Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(26-12-2020, 00:06)funditto napisał(a): [ -> ]Muszę wreszcie obejrzeć Tenet
Niestety Tenet to dla mnie rozczarowanie i Nolan zalicza u mnie "strike 1". Ciekawy technicznie, ale ni to ładne (puste, nudne plenery), ni ciekawe, ni emocjonujące. Brzydki wizualnie i storytellingowo. Imho Mroczny rycerz to obok Memento i Dunkierki najlepsze, co do tej pory stworzył Nolan.

Ja tymczasem zrobiłem sobie powtórkę z Event Horizon i film wytrzymuje próbę czasu. CGI co prawda razi oko (na szczęście z rzadka), ale scenografia, historia i efekty praktyczne dają radę. Szkoda, że studio nie pozwoliło Andersonowi na więcej i wiele ciekawych scen finalnie nie pojawiło się w filmie. Obejrzany po latach spodobał mi się nawet bardziej niż kiedy oglądałem go jako nastolatek w okolicach premiery.
Dzisiaj taki film w życiu by nie powstał.
The Lego Batman Movie
Powtórka na Blu-ray po niemal czterech latach od kinowego seansu. Wrażenia minimalnie lepsze niż w kinie (może to zasługa oryginalnej wersji językowej, w końcu obejrzałem z napisami).

[Obrazek: DecimalExcellentKentrosaurus-size_restricted.gif]

Wszystkie smaczki i podśmiechujki z mitologii Batmana na wielki plus. Kompletnie zapomniałem jak genialnie wypada sama animacja, postacie nie wyglądają jak CGI, a jak poruszające się plastikowe klocki, bardzo realistyczne, bardzo namacalne (obraz na Blu wygląda do-sko-na-le). To chyba druga pod względem technicznym najlepsza animacja po Toy Story 4, w dodatku wykonana za niespełna połowę budżetu filmów Pixara. Szacun. Gorzej z resztą. To nie jest tak, że dla mnie liczy się jedynie poważny, mroczny Batman, a wersji komediowej nie trawię. Wręcz przeciwnie, chętnie bym się z niego pośmiał, ale humor w Lego Batmanie raz we mnie trafia, dwa razy nie. W dodatku sama konwencja i ogrom szalonej akcji sprawiają, że po pewnym czasie film robi się męczący, myślę że tylko by mu pomogło odchudzenie o dobry kwadrans. Po kinie było 5/10, niech będzie zmiana na sześć na szynach, bo mimo wszystko wizualnie jest to na tyle zachwycająca animacja, z porządnym przesłaniem i story arkiem Nietoperza, że nie chcę mieć jej ocenionej w dolnej połowie skali.
Korzystając z listopadowych promocji, zakupiłem kolekcję filmów Bruce'a Lee - His Greatest Hits 
http://filmozercy.com/filmoskop/edition/9156266

"Wejście smoka" znałem najlepiej, bo mam starsze wydanie, no i widziałem w kinie - pamiętam że nie chcieli mnie wpuścić, ale byłem z rodzicami i jakoś się w końcu udało Smile
Szał na Kung-Fu mnie jednak ominął, może byłem za mały? Nie wiem, widziałem jeszcze "Klasztor Shaolin" (będę musiał sobie odświeżyć kiedyś). W każdym razie kino kopane mnie nie wciągnęło, filmy z np. JCVD itp. to zawsze była dla mnie straszna kiszka, mogłem oglądać tylko fantastykę z elementami mordobicia jak "Uniwersalny żołnierz".

Nową jakością, takim powiewem świeżości, był Steven Seagal, jego walki były efektowne (aikido, dźwignie, przypadkowe przedmioty) oraz krótkie - facet nie zamulał jak inni, którzy nie wiedzieli kiedy skończyć. Takie filmy jak "Liberator" nadal mogę oglądać z przyjemnością.
Potem nastąpiła długa przerwa, Seagal się stoczył, a Hollywood nie miało dla mnie nic ciekawego do zaoferowania w kwestii mordobicia.

Przypadek sprawił, że obejrzałem film "Protector" (2005) i... zrobił na mnie duże wrażenie:
https://youtu.be/RHtpN0ypQuc
Zainteresowałem się. Znalazłem "Raid" (2011) i WOW, szczęka opadła Big Grin
https://youtu.be/d1LMn5HdNJ4?t=35
Azjaci podnieśli poziom, nie ma lekko, trzeba się wysilić, ale dzięki temu mamy takie mistrzowskie filmy jak John Wick 3.

