Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
(13-06-2022, 08:48)Arbogast napisał(a): [ -> ]A jak ktoś obejrzał wcześniej "Pancernik Potiomkin"?
W "Pancerniku..." to jednak jest serio. W "Nagiej..." jest totalne darcie łacha z konkretnie z tej sceny.
Z tego co pamiętam, to w "Nagiej broni" raczej parodiują scenę z "Nietykalnych", w których z kolei nawiązują do "Pancernika...".
„Klasztor Shaolin” (1982) – ten Klasztor Shaolin.  Wink

Naście lat temu dostałem krążek DVD od znajomego z Szanghaju. Niedawno przekonałem się, iż posiadam tytuł, który można nazwać białym krukiem. Dlaczego? Nie namierzyłem filmu w wersji BD, a ceny DVD momentami przekraczały 100 dolców (chyba, że coś źle sprawdziłem).
Pamiętam kolejki do kin. Ogonki wychodzące poza drzwi tych przybytków zauważałem rzadko  i dotyczyły: „Gwiezdnych wojen” (1977), „Wejścia smoka” (1973) oraz „Klasztoru Shaolin” (1982).

Do rzeczy. Owszem, obejrzałem Temple w kinie, ale chyba bez należnej atencji. Natomiast w Home Cinema opadła mi szczena. Nie widziałem nic lepszego z serii Wu Xia, a zaliczyłem tego od cholery!
Na planie debiutował młodziutki Li Lianjie (Jet Li) – późniejszy aktor kina akcji. Jego naczelnym mistrzem dyscypliny Wu Shu był Wu Bin, ekspert o którym w latach 80 – tych Telewizja Polska wyemitowała dokument z serii „Kalejdoskop Filmowy Kino Oko”, czy jakoś tam.
Owszem, ambitni filmożercy doznają rozczarowania. Drętwa fabuła / intryga jest najsłabszym ogniwem rzeczonej produkcji anamorficznej. Także sporo zastrzeżeń można mieć do przerysowanej scenografii, tudzież żenujących „efektów specjalnych” polegających na umieszczeniu pod koszulą Si Fu „trocin” (chciałbym ustrzec się przed dalszymi „spojlerami”). Jednak film ratował humor made in Hong Kong, a cała reszta to po prostu mistrzostwo świata! Na pohybel Spider – Manom oraz innym facetom w rajtuzach! W „Klasztorze Shaolin” 1982 zaprezentowano wytrenowany kunszt chińskich systemów samoobrony! Takich popisów nie widziałem w żadnej konkurencyjnej produkcji Wu Xia. Czułem się wbity w fotel i mogłem patrzeć, patrzeć, patrzeć…
Nie darzę szczególną estymą produkcji z trikami, tym samym tych z używaniem zielonych ekranów itp. Zatem trzymam kciuki za Temple aby ten zaistniał na BD (chyba, że już gdzieś jest).
Młodziutki Jet Li za gażę kupił fiata 126p. Tak oto Lianjie zapoczątkował w Chinach Ludowych narodziny kasty burżujów. Cool

Daję bardzo mocne 10 / 10.

EDIT:
Zapomniałem napisać, że płytę wydali Chińczycy i na okładce pełno jest ichnich „krzaczków”. Ma to swój urok.
Kilka powtórek z ostatnich miesięcy.

Batman kontra Drakula (2005) [DVD, dubbing PL]
Po powtórce po kilkunastu latach stwierdzam, że to wciąż całkiem fajny film, a także udane spotkanie dwóch legend. Miło było do tego wrócić: super Gotham, Batman (jego peleryna), Arkham, a animacja w ruchu lepsza niż we wielu współczesnych produkcjach DC straight-to-DVD. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to do czasu trwania (skróciłbym o dobry kwadrans) i dramaturgii pod młodszych widzów. Niektóre reakcje Alfreda i scena z pisaniem "Alucard" na tacy, a potem odbicie jej w lustrze - chyba już jestem na to za stary. 6/10

The Batman (2022) [UHD, lektor PL]
Swoją opinię po powtórce pisałem już w dedykowanym temacie. Dla mnie film satysfakcjonujący tak w 3/4 (podobnie jak The Dark Knight Rises) co w skali 1-10 daje siedem i pół, ale jako że nie stosuję połówek, oceniając go takim jakim jest ma u mnie mocną siódemkę, a przewijając scenę w Arkham z wiadomo-kim 8/10. Najlepszy film DC od czasu Man of Steel.

