Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy i seriale na serwisach streamingowych
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37
Netflix
"Upiorne opowieści o zmroku"
Następny typowy przedstawiciel amerykańskiego horroru z małolatami w roli głównej, gdzie kolejno ktoś/coś się ich pozbywa, a
na końcu przeżywa jedno/kilka z nich.
Opowieść osnuta wokół motywu zbrodni i kary, konsekwencji z tego wynikających, w tle przewijają się wątki dot. maltretowania dzieci, nt czarnej magii.
Jest tam też trochę nieporozumień, np: po co trzeba było zamieniać tego małolata w stracha, jak książkę zwinęli
inni, po co ten stworek na posterunku policji zamordował tego policjanta, jak przecież ucierpieć miały tylko te dzieciaki za zabranie tej księgi. Albo dlaczego ta Sarah odpuściła jednej z tych dziewczyn, bo ją chwilowo uratowali i zamiast jeszcze raz ją załatwić jakąś opowiastką, "pozwala" jej wylądować w psychiatryku.

W filmie też jest przemyconej trochę propagandy politycznej, bo skoro ten Ramon uchylał się od służby wojskowej i za to mógł ponieść karę, to teraz musi koniecznie zmazać te winy i zrobić z siebie mięcho armatnie...
A skoro ta dziewczyna przeżyła, przejęła tą księgę i te umiejętności, to co za problem przywrócić tych małolatów
światu, w ogóle dziwne dlaczego się nie spytała tej Sarah, jak ich odzyskać. I dlaczego chce tylko ich ściągnąć, a nie tego gościa zamienionego w stracha i tego policjanta.

Zakończenie ogólnie słabe, liczyłem, że wszyscy w jakiś sposób zginą/znikną, a tą dziewczynę czeka los tej Sarah, zamkniętej w innej rzeczywistości w tej celi, książka zostanie przez kogoś odnaleziona, a opowieści będą przekazywane z pokolenia na pokolenie jako miejskie legendy ku przestrodze innym...
4/10 za motyw z tą księgą i pozbycie się tych dzieciaków poprzez materializację w świecie rzeczywistym potworów z jakichś opowieści, legend albo ten myk z czerwonym pokojemWink, wygląd potworków (strach na wróble, pająki, ten stwór w tym szpitalu, który wciągnął do swojego ciała tego chłopaka, stwór na posterunku policji)
(10-01-2021, 14:26)shaman72 napisał(a): [ -> ]Aż nabrałem ochoty na obejrzenie „Stacji arktycznej Zebra” lub „Tylko dla orłów” Wink Śnieżne klimaty Smile

Mnie też naszło na śnieżnie klimaty i dodałbym do Twojego zestawu jeszcze "Bear Island" z 1979 w gwiazdorskiej obsadzie. Dziwne, że jeszcze tego nie wydali na blu-ray.
Oj tak, szkoda, fajne filmidło.Plakaty wtedy świetne też były.
Psycho Goreman



Uhaha zajebisty omaĝe dla kina grozy, horrorów i SF z lat 80tych. Wyobraźcie sobie dzieciaka który ma władze nad Hellraiserem i może sobie z nim zrobić co zechce a wszystko okraszone mixem ze świata kultowych Critters , Masters of Universe - He-Mana , The Thing ( na pewno jest tego więcej ) oraz świetnej komedii wynikającej z tego wszystkiego. Genialne krwawe mordy, praktyczne efekty, charakteryzacja i pomysł na galaktyczne stwory, sprawia że z jednej strony czuje się respekt i grozę a z drugiej zajebiście się przy tym bawi. Ogląda się to z bananem na ryju i już wiem kto jest idealnym pretendentem do bycia kultowcem podczas domówek przy piwku. 9/10 Więcej takich filmów.
Na którym serwisie to oglądałeś?

