30-06-2024, 17:03
"Miałem siedem lat i podczas urodzinowej imprezy zaproszono mnie do kina. Piękna sala, seans - Cinerama. Ekskluzywne siedzenia, nagle otwierają się kurtyny i rusza spektakularny film. How West was Won - Jak zdobyto Dziki Zachód. Pierwsza scena, która zapadła mi w pamięci to James Stewart płynący na kanu po masywnym jeziorze. Napotkał na swojej drodze osadników, ubranych w skóry z elementami piór z innymi historycznymi akcentami. Powiedziałem sobie wtedy, że chcę wiedzieć skąd ci ludzie tak naprawdę pochodzą, chcę takiego życia. Dosłownie przed osiemnastym rokiem życia zbudowałem chyba trzy wersje kanu i płynąłem nimi przez największe rzeki w stanach. To była idea wielkiej Ameryki, która była niczym ogrodem edenu biblijnym raju stworzonym przez Boga dla pierwszych ludzi. Przed wielkim ruchem pierwszych amerykańskich osadników. Wtedy tak naprawdę zakochałem się w Westernach. Kevin Costner"
Piękny epilog, który znakomicie oddaje ogólny dizajn i zamysł Horizon: An American Saga - epickiej podróży w nieznane dzikiego zachodu. Costner stworzył wymarzony list miłośny do ameryki z czasów pierwszych osadników, konfliktów międzykulturowych w kraju praktycznie pozbawionym prawa. Ta epicka podróż składająca się z wielu płaszczyzn unikalnych w swoim opowiadaniu, które skradły moje serce już od pierwszych minut. Jesteśmy wręcz wrzuceni w świat dzikiego zachodu, obserwujemy niczym duch zmagania się tych ludzi z trudami codziennego życia:
- Walki z Indianami tutaj pokłon, bo nigdy nie widziałem tak realistycznie sfilmowanej jatki z udziałem tych czerwonoskórych tubylców, przez co wielokrotnie czułem niepokój a nawet wzruszenie takie to było prawdziwe i wstrząsające jednocześnie.
- Trudu ogólnego życia w tamtych czasach, gdzie wszystko jest niepewne i za każdym rogiem można stracić życie.
- Ciepła rodzinnego, miłości do drugiego człowieka w miejscu w którym nie powinno jej być.
Ta skakanka po różnych etapach życia dzikiego zachodu jest tak znakomicie i umiejętnie nakręcona, że poczułem się jak Costner podczas pierwszego seansu How West was Won a to w dzisiejszych standardach współczesnego kina to naprawdę wyjątkowa rzecz. Mimo bitych trzech godzin nie odczułem ani razu zmęczenia i znużenia na tym epickim spektaklu. Wszyscy aktorzy zostali znakomicie wykorzystani i dają z siebie wszystko. Naprawdę każda najmniejsza rola wnosi coś wyjątkowego.
W szczególności Michael Rooker, dzięki któremu nawet śmiechłem a wejście Costnera jadącego w kierunku ekranu na tle przepięknego górskiego pejzażu na zawsze zapadnie mi w pamięci. Koleś jest stworzony do takich ról, niesie ze sobą takiego powera, że głowa mała. Taka prosta dziesięciominutowa konwersacja a raczej monolog kowboja, któremu Costner odpowiada tak lub nie zmiotła mnie z kinowego fotela. Brawa dla scenarzystów i samego filmowca, który tak pięknie przeniósł swój filmowy sen na wielki ekran. Horizon to prawdziwy epicki western, coś naprawdę wyjątkowego i niespotykanego w dzisiejszych czasach. Dzięki Kevin za poświęcenie i danie mi takiego filmowego klejnotu. 9+/10
Czekam na więcej i wersje reżyserską, bo miejscami widać że wiele wątków zostało wyciętych.