Park Jurajski (1993) [Blu-ray 3D - zrzut z jednego oka + lektor Janusz Szydłowski z TVP]
Niezliczona powtórka na odtrutkę po tegorocznej kupie. Wspaniały, ponadczasowy klasyk, który nigdy mi się nie znudzi. 9/10 Utwierdziłem się w przekonaniu, że mimo wszystko wolę remaster z tym cholernym DNRem od starego transferu (mocniejszy kontrast, lepsza kolorystyka).

Sin City - Miasto grzechu (2005) [DVD, lektor, wersja kinowa]
W końcu wziąłem się za powieści graficzne Franka Millera o Mieście grzechu i natchnęło mnie na powtórkę Sin City (po ponad 8 latach od ostatniego podejścia). To ciekawe zjawisko, jak bardzo potrafi nam się zmienić odbiór danego filmu na przestrzeni lat. Nadal doceniam jego wierność komiksom, stylistykę, realizację, casting i brutalność, ale tak, jak w latach 2006-2014 jarałem się nim i z adaptacji komiksowych rated-R tamtego okresu (Sin City, V jak Vendetta, Watchmen, 300) być może dzieło Roberta Rodrigueza wskazałbym jako najlepsze, tak teraz zdecydowanie wolę V i Strażników Snydera. Ta ciągła narracja bohaterów bywa męcząca, intrygi i monologi nie robią najmniejszego wrażenia kiedy wiem, że są kopią 1 do 1 powieści graficznych powstałych naście lat wcześniej (filmowe Sin City nie miało scenariusza, stąd brak creditsu na czołówce, napisach końcowych, czy plakacie), ilość wstawek kolorystycznych bywa przesadzona, a całości brakuje spójnej historii. Gdy oglądałem je pierwszy raz podobało mi się tak samo, jak Pulp Fiction, czy Kill Bill, które poznałem w podobnym czasie. Wtedy to było coś niesamowitego, zwłaszcza na tle dotychczasowych adaptacji komiksów kierowanych głównie do młodszej widowni. 17 lat i setki adaptacji komiksów później trudniej jest zrobić podobne wrażenie. Do filmów Tarantino nadal wraca mi się wspaniale, a na Miasto grzechu nie mam specjalnej ochoty i pewnie na kolejne podejście będzie czekało następne 8 lat. W trakcie seansu złapałem się również na tym, że o wiele lepiej oglądało mi się nowego Batmana z minimalną dawką narracji głównego bohatera, konkretniejszą historią i większą wyobraźnią względem materiału źródłowego. Muszę skończyć serię Millera (pewnie ogarnę do końca tygodnia) i zapoznać się z obszernymi materiałami dodatkowymi z trzeciej płyty DVD - ciekawe czy to jeszcze inaczej przekręci moje zdanie na temat filmu i w którą stronę.
Cytat:Utwierdziłem się w przekonaniu, że mimo wszystko wolę remaster z tym cholernym DNRem od starego transferu (mocniejszy kontrast, lepsza kolorystyka).

Dodałbym do tego warstwę ziarna i z pewnością byłoby zdecydowanie lepiej, ale mi się jakoś nie chce z tym babrać i standardowo sięgam po zwykłe BD, jednak przy ostatniej powtórce sięgnąłem po skan 35mm (nie ten super open matte), fajny klimat, nie wiem czy nie stanie się u mnie wersją numer 1 przy kolejnych powtórkach.
Onegdaj dotarł do mnie z "polskiego" Amazona "Trybunał" z 1983 z Michaelem Douglasem. Bardzo ładne wydanie w steelboku, zawiera wyłącznie język angielski oraz napisy francuskie (na szczęście nie wtopione, więc można je wyłączyć). Podziękowania dla Reachera za cynk o tym wydaniu w naprawdę śmiesznie niskiej cenie.

O samym filmie mogę powiedzieć tylko tyle, że steelbook, w którym mieści się płyta jest jego niezaprzeczalną ale chyba największą zaletą. Scenariusz oparty jest na założeniu, że niektórzy młodzi sędziowie w pewnym momencie swojej kariery mają dosyć oddalania spraw sądowych na podstawie wynalezionych przez adwokatów kruczków prawnych. Dodajmy że chodzi o zbrodnie najcięższego kalibru, gdzie oskarżeni wydają się być w oczywisty sposób winni. Film skupia się na postaci sędziego, którego stara się wykreować Michael Douglas. Jest on właśnie takim przypadkiem, osoby, której się przelało i wydaje się, że znalazła na ten problem idealną odpowiedź. A więc w pewien sposób bierze prawo w swoje ręce...

