04-04-2024, 13:04
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia...
Szklana pułapka (1988) [Blu-ray, napisy]
Film, który nigdy mi się nie znudzi, w te święta znowu przypomniał jak bardzo kino zmieniło się na gorsze w ostatnich latach. Minusy? Od zawsze DH1 ma dla mnie jeden spory zgrzyt, dlatego nie wystawiam mu maksymalnej oceny. Postawiłem na oglądanie z płyty Blu-ray ze względu na milion razy lepsze tłumaczenie niż na płycie UHD. Jakość blu jak najbardziej w porządku, choć po zapoznaniu się z kilkoma scenami w 4K czasami zwracałem uwagę na przepalenia w jasnych partiach obrazu.
Powtórka w przeddzień zwycięskiej Oscarowej gali...
Oppenheimer (2023) [Blu-ray, lektor]
Większość statuetek - jak nie wszystkie - jak najbardziej zasłużone. To zdecydowanie najlepiej napisany przez Nolana film od czasu Prestiżu, a pod względem realizacji miałbym max. dwie niewielkie uwagi. Nie jest i nie będzie to dla mnie top jego filmografii ponieważ nie jest to "moja bajka" (biografia akurat tej konkretnej osoby osadzona w tym czasie - wolę Nolana kręcącego kino akcji), ale doceniam i szanuję, bo naprawdę wielkie to kino. Obraz na Blu-ray bez zastrzeżeń, dodatki też w porządku, choć o samej realizacji trochę mniej niż zakładałem, szczególnie o kluczowej scenie wybuchu.
W pewien weekend złapało mnie na podśpiewywanie piosenek z GotG, żona się zaraziła i zaproponowała powtórki...
Strażnicy Galaktyki (2014) [Blu-ray, napisy]
Niespełna 10 lat temu Strażnicy byli dla mnie po prostu fajnym filmem. Dziś - po czterech seansach i w czasach kompletnego upadku MCU - wydają mi się jeszcze fajniejsi! Zarąbista rozrywka, mimo tego, że w pierwszej połowie sporo tekstów to tona ekspozycji, a Gunn nie potrafił jeszcze dość dobrze kręcić akcji.
Strażnicy Galaktyki 2 vol. 2 (2017) [Blu-ray, napisy]
Obejrzany po raz trzeci. Niewiele gorszy (nierówny humor) od Vol. 1, a pod pewnymi względami nawet lepszy (bardziej nasycona kolorystyka, lepsze sceny akcji, bardziej wzruszający finał). Obie części uważam za czołówkę MCU. Trzeba się zastanowić nad zakupem Vol. 3.
A ostatnio chodził za mną Bond. James Bond. Powtórzyłem więc filmy z Daltonem, których nie widziałem ponad 12 lat.
W obliczu śmierci (1987) [Blu-ray, lektor]
Kiedy widziałem tę część w 2008 i 2011 roku powtarzając całą serię ciągiem, bardzo mi się podobała. Myślę, że był to efekt oglądania jej po kilku campowych Bondach z Connerym i Moorem, którymi mogłem być już zmęczony, a twórcy zaserwowali próbę zmiany w bardziej realistyczne/szpiegowskie rejony. Dziś - powtarzając film z marszu, bez przypominania poprzedników - wydaje mi się on raczej średnio udaną próbą odświeżenia serii. Fabuła niby jest ciekawa (Bond powoli odkrywa kto zrobił co i dlaczego, i dla odmiany nie jest to zły megaloman z tajną bazą starający się przejąć władzę nad światem), ale wszystkie karty zostają rozdane gdzieś w połowie, przez co druga to już tylko ciągnące się, niezbyt ekscytujące sceny akcji (wrażenie robią tylko popisy kaskaderskie w scenie z samolotem). Film wydał mi się o kwadrans za długi, z kiepskimi łotrami (dwóch cwaniaków, którzy są bardziej śmieszni niż groźni, o wiele lepiej wypada ich blondwłosy henchman) i marną, słabiutko zagraną dziewczyną Bonda. Oceniłbym film lekko pozytywnie ze względu na dobrą pierwszą połowę i piosenkę a-ha.
