
Cytat:Możesz sobie zrobić bardzo prosty eksperyment - wybierz sobie jakiś screen, np. ten zimowy z Jean De Florette, otwórz go sobie na telefonie, na komputerze i zapauzuj ten sam moment na telewizorze, po czym powiedz mi która z tych - jestem na 100% pewien - trzech różniących się wersji jest twoim zdaniem prawidłowa
Ten eksperyment miałby sens, gdybym miał skalibrowany telewizor, albo gdybym widział na monitorze jakieś problemy z innymi obrazkami, a nie tylko z tym. Poza tym ja nie twierdzę, że JDF ma przez to skopany transfer - wszak pisałem, że ten jest piękny - tylko, że można było osiągnąć ten sam efekt bez ciśnięcia na teal. W dodatku od tego wydawcy jest też kilka innych remasterów cierpiących na dokładnie ten sam problem korekcji barwnej, która mnie nie przekonuje zwyczajnie.
Cytat:na screenie z remastera śnieg w kontekście calego kadru wygląda o wiele wiarygodniej niż na starym wydaniu gdzie ma... niebieskawy nalot który nijak nie pasuje do reszty.
Tu akurat pełna zgoda - znaczy się monitor mam chyba w porządku, skoro dostrzegam problemy ze starym wydaniem
Cytat:Z tym tealem jest zresztą tak, że w większości przypadków jest on zauważalny tylko i wyłącznie przy przełączaniu się między screenami (jakiś czas temu oglądałem Titanica i niczego tam nie widziałem) i to właśnie z tych porównań rodzą się wszelkie gównoburze i klótnie ludzi którzy twierdzą że 30 lat temu w kinie widzieli to samo z tymi, ktorzy 30 lat temu na pewno widzieli co innego.
Po części tak, bo wiadomo, że screeny to jedno, a seans drugie (casus na przykład także Big Lebowskiego, o którego woskowinę był tu swego czasu spór, a którego nadal mam na półce) ale, jak pisałem we wstępie do tematu, do jego stworzenia pchnął mnie seans Nocnego kowboja, którego screenów porównawczych uprzednio nie oglądałem (jedynie czytałem reckę na blu-ray.com, gdzie chyba nawet nie ma o tym wzmianki), a który uderzył mnie właśnie tealem "w ruchu". A ponieważ jest to wizualnie specyficzny film (kto oglądał, ten wie jakie tam eksperymenty z obrazem zachodzą) i powstał w równie wyjątkowych czasach, kiedy to o tealu nawet się nie śniło, to jestem przekonany, że nigdy tak nie wyglądał i nie miał wyglądać. Co prawda w książeczce jest napisane, że nowy transfer oparto o inny transfer zatwierdzony kiedyś przez reżysera, ale zupełnie mnie to nie przekonuje. Kalibracja to jedno, ale w tym wypadku mam wrażenie, że po prostu przesadzono z daną kolorystyką. Jasne, nie niszczy to wrażenia z seansu, ani też samego transferu, który generalnie jest znakomity, lecz oglądało mi się go trochę dziwnie, "nieswojo", że tak to ujmę.
(30-03-2019, 10:45)misfit napisał(a): Znaczy się pamiętasz scena po scenie jakie kolorki miał w Twoim kinie film oglądany 30 lat temu ?
Nie zawsze jest to aż tyle lat. Ale tak, w przypadku niektórych tytułów padających ofiarą nowych korekcji barwnych, czy innych zmian jestem w stanie przywołać sobie w pamięci, jak wyglądał, gdy oglądałem go po raz pierwszy na dużym ekranie. Jasne, że nie będzie to wspomnienie 100%, co do klatki i detali, ale samą kolorystykę jest dość łatwo zapamiętać.
Cytat:To nie jest prawda. Jeszcze za czasów DVD mnóstwo filmów wyszło z zupełnie inną kolorystyką w zależności od wydawcy w danym kraju. Po czym poznajesz, który z nich ma oryginalny wygląd filmu ? I skąd pewność, że jakikolwiek z nich go wcześniej miał na nośnikach fizycznych ?
Jasne, wydanie wydaniu nie równe, ale w znaczącej większości to rozbija się o sprawy czysto techniczne, a nie celową ingerencję w obraz i bawienie się w korekcję barwną, na którą większość dystrybutorów nie miała ani czasu, ani kasy, ani też ochoty czy nawet możliwości.
Pewności oczywiście nigdy nie ma, jednak istnieje, mimo tych przywołanych różnic, pewien kolorystyczny schemat, który przez lata powtarza się w takowych wydaniach, nawet w stopniu minimalnym. A skoro tak, to można wyjść z założenia, że tak został zamierzony.
Poza tym nie mówimy tutaj o jak najlepszym odwzorowywaniu oryginalnych barw, lecz o konkretnej sztuczce technicznej jaką naznacza się coraz częściej filmy z automatu, jak lecą - na tyle od siebie różne wizualnie i stylistycznie oraz twórczo, że automatycznie wyklucza to możliwość obecności teal & orange w ich oryginalnej formie. A że niektóre tytuły na ich dodaniu zyskują, to już inna kwestia.
Cytat:Część z filmów, które oznaczyłeś wykrzyknikami jednocześnie miało dokonywaną korekcję barwną pod okiem reżysera i/lub operatora danego filmu i wyglądają one pod tym względem tak jak twórcy filmu sobie tego życzą.
Zatem nie powinno się bić piany o wizję Friedkina, gdy wypuszczał swojego poprawionego Francuskiego łącznika Ani o zmiany w Star Warsach, bo to przecież życzenie Lucasa
Cytat:Tu mnie zaskoczyłeś - na moim skalibrowanym wyświetlaczu w starym wydaniu Jean de Florette i Manon w scenach dziennych kolorki prezentują się przeokropnie i nie mają nic wspólnego z naturalnością.
Prezentują się słabo, bo transfer sam w sobie jest biedny - nie powiesz mi jednak, że niebieskie niebo nie ma nic wspólnego z naturalnością. Osobiście jestem przekonany, że gdyby stary transfer poddany został tej samej procedurze odświeżenia, ale z pominięciem korekcji barwnej, to być może wypadłby lepiej od tego nowego. No ale nie narzekam. Wszak głównym zadaniem tematu jest wskazanie transferów nacechowanych tealem, a nie poddawanie ich ocenie w jedną lub drugą stronę