Sam pomysł brzmi świetnie, ale z jakiegoś powodu scenarzysta nie podołał chyba do końca wyzwaniu, gdyż film nie wypala na końcu jak powinien. Taki mokry kapiszon. Film reżyseruje Peter Hyams, któego znamy z dobrych, ale jednak drugoligowych filmów jak 2010, Capricorn One czy Timecop. Również nie pomogli filmowi ani wspomniany Douglas, który jak dla mnie zasługuje tu wyłącznie na solidną czwórkę ze sprawowania, ani Yaphet Kotto, którego moim zdaniem nie wykorzystano odpowiednio w tym filmie. Muzyki Michaela Smalla (sporo filmów na koncie, ale też raczej z drugiej lub trzeciej półki) słucha się przyjemnie, ale przez większość czasu przygrywa ona w tle, nie zwracając na siebie uwagi. No generalnie film cały jest niestety bardzo przeciętny, choć sam pomysł oraz duet Douglas i Kotto mogłyby wskazywać na coś więcej.

Na końcu parę słów o obrazie w tym nowym masterze (o czym informuje nas karteczka oblepiająca steela). Niestety ten film z 1983 roku chyba jednak zasługuje na więcej. Obraz miejscami nie jest dobrze odczyszczony, zaś operator nikomu sprawy nie ułatwia. Jakość obrazu w wielu ujęciach jest całkiem poprawna, ale są takie, w których wydaje się, że ktoś dla zgrywy posmarował obiektyw kamery masłem. Zapomnijcie o przyjemnych wrażeniach.

Podsumowując, film zostaje w mojej kolekcji, bo ma ładnego steelbooka (z podobnego powodu wciąż trzymam na półce Konga: Wyspę Czaszki) i dlatego, że wydałem na niego mniej niż 20 zł.

5/10
W końcu mamy wrzesień i przyjazny okres dla osób korzystających z projektorów. Kilka godzin temu zadzwonił do mnie stały bywalec kina domowego z zapytaniem o wolne miejsca. Owszem, takowe jeszcze były. ;)  

Miałem problem z decyzją zakupową dotyczącą płyty BD. Z jednej strony losowe recenzje zarzucały polskiej produkcji „amerykanizm”, z drugiej zaś rzeczona kwestia była ignorowana. W trudnych przypadkach (jak zawsze) sięgam po opinie Tomasza Raczka. Krytyk ewidentnie polecił obejrzenie krajowej produkcji.

„Mistrz” (2020).

Czy widzieliście hitlerowski obóz zagłady w Oświęcimiu? Ja z różnych powodów kilka razy. Czy taka wizyta Obywateli Świata jest obowiązkowa? Nie wiem. Niemniej jedno dla mnie jest pewne: Homo sapiens po zwiedzeniu wspomnianego „muzeum” ZAWSZE opowie się przeciw wojnom!

Film oglądaliśmy jakby w milczeniu. Tylko sporadycznie i emocjonalnie cedziliśmy cichaczem retoryczne pytanie: Dlaczego człowiek, człowiekowi robi takie rzeczy! Owszem, chorzy psychicznie dyktatorzy byli i będą natrętami naszej planety. Jednak filmowy bohater pokazał, iż można z nimi walczyć. Nawet pojedynczo!

Całość oglądało się szybko. Sprawny montaż i zręczna praca kamerą zrobiły swoje.
Aranżacja walk z pewnością miała kluczowe znaczenie, choć znawcy boksu wnieśliby tu jakieś uwagi. Dlaczego? Na klubowych / zawodniczych poziomach pojedynki nie zawsze wyglądałyby tak spektakularnie, jak w „Mistrzu”. Film to film.

Nie doświadczyłem czasów wojny z Niemcami, choć w mojej ocenie klimaty tamtych lat - jak wnioskuję - zostały oddane wiarygodnie. Brawo!

Jednym z pierwszych filmów, który obejrzałem o nazistowskich / hitlerowskich obozach koncentracyjnych w Polsce był obraz „Zapamiętaj imię swoje” (1974). Z perspektywy czasu bardziej polecam „Mistrza”.

Przepraszam za zbyt oszczędną „recenzję”. Temat jest dla mnie emocjonalny, szczególnie w kontekście historii, która się powtarza.