Tak to w skrócie u mnie wyglądało, na oddzielny wątek zasługuje Jackie Chan, którego zawsze bardzo lubiłem i tu wracam do Bruce'a Lee:




No więc, miałem pewne obawy co do tych filmów, "Wejście smoka" zostawiłem sobie na koniec, na osłodę w razie czego Smile
Na pierwszy ogień poszła "Droga smoka", bo coś tam pamiętałem z TV (Koloseum, Chuck Norris), no i spodobało mi się, świetny klimat lat 70. Bruce Lee - rewelacyjny, ależ on był szybki. Muza w tych filmach robi świetną robotę:
https://youtu.be/WWJA9B9-sjQ
Skoro zatrybiłem, to już jechałem chronologicznie:
"Wielki szef" - najsłabsza muzyka, zabrakło jakiegoś motywu wiodącego albo był nieciekawy, bo nie utkwił mi w pamięci. 
Główny bohater nie jest krystalicznie czysty (wóda, dziwki), byłem w szoku Big Grin
Generalnie jatka jak na weselu w "Grze o tron", szok nr 2.
https://youtu.be/Rc85wXRyYIk
"Wściekłe pięści" - film lepszy od "Wielkiego szefa", ale gorzej mi się oglądało, pojawiła się polityka i rasizm, wiedziałem że są "niesnaski" między Japonią, Chinami czy też Koreą, ale dalej jest to relacja z "drugiej ręki" i nie jestem emocjonalnie związany z żadną stroną. Przykra sprawa, że takie rzeczy się zdarzają. Muza:  
https://youtu.be/4BabCtNhqeA
"Gra śmierci" - film potworek. Do nakręconej wcześniej sceny walki z udziałem Smoka, dokręcono całą resztę z dublerem. Film powstał po śmierci Bruce'a Lee.
Dałem radę obejrzeć całość tylko dzięki muzyce, która po raz kolejny nie zawodzi:
 https://youtu.be/gTL3vMQdxGY
Na jednej z płyt tego zestawu, dostępne jest oryginalne nagranie walk, które zostało pocięte i wykorzystane w "Grze śmierci",
https://youtu.be/3PPs0dKJ6rM?t=161
oraz druga część "Gry śmierci", ale nie wiem czy się kiedyś zdecyduję ją obejrzeć.

"Wejście smoka"- bez niespodzianek (lepsza jakość), dostępne jest w wersji kinowej i rozszerzonej.
https://youtu.be/E9XynlXHk5Q

Te filmy to nie są jakieś wybitne dzieła, ale to raczej wiadoma sprawa, jednak mimo że nie jestem miłośnikiem kina kopanego, świetnie się na nich bawiłem i było mi po prostu smutno, że to już koniec i następnych filmów ze "Smokiem" nie zobaczę. "Gra śmierci" uświadomiła mi, że Bruce Lee był wyjątkowy i niepowtarzalny, ten jego dubler, stara się, jakieś tam salta robi itp. wszystko to jest strasznie nudne i przewidywalne, a sceny na motorach przypomniały mi film Mission: Impossible 2, gdzie jest wyjątkowe stężenie filmowych głupot, które utrudniają oglądanie.
O muzyce wspominałem, miałem skojarzenia z westernami i Ennio Morricone.
Cechą charakterystyczną tych filmów jest to, że są krótkie, główny bohater jest w nich już w pełni ukształtowany, nie ma sytuacji, znanych z innych produkcji, gdzie najpierw dostajemy łomot, później ćwiczymy, ćwiczymy, poznajemy bohatera itd. generalnie flaki z olejem i nuda.
Bruce Lee pojawia się znikąd, niewiele o nim wiemy i po prostu wymiata.
Najbliżej tego jak siebie widział Bruce w filmach jest chyba "Droga smoka", gdzie nie musi dzielić czasu ekranowego z innymi, no i sam reżyseruje.
Szkoda, że umarł tak młodo, nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się tym co jest i wracać do tych filmów, za wyjątkiem tej nieszczęsnej "Gry śmierci", gdzie zadowolę się samą końcówką Smile
[Obrazek: Bruce_Lee_1973.jpg]
Miałem na DVD Drogę smoka i Wściekłe pięści, obejrzałem po razie i opchnąłem po 10 zeta, bo drugi raz bym nie zdzierżył (walki z udziałem Bruce'a to jedyny plus tych filmów). "Wejście smoka" trzymam, choć bardziej dla dodatków (dwa fajne dokumenty o Lee) niż samego filmu. W ogóle Lee to dla mnie bardzo ciekawa postać, ale bardziej mnie interesuje jego życie niż oglądanie jego filmów, z których tylko ostatni się do czegokolwiek nadaje (a i tak wolę czerpiący z niego garściami Mortal Kombat Tongue).

