16-09-2018, 13:53
Post pod postem, ale to trudno. Może ktoś obejrzał pierwszy sezon “Castle Rock“, to powie w tym wątku coś od siebie.
"Castle Rock". Serial, który zyskał własny styl, własne nieodgadnione misterium. Po finale pierwszego sezonu jestem pełny jakichś dziwnych obłych emocji, specyficznego przytłoczenia, które nie chce mnie opuścić. Metafizyczna surowizna, w którą wpleciono głęboką, jakby bez dna, czerń, zło, ciemność — coś naprawdę niejasnego i niewytłumaczalnego, oraz zwykłe wydawałoby się normalne ,,ludzkie historie" to wielki atut tej 10-odcinkowej produkcji. To coś, co, jeśli czytaliście twórczość Kinga to pewnie to uchwyciliście, jest jednym z elementów, cegiełek, dzięki którym ten autor buduje swoje Uniwersum, a w "Castle Rock" dostaliśmy tego skompensowaną wersję.
Ostatnie 10 minut finałowego, wieńczącego pierwszy sezon serialu, odcinka, wdarły siłą chłód i paraliżujące przytłoczenie do mojego zaangażowanego w serial umysłu. Scena w prowizorycznym więzieniu na posterunku policji w "Castle Rock" wypatrasza nasze poczucie stałości psychicznej, jakiejś normalności i bezpieczeństwa. Dwóch Deaverów w celi, przy czym do końca tego wątku jeszcze nie zanalizowałem, a jeden z nich przebiega obłąkańczym wzrokiem po pomieszczeniu i celach obok. To jest właśnie zachowanie ,,Dzieciaka". Prowokuje on napad złości, niemożliwej wręcz agresji u więźniów i na całym posterunku. "Dzieciak" przyciąga zło, i coś w tym jest.
Szykuje się nam sezon drugi, bo tajemniczy Deaver znów trafił do klatki...
A Wy, jak oceniacie cały pierwszy sezon “Castle Rock“? Ja stawiam serialowi ocenę: 9/10. Takiego głębokiego, pierwotnego ukazania istoty zła jeszcze nie widziałem. Wstrząsające wyciskające eteryczne soki czegoś dużo głębszego niż zło, widowisko.
"Castle Rock". Serial, który zyskał własny styl, własne nieodgadnione misterium. Po finale pierwszego sezonu jestem pełny jakichś dziwnych obłych emocji, specyficznego przytłoczenia, które nie chce mnie opuścić. Metafizyczna surowizna, w którą wpleciono głęboką, jakby bez dna, czerń, zło, ciemność — coś naprawdę niejasnego i niewytłumaczalnego, oraz zwykłe wydawałoby się normalne ,,ludzkie historie" to wielki atut tej 10-odcinkowej produkcji. To coś, co, jeśli czytaliście twórczość Kinga to pewnie to uchwyciliście, jest jednym z elementów, cegiełek, dzięki którym ten autor buduje swoje Uniwersum, a w "Castle Rock" dostaliśmy tego skompensowaną wersję.
Ostatnie 10 minut finałowego, wieńczącego pierwszy sezon serialu, odcinka, wdarły siłą chłód i paraliżujące przytłoczenie do mojego zaangażowanego w serial umysłu. Scena w prowizorycznym więzieniu na posterunku policji w "Castle Rock" wypatrasza nasze poczucie stałości psychicznej, jakiejś normalności i bezpieczeństwa. Dwóch Deaverów w celi, przy czym do końca tego wątku jeszcze nie zanalizowałem, a jeden z nich przebiega obłąkańczym wzrokiem po pomieszczeniu i celach obok. To jest właśnie zachowanie ,,Dzieciaka". Prowokuje on napad złości, niemożliwej wręcz agresji u więźniów i na całym posterunku. "Dzieciak" przyciąga zło, i coś w tym jest.
Szykuje się nam sezon drugi, bo tajemniczy Deaver znów trafił do klatki...
A Wy, jak oceniacie cały pierwszy sezon “Castle Rock“? Ja stawiam serialowi ocenę: 9/10. Takiego głębokiego, pierwotnego ukazania istoty zła jeszcze nie widziałem. Wstrząsające wyciskające eteryczne soki czegoś dużo głębszego niż zło, widowisko.