Uatu_TheWatcher

Jak już jesteśmy w temacie rozrywki płynącej z platform streamingowych, a ściślej z świata filmu i serialu azjatyckiego, nie byłbym sobą gdybym nie polecił następującego tytułu w tej kwestii, a mianowicie: "Alice in Borderland". Ów tytuł to serial aktorski (nie animowany) z nurtu fantastyczno-naukowego, mieszczący się w podgatunku wirtualnej rzeczywistości, równoległych światów, czy motywu cyber-rzeczywistości etc. Produkcja ta swą premierę miała w 2020 roku, na platformie Netflixa. Wystartowała z pierwszym sezonem; druga seria po zadowalających wynikach oglądalności pierwszej jest mega pewna. "Alice in Borderland" opowiada o grupie typowych ,,młodych dorosłych" kumplach: maniaku gier komputerowych i dwójce jego przyjaciół, którzy w wyniku niewytłumaczalnych, wymykających się logice wydarzeń, trafiają do dziwnej wersji Tokio. Momentalnie zostają wplątani w dziwną intrygę: przymusowy udział w ,,pewnej" grze. I nie jest to jakoby ,,jakaś tam" zwykła gra video, lecz rozgrywka, nazwijmy to, ,,live action", tocząca się w normalnej rzeczywistości: pośród geometrii miejskiej opustoszałego, jak po jakiejś eksterminacji, równoległego Tokio. Aby przeżyć w tej wersji gigantycznej tokijskiej metropolii, kumple wraz z innymi ludźmi, których napotkają po drodze, muszą wziąć udział w niebezpiecznej, wieloetapowej grze, której mówiąc najprościej... stawką jest życie. Ich jedynym ułatwieniem, a tak właściwie sposobem na interaktywny kontakt z sercem gry i jej mistrzem, jest telefon komórkowy (smartfon), przez który dostają alerty odnośnie czasu trwania danego etapu gry, liczby graczy w rundzie, czasu pozostałego do np. wydostania się z ,,pokoju pułapki" w etapie, czy odnalezienia pośród multum pomieszczeń tzw. azylu, prowadzącego do kolejnej rundy gry, kończącej etap.

Obejrzałem cały pierwszy sezon "Alice in Borderland", jak na mnie przystało... ekspresowo - co dzień po jeden, dwa odcinki, więcej nie, gdyż oglądanie seriali taśmowo psuje ich odbiór i cały wieloaspektowy wydźwięk, a dla mnie watching serialowo-filmowy jest czymś więcej niż zapychaniem czasu wolnego; to pasja wypełniająca mnie po brzegi - po ostatnią komórkę mojego jestestwa. I to, co z pierwszego strzału o tej śmiałej produkcji muszę dobitnie stwierdzić, to to, że Japończycy stworzyli w ramach tych 8-miu odcinków świetny, czytelny, płynnie rozegrany aktorsko, z odpowiednim tempem akcji i niewylewnymi efektami specjalnymi serial. Wizualizacyjnie (a może było to zrealizowane bez udziału ulepszeń komputerowych) ,,wirtualne Tokio" a'la Tokio 2.0, w "Alice in Borderland" prezentowało się wręcz przytłaczająco dobrze, rozlegle i inteligentnie, pochłaniając widza w sedno tematu cyber-post-zagłady. Apokaliptyczna wizja - choć co prawda trochę łagodna - najważniejszej metropolii Japonii, uwydatniona w tymże serialu, sprawdza się do tego stopnia, że wzmacnia ona do wysokiego pułapu napięcie i atmosferę w fabule tytułu, ba, w każdej cząstce tej produkcji - we wszystkim, co ją tworzy. Dzięki temu serial zyskuje coś z suspensu i tajemnicy; widz może odczuwać to samo zagrożenie, co bohaterowie "Alice in Borderland", z powodu ogromnego, pustego i wyludnionego miasta, które paradoksalnie może przyprawiać o klaustrofobię!