W sumie najlepsze z tego wszystkiego jest chyba to oryginalne "Game of Death" (dostępny w całości także w dodatkach do "Wejścia smoka" gdzie go miałem okazję obejrzeć), filmik na YT który wrzuciłeś ma niestety spieprzony framerate.
Tenet - kupiony w ciemno, bo bardzo lubię twórczość Nolana. Niestety jestem rozczarowany. Zwyczajnie nudny film z Kennethem Branaghiem usilnie starającym się naśladować rosyjski akcent. Fabuła też mi się srednio kleiła ani efektu "wow" jak przy Incepcji czy Interstellarze tez nie bylo - 5/10

To: rozdział 2 - rownież zakup w ciemno. zazwyczaj kontynuacje czy kolejne części próbują być straszniejsze, bardziej efektowne, dynamiczne itd. itp. zwykle kosztem samego filmu bo jest gorzej. W tym konkretnym przypadku tak nie jest. Poziom o ile nie lepszy to nadal jest utrzymany. Jedyne co mnie dziwi to przy takiej ilości brutalnych morderstw policja w tym filmie praktycznie nie istnieje. Nie czytalem Kinga wiec nie porownam do oryginalu ale film sprawia wrazenie jak by sie toczyl w jakims mikroświecie. Poza tym jest to całkiem fajny horror - 7/10

SW 9: Skywalker Odrodzenie - kubły hejtu fanow SW i wg. wielu najsłabszy film z sagi Skywalker. Moim zdaniem Lucasowy epizod z jar jar bingsem i kroczącymi żelazkami jest jednak gorszy Wink Koniec sagi faktycznie dupy nie urywa, po prostu zostal zrobiony bez pomysłu i odklepany na zasadzie...a zrobmy to co zwykle czyli jedna wielka bitwe na koncu (wiecej laserow, wiecej mocy, wiecej statkow... a co tam.. wiecej wszystkiego!!! ). Rey jakoś tam przylepili do tego wszystkiego, odklepali fabularna formulkę i zamknęli nieszczesną sagę jak najszybciej - 4/10

Wysłane z planety LV-426 przy użyciu Tapatalka
Point Break [Blu-ray + Gajewski z VHS] - absolutna klasyka kina akcji z czasów VHS, jest parę drobnych mankamentów, ale mimo wszystko wciąż ogląda się to świetnie i dużo lepiej niż remake w postaci "Szybkich i wściekłych" (tego drugiego remake'u nie widziałem).
9/10

Przełom 2020/21 minął mi pod znakiem powtórki DCEU:

Wonder Woman[Blu-ray/lektor] nigdy nie przepadałem, ale w zestawieniu z sequelem film nagle okazuje się całkiem niezły i zgrabny. No i plusik za Gadot. Finał słaby.
7/10
Man of Steel [Blu-ray/lektor] najlepszy film z Supermanem, będący dokładnie tym, czego oczekuję po tym bohaterze. Kilka fabularnych potknięć nijak nie psuje przyjemności z kolejnych seansów.
8/10
Batman V Superman [Blu-ray/napisy - Ultimate Edition] - z każdym seansem lubię ten film bardziej ale wciąz uważam za straconą szansę na coś naprawdę dobrego. Wersja Ultimate nieco zbyt rozwleczona ale i tak oglądało mi się ją lepiej niż przy pierwszym podejściu. Co ciekawe, córa zachwycona.
7/10
Justice League [Blu-ray/lektor] po MoS i BvS strasznie biednie ten film wypada, lubię do niego wracać głównie ze względu na bohaterów, ale posmak taniości i niedorobienia przeszkadza za każdym razem. Czekam na Snyder Cut.
6/10
Aquaman [Blu-ray/napisy] w kinie średnio podeszło, przy kolejnych seansach było już nieco lepiej, także i tym razem, ale to dość typowa historyjka, którą ratuje przede wszystkim główny bohater.
7/10

