12-02-2016, 18:51
6/10 (może nawet z minusem). Survival story rozciągnięte do 3h z masą pretensjonalności (te taniutkie religijne odniesienia). Piękne zdjęcia i muzyka to wielkie plusy, jednakże nawet one męczą po drugiej godzinie seansu i człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę jak bardzo gryzą się z tym pseudo-skrajnym naturalizmem fabuły. Dlaczego pseudo? Bo postać Leo leci tu na God Mode niczym w Grawitacji i trudno uwierzyć w sytuacje na ekranie.
Leo charczał bardzo ok. Rola czysto fizyczna i gdyby tylko miał nieco lepszą konkurencję na Oscara by nie zasłużył. Hardy za to wygrał drugi plan i miło się na niego gapiło (a fanem nie jestem).
Tak więc o sukcesie Birmana (bardzo udanego!) nie ma mowy. Rozdmuchany średniaczek, który powinien przemyśleć czym chce w rzeczywistości być. Na razie nie zaspakaja.
Leo charczał bardzo ok. Rola czysto fizyczna i gdyby tylko miał nieco lepszą konkurencję na Oscara by nie zasłużył. Hardy za to wygrał drugi plan i miło się na niego gapiło (a fanem nie jestem).
Tak więc o sukcesie Birmana (bardzo udanego!) nie ma mowy. Rozdmuchany średniaczek, który powinien przemyśleć czym chce w rzeczywistości być. Na razie nie zaspakaja.