Po oglądnięciu dwóch pierwszych odcinków "Alice in Borderland", obraz ten oceniłem na: 7,5 na 10; ciekawie zrobiło się w rozwoju prezentowanych tu wydarzeń, po trzecim odcinku (w tym epizodzie wydarzyło się coś, czego ogólnie scenarzyści niechętnie dokonują - pisząc scenariusz dla jakiejś produkcji, bez względu na gatunek, który by ona prezentowała). Finalnie całe 8 epizodów japońskiej perełki Netflixa oceniłem na: 8/10.

Tytuł polecam w opór! Perła w koronie seriali sci-fi; coś zbyt słabo docenianego!
Upiorne Opowieści po Zmroku (netflix). Miła niespodzianka bez fajerwerków. Zamiast typowego horroru mamy do czynienia z solidnym teen movies w klimacie It. Z niezłym budżetem i slasherem stojącym na skrzyżowaniu Koszmaru z Ulicy Wiązów z Oszukać Przeznaczenie. Poziomem nie zbliża się do Stranger Thingsów czy Lata 86, ale już gdzieś tam gra w jednej lidze ze współczesnym To. 5,5/10

Jak zostałem Gangsterem. Historia Prawdziwa (netflix). Udana rzecz jak na taką konwencję. Dobrze się ogląda i nie częstuje nas bzdurami znanymi z filmów Vegi. Wyciąga maksa w swojej kategorii wagowej. Szkoda tylko, że końcówka niepotrzebnie rozciągnięta. Przydałoby się niedopowiedzenie. Zacząłem oglądać ostatnio utrzymany w podobnej poetyce Proceder i tam spasowałem po 20 minutach (pewnie dokończę). Może to przez pojawienie się na ekranie Kożuchowskiej, a może przez to, że Gangster okazał się udaną pozycją. 6/10

Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (netflix). Trochę takie połączenie teatru telewizji z trudną sprawą, ale chwyta za serducho. I rodzi bunt w człowieku w stosunku do tamtego czasu i tamtych wydarzeń. 6/10

Kariera Nikodema Dyzmy (bluray, pożyczony od znajomego). Znakomity Wilhelmi, jeszcze lepszy Pokora, a do tego cudownie ponadczasowe "królu złoty", ale jednak mimo uniwersalności opowieści gdzieś tam już ne broni się tak fajnie jak Alternatywy 4. Zwłaszcza irytują te wątki damsko-męskie. 6/10

Tenet (4K, pożyczony od znajomego). Technicznie na pewno znakomicie, dźwiękowo też niczego sobie. Do tego będący ostatnio w dobrej formie Pattinson nie zawodzi. Ale nie dość, że nie udało mi się poukładać puzzli fabularnych, to dodatkowo sama historia sprawiła, że nie chcę do tego wracać. 5/10

Jarocin. Po co Wolność (netflix). Typowe Gadające Głowy. Niezbyt wiele wnoszące. Jeszcze wszystko jest ok gdy bazuje to wszystko na archiwaliach z lat 80tych, ale współczesność kładzie potencjał tego dokumentu na łopatki. Ładne, a jednocześnie smutne (dobrze uchwycone, ale racczej nieświadomie) jest zestawienie młodych ludzi z wtedy i dzisiaj. Jakaś determinacja tamtego pokolenia vs apatia oraz znudzenie tych współczesnych millenialsów. I ten najlepszy czas dla polskiej muzyki czyli lata 80te. Siekiera, Variete, Republika, AyaRL itd. Z żalem 5/10

Crimson Peak. Wzgórze Krwi (netflix). Gotycki, próbujący być trochę Burtonem, del Toro. Wykreowany scenerie i dobrani aktorzy na plus, jednak z ekranu wieje nudą, a ja zdecydowanie lepiej bawiłem sie na Nieustraszonych Braciach Grimm. 4,5/10