I rundka bonusowa:
Green Lantern [Blu-ray/lektor] - mając w pamięci świetny komiks "Emerald dawn" wydane swego czasu przez TM-Semic, nie mogę przeboleć tego, jak spraprano ten film. Bodaj jedyne plusy to nawiązujący do tego komiksu początek i szkolenie na Oa, poza tym drętwota, nijakość i żenujący przeciwnicy.
3/10

Został jeszcze Shazam, ale nie bardzo mam ochotę na powtórkę. Pewnie obejrzę, bo córa chce, ale bez przekonania.
The Social Network
Powtórka po 7 latach (obejrzany w sumie trzeci raz, pierwszy na Blu-ray). To IMO drugi najlepszy film w filmografii Finchera. Na wielu płaszczyznach perfekcyjne kino (scenariusz, reżyseria, aktorstwo, montaż, muzyka(!), vfx!) z doskonałym rytmem, które porywa mnie na 2h w świat bogatej młodzieży próbującej zgarnąć miliony. Po wyjściu z kina uważałem go tylko za dobry film, ale z każdym seansem wydaje mi się tylko lepszy. Obraz na Blu bez zarzutu, muszę jeszcze w wolnej chwili zerknąć na materiały dodatkowe, bo wydanie zawiera drugą płytę (co było dla mnie małą niespodzianką).

Król Lew (1994)
Powtórka jednej z najbardziej kultowych bajek czasów mojego dzieciństwa. Miło było obejrzeć w full HD, w dodatku zaskoczyło mnie, że wydano na Blu wersję z 1994, bez dodatkowej piosenki Zazu dodanej przy pierwszym wznowieniu filmu do kin IMAX. Jakość obrazu wydawała mi się bardzo dobra, ale po tym jak włączyłem kilka scen na DVD (kupiłem Diamentową Kolekcję BD+DVD) stwierdzam, że jest perfekcyjna (serio, tak źle wyglądającego DVD już dawno nie widziałem). O samym Lwie dużo nie napiszę. Wizualnie nic się nie starzeje, ma wspaniały soundtrack (uwielbiam i piosenki, i jedne z najlepszych prac Zimmera), wciąż wywołuje we mnie ogrom emocji.

Trochę nagnę reguły i do powyższych dodam Prawdziwe kłamstwa (wiem, że nie mam filmu w kolekcji, ale naprawdę kupiłbym go w dniu premiery gdyby tylko w końcu go wydali w HD!!!!) w wersji TVrip(?) w 1080p. Nie widziałem ich chyba odkąd powtarzałem filmografię Camerona przed premierą Avatara, czyli co najmniej 11 lat. Ja pierniczę, co za film! Ubawiłem się jak cholera. Doskonała rozrywka, z masą świetnych scen akcji i trafionych żartów. Cameron nawet gdy nie kręcił sci-fi nie schodził poniżej pewnego, bardzo wysokiego poziomu. W ogóle nie kojarzę drugiego filmu, w którym byłoby zagrożenie bombą, ale ta nie byłaby na widoku, czy też tylko gdzieś schowana przed bohaterami, ale zalana betonem(!) zaraz po aktywacji, żeby nikt nie mógł jej rozbroić. Takie proste, takie genialne! Zupełnie tego nie pamiętałem, a jest tu jeszcze sporo kapitalnych pomysłów. Taniec Jamie Lee Curtis i jej upadek w trakcie Big Grin
Juby napisał(a):ale naprawdę kupiłbym go w dniu premiery gdyby tylko w końcu go wydali w HD!!!!

To kupuj Smile
https://www.dvdmax.pl/true-lies-prawdziwe-klamstwa-blu-ray,art1150415?gclid=CjwKCAiAouD_BRBIEiwALhJH6K1ODJZK1PzE0iy5QMoP63pYcTyLb13pqrU​TKdvK2Ii3vq49NzKIGhoCe4EQAvD_BwE
Screenshoty ---> https://forum.blu-ray.com/showpost.php?p=17782523&postcount=233
Mi to wygląda trochę jak ten D-Theater (VHS HD) rip + Fake grain - co na screenshotach wygląda w sumie całkiem ok, no i nic lepszego nie ma.
(08-01-2021, 08:57)Juby napisał(a): [ -> ]Prawdziwe kłamstwa

