06-08-2018, 13:53
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-08-2018, 15:42 przez Mateusz.
Powód edycji: usunięcie cytatu
)
Moje fanowskie gusta pod względem filmów sci-fi, fantasy i horror z lat 50-60- tych zdominowała ostatnio produkcja: "Najeźdźcy z Marsa" z 1953r. Obejrzałem ją 2 dni temu, późnym kładącym człowieka do snu, wieczorem. Udało mi się doświadczyć jej niebywałych uroków w wersji z lektorem (w sieci film można znaleźć, z Maciejem Gudowskim jako lektorem, emitowany przez "TVP Kultura"), ale w średniej jakości; zrestą jest to nieważne, liczył się ostateczny efekt filmu, czyli to jakie wywoła na mnie wrażenie. A wywarło i to całkiem pozytywne, mimo kostiumów, które nosili usługujący "Najwyższej Inteligencji" Marsjanie, wrażenie - a były to jakieś ni to frotowe, ni to bawełniane pantalony, których asbtrakcyjnego wyglądu dopełniały dziwnie wybałuszone oczy tych istot. Umieszczenie sprytnego młokosa w centrum Osi Zdarzeń produkcji, od którego tak na prawdę wszystko się zaczęło, było dobrym, mającym w jakimś stopniu to drugie pouczające znaczenie, posunięciem. Chłopak dał radę; zlamał stereotyp naiwnego dzieciaka. Moja ostateczna, ogólna ocena filmu: 7/10.
Z trochę starszego okresu niezmiernie podobają mi się: "Zielona Pożywka" z 1973r. i "Człowiek Omega" z 1971r., w których w główne role doskonale wcielił się Charlton Heston.
A' propos powyższego obrazu Maxa Ernsta: H.P. Lovecraft miałby o czym pisać, toż to zatrważający, niszczący poczucie bezpieczeństwa psychicznego, widok, niczym opanowujące umysł Demony Zagłady!
Z trochę starszego okresu niezmiernie podobają mi się: "Zielona Pożywka" z 1973r. i "Człowiek Omega" z 1971r., w których w główne role doskonale wcielił się Charlton Heston.
A' propos powyższego obrazu Maxa Ernsta: H.P. Lovecraft miałby o czym pisać, toż to zatrważający, niszczący poczucie bezpieczeństwa psychicznego, widok, niczym opanowujące umysł Demony Zagłady!