Licencja na zabijanie (1989) [Blu-ray, lektor]
Zdecydowanie ten lepszy Bond z Daltonem. W sumie niewiele Bonda w tym Bondzie, gdzie twórcy znowu dokonali zmiany gatunkowej, tym razem na 80sowe kino zemsty. Najbliżej tej części do Quantum of Solace, gdzie OO7 również zerwał się ze smyczy i szukał zemsty na własną rękę. Licencja w kilku aspektach przegrywa z drugim filmem Craiga, ma jednak lepszą historię, więcej treści, świetną akcję (zwłaszcza finał z cysternami), zdecydowanie lepszych złoczyńców(!!) i dwie zniewalające dziewczyny (Pam Bouvier to moja ulubiona Bond-Girl do czasu Vesper). Rażą mnie tu tylko te dwie sceny z Ninja (pasują jak garbaty do ściany) i ostatnia z Felixem (koszmarna pod każdym względem!) - obie do wywalenia. Btw. to pierwszy Bond jakiego oglądałem - pewnie tylko z 25-30 minut jak byłem dzieciakiem, ale ma za to u mnie mały plusik.
Timothy Dalton był w porządku. To dobry aktor, który miał wygląd i charyzmę Bonda, ale pod jednym względem jest dla mnie najsłabszym agentem OO7 - brakuje mu szarmanckiego uroku kobieciarza. Od pierwszej sceny Doktora No z Sylvią Trench wiemy, że Bond to przystojniak, który z łatwością uwodzi kobiety, a także jest przez nie uwodzony. Tak było w przypadku wszystkich jego poprzedników oraz następców. Dalton z kolei nie uwodził w swoich filmach żadnej panny, a sam "rwany" był tylko trzykrotnie, z czego raz jest to w formie żartu (pre-title sequence pierwszego filmu), raz może mieć to drugie dno (Lupe starająca się uwolnić od Sancheza), a ten główny był dla mnie mało przekonujący (Pam na motorówce bez paliwa). Dalton-podrywacz nie istnieje, w dodatku nieprzekonujący wydawał mi się w chwilach gdy sypał jakimś one-line'rem, które w scenariuszu The Living Daylights mogły być pozostałością z draftu pisanego jeszcze z myślą o Rogerze Moorze (a później o Brosnanie). Także ode mnie okejka, ale stawiam go wyżej tylko od Australijczyka.
Jeszcze jedna sprawa - Christopher Nolan musi bardzo lubić te filmy (o czym zresztą sam kilkukrotnie wspominał). Przy powtórce rzuciły mi się w oczy co najmniej trzy sceny/motywy "pożyczone" przez niego w Batman Begins i jeden w The Dark Knight Rises.
Szklana pułapka (1988) [Blu-ray, napisy]
Film, który nigdy mi się nie znudzi, w te święta znowu przypomniał jak bardzo kino zmieniło się na gorsze w ostatnich latach. Minusy? Od zawsze DH1 ma dla mnie jeden spory zgrzyt, dlatego nie wystawiam mu maksymalnej oceny. Postawiłem na oglądanie z płyty Blu-ray ze względu na milion razy lepsze tłumaczenie niż na płycie UHD. Jakość blu jak najbardziej w porządku, choć po zapoznaniu się z kilkoma scenami w 4K czasami zwracałem uwagę na przepalenia w jasnych partiach obrazu.
Powtórka w przeddzień zwycięskiej Oscarowej gali...
Oppenheimer (2023) [Blu-ray, lektor]
Większość statuetek - jak nie wszystkie - jak najbardziej zasłużone. To zdecydowanie najlepiej napisany przez Nolana film od czasu Prestiżu, a pod względem realizacji miałbym max. dwie niewielkie uwagi. Nie jest i nie będzie to dla mnie top jego filmografii ponieważ nie jest to "moja bajka" (biografia akurat tej konkretnej osoby osadzona w tym czasie - wolę Nolana kręcącego kino akcji), ale doceniam i szanuję, bo naprawdę wielkie to kino. Obraz na Blu-ray bez zastrzeżeń, dodatki też w porządku, choć o samej realizacji trochę mniej niż zakładałem, szczególnie o kluczowej scenie wybuchu.
W pewien weekend złapało mnie na podśpiewywanie piosenek z GotG, żona się zaraziła i zaproponowała powtórki...
Strażnicy Galaktyki (2014) [Blu-ray, napisy]
Niespełna 10 lat temu Strażnicy byli dla mnie po prostu fajnym filmem. Dziś - po czterech seansach i w czasach kompletnego upadku MCU - wydają mi się jeszcze fajniejsi! Zarąbista rozrywka, mimo tego, że w pierwszej połowie sporo tekstów to tona ekspozycji, a Gunn nie potrafił jeszcze dość dobrze kręcić akcji.
