Przycinania klatek jeszcze nie sprawdzałem, ale jest jeszcze jedna wtopa od Galapagos. Wydanie jednopłytowe z wersją kinową ( przynajmniej część nakładu ) ma wydrukowane na odwrocie specyfikacje wydania specjalnego. W lokalnym Media załatwili to naklejając nalepkę z opisem filmu na zafoliowane pudełko, zakrywając tym samym nieprawidłowe specyfikacje wydrukowane na właściwej okładce. Prowizorka, bo jak się rozpakuje film to i tak zostajemy z bublem
Wołyń
|
23-04-2017, 23:31
Jestem po seansie wersji kinowej. Zero przycinania klatek. Raz był skok na twarzy bohaterki, którego nie pamietam z kina, ale to mógł być montaż. W filmie jest sporo jump cutów.
Sprawdziłeś ten konkretny punkt o którym wspomniałem? To nie jest coś, co się każdemu z miejsca rzuci w oczy (starczy, że mrugniesz i nie zobaczysz) ale nie jest to też jump-cut. Jakby ktoś jeszcze oglądał, niech da znać, bo na chwilę obecną jest o tym wzmianka w recenzji, może trzeba będzie dopisać, że nie wszystkie tak mają. Podobne zacięcia miałem na "Twierdzy" ale tam nie było ich na kompie ani po zrobieniu kopii zapasowej, tutaj są nadliczbowe klatki bez względu na czym puszczam.
13-09-2017, 22:46
(13-09-2017, 18:53)wolfman napisał(a): Tylko wybiórcze wydania edycji limitowanej są w tekturce? 2BD bywa w tekturce? Dobrze wiedzieć, wiem na co polować
14-10-2017, 23:53
Czekałem na promocję, zatem dopiero ostatniego wieczora obejrzeliśmy film z BD. Gieferg napisał: „Problemem z pewnością jest montaż. Po pierwsze - często mamy tu cięcia z ujęcia w to samo ujęcie, czasami zabieg ten bywa usprawiedliwiony (jak choćby w scenie, w której Petro pije na weselu), miejscami jednak trudno powiedzieć, co miało na celu cięcie, które wygląda jak amatorska sklejka, czy wręcz przeskok o kilka klatek spowodowany uszkodzeniem płyty - a takich przypadków nie brakuje”. http://filmozercy.com/wpis/wolyn-recenzja-filmu-i-wydania-blu-ray Oczywiście rozumiem takie odczucia. Jednak w mojej ocenie chodziło o czynności celowe. Pamięć ludzka działa dość selektywnie. Traumatyczne przeżycia bywają niekiedy rejestrowane wyłącznie jako „kadry”, niekoniecznie kompletne i systematycznie poukładane. Dla twórców danego filmu „niemymi bohaterami” akcji bywają po prostu widzowie. Zatem MY, odbiorcy „Wołynia”, mieliśmy to zobaczyć właśnie w ten sposób, jakby z perspektywy uczestników owych wydarzeń (?). Takie jest moje zdanie. Gieferg napisał: „Film cechuje naturalna, choć z lekka przygaszona kolorystyka, niezbyt podkręcony kontrast, a także wyraźna "ziarnistość", co szczególnie widać w ciemniejszych partiach obrazu i scenach nocnych, oraz tych mających miejsce we wnętrzach (zaznaczę od razu, że nie uważam tego za wadę)”. http://filmozercy.com/wpis/wolyn-recenzja-filmu-i-wydania-blu-ray Tak, zgoda Gieferg. Mam w tej kwestii luźne spostrzeżenia… Nigdy nie obejrzałem żadnego filmu z BD (w całości) na telewizorze LCD. Do tego celu służy mi wyłącznie projektor DLP (technologia upowszechniona w kinach). Osoby zainteresowane „konkurującymi” technologiami z łatwością znajdą w sieci opisy porównawcze. Ale do rzeczy… 1. Na niewielkim telewizorze LCD „Wołyń” nico poraził mnie ziarnem (a jestem zwolennikiem „kaszki’). Szczególnie w partiach ciemnych obrazu. 2. Podczas oglądania filmu na ekranie blisko stu calowym (projektor DLP), ziarno oceniłem jako optymalne. Kadry nocne / zacienione także nie budziły moich zastrzeżeń. Dodam, że posiadam rzutnik dość porządnie skalibrowany. Nie majstruję przy funkcjach związanych z ostrością obrazu 3. „Pastelowe” kolory oczywiście wspierają klimat tego trudnego filmu…
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.
Cytat:Oczywiście rozumiem takie odczucia. Jednak w mojej ocenie chodziło o czynności celowe. Pamięć ludzka działa dość selektywnie. Traumatyczne przeżycia bywają niekiedy rejestrowane wyłącznie jako „kadry”, niekoniecznie kompletne i systematycznie poukładane. Dla twórców danego filmu „niemymi bohaterami” akcji bywają po prostu widzowie. Zatem MY, odbiorcy „Wołynia”, mieliśmy to zobaczyć właśnie w ten sposób, jakby z perspektywy uczestników owych wydarzeń (?). Takie jest moje zdanie Nie oglądałem innych filmów Smarzowskiego (i nie zamierzam, nie odpowiada mi jego styl, a zwykle nie porusza interesującej mnie tematyki, więc why bother?), ale słyszałem, że w nich także odwala takie montażowe szopki - jeśli to prawda to powyższe tłumaczenie traci rację bytu bo wtedy wychodzi na to, że po prostu reżyser tak lubi więc tak robi i tyle.
Z powodów, o których wspomniałem wcześniej, tego typu montaż bardzo mi w dyskutowanym filmie odpowiadał. Zatem jeśli Smarzowski (tylko) lubi takie „szopki”, to za „Wołyń” ma u mnie batonika. W latach 80 – tych trochę kręciłem kamerami 8 / 16 mm. Oczywiście wszystkie taśmy wywoływałem i montowałem osobiście. W krótkim filmiku o narkomanie zaryzykowałem od groma sklejek, gdyż zależało mi na dynamicznych przebitkach ukazujących odurzającego się ćpuna w konfrontacji ze starymi nagrobkami. Raczej nikt nie miał problemu w interpretacji mojej wizji. Dość często „metoda Smarzowskiego” wykorzystywana bywa w psychodelicznych filmach grozy. Prawie zawsze w tych obrazach chodzi o ukazanie „przeskoków czasowych” związanych z krótkotrwałymi utratami świadomości bohaterów, tudzież wyeksponowanie u nich luk pamięciowych. Zatem co „poeta” miał na myśli? Hmm, każdy to może rozstrzygnąć wedle własnego uznania. Edit: Zapomniałem. Podczas oglądania innych filmów Smarzowskiego zwrócę jeszcze większą uwagę na montaż. Jeśli zauważę jakieś konotacje pomiędzy cięciami a fabułą, to wspomnę o tym na forum.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.
Możesz sprawdzić czy widać przeskok w 2:14:41 (kilka klatek się powtarza) wersji kinowej?
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości |