05-11-2016, 00:38
Eh cholera nie poczułem tego tak do końca... Myślę, że historię i scenariusz Mel miał bardzo dobrą i zrealizował to wszystko po mistrzowsku, ale za chu@# nie u wierzyłem w Garfielda. Nigdy nie czaiłem jego popularności po Social Network, dla mnie to zwykły młodzik grający jedną niewinną gębą ze zbyt dużą grzywą, którą Mel powinien na samym początku zgolić na zeroo, bo przez cały seans miałem wrażenie jakby jego wyżelowana pała unosiła hełm na jego głowie Jakiś mocniejszy zarost cokolwiek coby sprawiło, że uwierzyłbym w tego faceta ( Colinowi Farrelowi wąsik i dłuższe włosy pomogły w Miami Vice . Liczyłem na to, że Mel sprawi, że zmienię opinię o tym lalusiu...jednak tak się nie stało.Myślę, że film skorzystał gdyby obsadzili tę rolę jakimś no namem, albo aktorem zauważalnym, ale jeszcze szukającym złotego strzału. No nic czasu nie cofnę, no to wymienię pozytywy. Jak na 45 milionowy budżet i niewielkie lokacje do popisu, to film wygląda jakby był zrobiony za trzy razy tyle. Widać rękę znakomitego reżysera, który wykorzystuje wszelkie środki, aby to wszystko jakoś wyglądało. Sekwencje bitewne brutalnością prawie, że dorównują Szeregowcowi, inaczej jest to najlepszy film ukazujący kampanię na Pacyfiku. Bezproblemowo zjada na śniadanie wszelkie seriale HBO, Cienkie czerwone linie itp. Pochwalę też kreację Hugo Weaving aka agent Smith z Matrixa. Wiarygodnie ukazał podejście do wojny i jej tragicznych skutków. Tak więc wszystko pięknie ładnie gdyby nie on... i ta cukierkowość, która z postawy nieco innego aktora w tej roli byłaby bardziej wiarygodna i miałby u mnie spokojnie 9/10, a tak za całość i kapitalną realizację 7/10.
P.S. Tłumaczę sobie to, że Mel nie mógł postąpić inaczej i obsadzić kogoś obcego w tej roli, wolał zagrać to bardziej bezpieczniej, aby przyciągnąć do tego więcej widzów. Nich mu będzie, wierzę że kiedy się wybije to skręci nam taki film po którym nie wyjdziemy z kina o własnych siłach.
Ocena do weryfikacji po następnym seansie, ale na pewno nie postawię go na równi z Braveheart, Pasją, czy Apocalypto, ale do kina warto się wybrać.
P.S. Tłumaczę sobie to, że Mel nie mógł postąpić inaczej i obsadzić kogoś obcego w tej roli, wolał zagrać to bardziej bezpieczniej, aby przyciągnąć do tego więcej widzów. Nich mu będzie, wierzę że kiedy się wybije to skręci nam taki film po którym nie wyjdziemy z kina o własnych siłach.
Ocena do weryfikacji po następnym seansie, ale na pewno nie postawię go na równi z Braveheart, Pasją, czy Apocalypto, ale do kina warto się wybrać.