Strażnicy Galaktyki 2 vol. 2 (2017) [Blu-ray, napisy]
Obejrzany po raz trzeci. Niewiele gorszy (nierówny humor) od Vol. 1, a pod pewnymi względami nawet lepszy (bardziej nasycona kolorystyka, lepsze sceny akcji, bardziej wzruszający finał). Obie części uważam za czołówkę MCU. Trzeba się zastanowić nad zakupem Vol. 3.
A ostatnio chodził za mną Bond. James Bond. Powtórzyłem więc filmy z Daltonem, których nie widziałem ponad 12 lat.
W obliczu śmierci (1987) [Blu-ray, lektor]
Kiedy widziałem tę część w 2008 i 2011 roku powtarzając całą serię ciągiem, bardzo mi się podobała. Myślę, że był to efekt oglądania jej po kilku campowych Bondach z Connerym i Moorem, którymi mogłem być już zmęczony, a twórcy zaserwowali próbę zmiany w bardziej realistyczne/szpiegowskie rejony. Dziś - powtarzając film z marszu, bez przypominania poprzedników - wydaje mi się on raczej średnio udaną próbą odświeżenia serii. Fabuła niby jest ciekawa (Bond powoli odkrywa kto zrobił co i dlaczego, i dla odmiany nie jest to zły megaloman z tajną bazą starający się przejąć władzę nad światem), ale wszystkie karty zostają rozdane gdzieś w połowie, przez co druga to już tylko ciągnące się, niezbyt ekscytujące sceny akcji (wrażenie robią tylko popisy kaskaderskie w scenie z samolotem). Film wydał mi się o kwadrans za długi, z kiepskimi łotrami (dwóch cwaniaków, którzy są bardziej śmieszni niż groźni, o wiele lepiej wypada ich blondwłosy henchman) i marną, słabiutko zagraną dziewczyną Bonda. Oceniłbym film lekko pozytywnie ze względu na dobrą pierwszą połowę i piosenkę a-ha.
Licencja na zabijanie (1989) [Blu-ray, lektor]
Zdecydowanie ten lepszy Bond z Daltonem. W sumie niewiele Bonda w tym Bondzie, gdzie twórcy znowu dokonali zmiany gatunkowej, tym razem na 80sowe kino zemsty. Najbliżej tej części do Quantum of Solace, gdzie OO7 również zerwał się ze smyczy i szukał zemsty na własną rękę. Licencja w kilku aspektach przegrywa z drugim filmem Craiga, ma jednak lepszą historię, więcej treści, świetną akcję (zwłaszcza finał z cysternami), zdecydowanie lepszych złoczyńców(!!) i dwie zniewalające dziewczyny (Pam Bouvier to moja ulubiona Bond-Girl do czasu Vesper). Rażą mnie tu tylko te dwie sceny z Ninja (pasują jak garbaty do ściany) i ostatnia z Felixem (koszmarna pod każdym względem!) - obie do wywalenia. Btw. to pierwszy Bond jakiego oglądałem - pewnie tylko z 25-30 minut jak byłem dzieciakiem, ale ma za to u mnie mały plusik.
Timothy Dalton był w porządku. To dobry aktor, który miał wygląd i charyzmę Bonda, ale pod jednym względem jest dla mnie najsłabszym agentem OO7 - brakuje mu szarmanckiego uroku kobieciarza. Od pierwszej sceny Doktora No z Sylvią Trench wiemy, że Bond to przystojniak, który z łatwością uwodzi kobiety, a także jest przez nie uwodzony. Tak było w przypadku wszystkich jego poprzedników oraz następców. Dalton z kolei nie uwodził w swoich filmach żadnej panny, a sam "rwany" był tylko trzykrotnie, z czego raz jest to w formie żartu (pre-title sequence pierwszego filmu), raz może mieć to drugie dno (Lupe starająca się uwolnić od Sancheza), a ten główny był dla mnie mało przekonujący (Pam na motorówce bez paliwa). Dalton-podrywacz nie istnieje, w dodatku nieprzekonujący wydawał mi się w chwilach gdy sypał jakimś one-line'rem, które w scenariuszu The Living Daylights mogły być pozostałością z draftu pisanego jeszcze z myślą o Rogerze Moorze (a później o Brosnanie). Także ode mnie okejka, ale stawiam go wyżej tylko od Australijczyka.
Jeszcze jedna sprawa - Christopher Nolan musi bardzo lubić te filmy (o czym zresztą sam kilkukrotnie wspominał). Przy powtórce rzuciły mi się w oczy co najmniej trzy sceny/motywy "pożyczone" przez niego w Batman Begins i jeden w The Dark Knight Rises.