Roma (netflix). Przez pierwszą godzinę głównie zachwyt kadrami, ale jednak wydawało się, że jest to trochę za mało. Potem jednak sama historia "przyspiesza" (cokolwiek to znaczy), a wyjęte z niej małe chwile, [które przeorały mnie totalnie, dotknęły do szpiku kości ("studencka strzelanina" oraz poród)] sprawiły, że się zakochałem. W całości. I ta końcówka, wyjęta wprost z I Twoją matkę też. Nikt tak pięknie jak Cuaron nie potrafi pokazać przemiany. Przemiany, której nie widzimy na ekranie (zachodzącej gdzieś w środku bohaterów, niekoniecznie oczyszczającej), ale która wiemy, że się dokonała. A to wszystko wrzucone jeszcze do kotła przemian społeczno-kulturowych (tutaj meksykańskich), których na co dzień nie dostrzegamy, zaplatani w swoje problemy. Wydaje się, że Cuaron robi to świadomie. Niby komunikuje, a jednak na pierwszy plan daje swoich bohaterów (kolejna rzecz o sile kobiet) z ich pozorną zwyczajnością. "Wykreowany" świat oglądamy trochę oczyma Cuarona-dziecka, trochę Cuarona-dojrzałego człowieka, które pamięta jakieś epizody z wtedy. 9/10
Usual Suspects - jakos tak po 20 minutach przypomniało mi się, że już kiedyś widziałem ten film i że mi się nie podobał, a jako, że nie byłem w stanie zaangażować się w to, co się dzieje na ekranie, po 40 minutach film dołączył do grona nielicznych filmów, które wyłączyłem w diabły i nie dokończyłem.

Dzień Bastylli...w związku z powyższym trzeba było odpalić coś krótkiego - i z początku było nawet spoko, ale z czasem robiło się coraz jednak coraz bardziej sztampowo, a nawet chwilami nudnawo. Do tego motyw z tatuażem i parę cringe'owych scenek - wychodzi takie 5/10.
(27-01-2021, 23:25)Ethan napisał(a): [ -> ]Kariera Nikodema Dyzmy (bluray, pożyczony od znajomego). Znakomity Wilhelmi, jeszcze lepszy Pokora, a do tego cudownie ponadczasowe "królu złoty", ale jednak mimo uniwersalności opowieści gdzieś tam już ne broni się tak fajnie jak Alternatywy 4. Zwłaszcza irytują te wątki damsko-męskie. 6/10

Tenet (4K, pożyczony od znajomego). Technicznie na pewno znakomicie, dźwiękowo też niczego sobie. Do tego będący ostatnio w dobrej formie Pattinson nie zawodzi. Ale nie dość, że nie udało mi się poukładać puzzli fabularnych, to dodatkowo sama historia sprawiła, że nie chcę do tego wracać. 5/10
To chyba nie są filmy z serwisów streamingowych, to pisz w odpowiednim wątku. Już chyba ktoś zwracał na to uwagę.
A co do Janka Wiśniewskiego to Pszoniak tam fantastycznie wypadł w roli Gomułki.

Uatu_TheWatcher

Johnny English Reaktywacja, film z gatunku kina akcji, coś z rodzaju dość specyficznej parodii filmów ,,bondowskich", szpiegowskich, i tych obrazów z motywami intryg politycznych, obejrzane wczoraj klimatyczną wieczorową porą, na NETFLXie. To film z grą jednego, fantastycznego aktora, Rowana Atkinsona, czyli wypisz wymaluj tytułowego ,,Jasia Fasoli" - stąd humor na tyle wysmakowany, że najbardziej akceptowalny przez miłośników tej właśnie najbardziej kultowej roli Atkinsona. Widzowie przepadający za ,,Jasiem Fasolą" po prostu będą zachwyceni, zaś ci entuzjaści komedii znudzeni tego rodzaju grą Brytyjczyka (jakby było to przysłowiowe odgrzewanie kotletów), raczej nie będą zadowoleni. Finalnie filmowi "Johnny English Reaktywacja (2011)" wystawiłem notę: 7/10!

Poniżej, moi drodzy typowy Atkinson w modyfikowanej roli Jasia Fasoli, w "Johnny English Reaktywacja (2011)". Ha!



Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37