Juby - witaj w klubie fanów True Lies.
No i film udanie się bawi konwencją bondowską. Cameron przy pisaniu scenariusza musiał sobie odświeżyć produkcje o agencie 007. Sekwencja w Szwajcarii spokojnie mogłaby posłużyć jako teaser przed czołówką z piosenką. Harry wyłaniający się w stroju nurka (a pod nim elegancki smoking) spod tafli lodu to nawiązanie do początku Goldfingera. Następnie szybki flirt z Juno (która okazuje się później tą złą dziewczyną) i widowiskowa ucieczka w śnieżnej scenerii (jak W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości). W finale Harry jest także w smokingu, tylko ma białą marynarkę (jak Connery w Goldfingerze). Villaina gra Art Malik, który wcielił się w sprzymierzeńca Bonda w filmie W obliczu śmierci. Z drugiej produkcji z Daltonem Cameron zapożyczył most Seven Mile Bridge na Florydzie. W Licencji na zabijanie pojawia się on na początku, zaś w TL w trzecim akcie: scena z limuzyną i Harrierami. No właśnie - te samoloty - aż się proszą by je częściej wykorzystywać w filmach. Nadają się idealnie do efektownej rozwałki. To przecież brytyjski samolot - zapewne znalazłby miejsce w świecie 007. W tym przypadku James Bond może pozazdrościć amerykańskiemu koledze, Harry'emu Taskerowi.
Ponadto scenografię Prawdziwych kłamstw zaprojektował zmarły niedawno Peter Lamont (etatowy scenograf serii) - na krótko "zdradził" Bonda na rzecz Titanica (i zdobył za niego Oscara).
Tych nawiązań jest znacznie więcej - ich wyłapywanie to świetna zabawa dla fanów szpiega JKM.
Do Prawdziwych kłamstw mam ogromny sentyment - był to pierwszy film Camerona, który obejrzałem w kinie (i to w dniu swoich imienin, 28.10.1994 roku, stąd pamiętam dokładną datę).
Wg mnie jest to jeden z najbardziej wystawnych filmów akcji lat 90-tych (pomijając te produkcje, które ubrane są w kostium sci-fi - wtedy pewnie T2 mógłby dzierżyć palmę pierwszeństwa).
Nie musisz mnie witać, bo nigdy fan-clubu True Lies nie opuściłem. Po prostu dawno do filmu nie wracałem czekając na wydanie BD. Wink

Wszystkie odniesienia do Bondów wyłapałem, ale bardziej wpadło mi w oczy to, jak bardzo Cameronowy jest to film. Ilość ujęć, scen, praca kamery, czy podobnych nut muzycznych (w końcu to Brad Fiedel) do jego Terminatorów, zwłaszcza dwójki, jest tutaj ogromna, widać że kręcił to bezpośrednio po T2. Nawet rozłożenie scen akcji jest podobne, a sekwencje te są cholernie widowiskowe i praktycznie się nie starzeją. To było super w Cameronie przed laty - po tym jak osiągnął kilka spektakularnych sukcesów, wymyślał nowe widowiska, na które dostawał niebotyczne budżety (True Lies jest pierwszą produkcją, której budżet produkcji oficjalnie przekroczył $100 milionów) i bawił się tym co w ma, robiąc to co potrafił najlepiej. Smile Coś jak Nolan teraz, z tym że Chris za bardzo kombinuje, przegina i nigdy nie umiał pisać ekspozycji jak Cameron.

True Lies, Speed, Leon - rok 1994 był świetny dla kina akcji. Heart

Teraz najchętniej powtórzyłbym The Abyss, ale... no właśnie. Dodgy Mam wersję HD, z tym że to 140-minutowa wersja kinowa (której nigdy nie widziałem i nie wiem czy chcę, bo czytałem że została okropnie pocięta pod naciskami studia, które wymusiło to na Cameronie grożąc odebraniem praw do filmu, a kolejne cięcia i kłótnie między nimi spowodowały trzykrotne przesunięcie premiery latem 1989). Mam też wersję reżyserską (170 minut), którą widziałem trzy razy, ale to jakiś rip w kiepskiej jakości pobrany ponad dekadę temu (kiedy widziałem go ostatni raz to mi nie przeszkadzało, bo miałem telewizor 19 cali czy coś blisko tego).