EDIT:
Zapomniałem o punktacji. Daję bardzo mocne 7,5 / 10.
Poprawiłem też drobne wpadki stylistyczne, których się nie ustrzegłem pisząc teks późną porą.
Benedetta [Blu-ray] - Verhoeven w formie, choć jeśli ktoś oczekuje, że zostanie tu czymś zaszokowany, to pewnie się rozczaruje. Oparta na faktach historia Benedetty Carlini jest przedstawiona w formie, która kojarzyć się może nieco z Joanną D'Arc Bessona, ale całość wypada tu jednak zgrabniej i jest bardziej satysfakcjonująco. Miałem wrażenie oglądania kina historycznego sprzed 20-30 lat, tyle tylko, że przyprawionego kilkoma dość lajtowymi lesbijskimi scenkami, no i może czyjeś uczucia religijne zostaną tu w pewnym momencie urażone, ale jak dla mnie to kawał dobrego kina i trafiony zakup w ciemno. Na pewno do tego wrócę.

Mefisto napisał(a):No to przygotuj się na pierwszy zawód

Not today.
8/10.
Byłem na Benedecie w kinie studyjnym. Aż tak wysoko bym jej nie ocenił, ale wrażenia mam pozytywne. Jego największym grzechem na pewno nie jest ukazanie kościoła w ten, czy inny sposób, ale to że w środku trochę ziewałem. No ale na pewno podobało mi się bardziej od Flesh+Blood (klimacik średniowiecza super, ale trudno przez 2h oglądać bohaterów, którzy są albo źli, albo jeszcze gorsi, a ich działania odrażające, przez co nikomu nie kibicowałem).

U mnie ostatnio obejrzane:

Predator (1987) [UHD, napisy PL]
Film z prawdopodobnie najlepszą sceną napier*alania z karabinów w historii kina » http://tinyurl.com/y597zhts
Nie wiem co mogę więcej dodać o tym klasyku. Uwielbiam do niego wracać maksymalnie raz na dwa lata. Blisko maksymalnej oceny.

Predator 2: Starcie w miejskiej dżungli (1990) [UHD, napisy PL]
Inaczej jest w tym przypadku, bo nie widziałem sequela odkąd miałem go nagranego (z TV 4 jeśli dobrze pamiętam) na kasecie, czyli z 15 lat - i jakoś mnie nie korciło, choć kiedyś powtarzałem go równie często, co część pierwszą. Bardzo dobry sequel (ostatni taki w tej serii), super klimat komiksów z lat 80/90-tych, dobra obsada i sceny akcji. Bohaterowie wprawdzie nie mają charyzmy oddziału Dutcha, ale w sumie jedynym dużym zarzutem jaki mam jest kwestia techniczna - udźwiękowienie. Oglądając na kasecie z lektorem nie zwracałem uwagi jak często słychać, że coś było nagrane później w studiu, albo ile razy widać, że ktoś nawet nie otwiera ust, a mimo to słyszymy dialogi. Mimo dużego budżetu trochę razi to amatorszczyzną (w ogóle czasami trąci kinem direct-to-VHS). 8/10

Porównałem sobie kilka scen z wersjami z Disney+. Streaming wypada przy płytach jak dużo, dużo, dużo słabszy rip, więc nie żałuję zakupu, do którego natchnął mnie seans Prey.

A ostatnio robię sobie "poniedziałki z Bondem".

Doktor No (1962) [Blu-ray, napisy PL]
Krótki reportaż w telewizji przypominjący o 60-rocznicy premiery filmu natchnął mnie na powtórkę po latach. Pierwszą godzinę wciąż ogląda się świetnie (kasyno, "Bond. James Bond.", szpiegowanie / próby uniknięcia śmierci na Jamajce). Connery jako Bond - klasa sama w sobie. Problem pojawia się, gdy OO7 ląduje na wyspie i poznaje Honey Ryder - ostatnie 50 minut w zasadzie oglądałem, aby dopatrzeć do końca. Znajdują się tam niezłe momenty, szczególnie kiedy po trochu pokazywany jest tytułowy Doktor, ale jak już go poznajemy, to w sumie nic ciekawego nie robi i szybko daje się załatwić. Zdjęcia, muzyka(!), klimat - wszystko tip-top. Tylko co z tego, skoro widziałem film co najmniej trzeci raz i za każdym finał niezbyt mnie interesuje? 6-7/10 w zależności od tego czy wspominam końcówkę, czy pierwszą godzinę.

W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości (1969) [Blu-ray, napisy PL]
To ten z tym, który zagrał Bonda tylko raz, czyli ulubiona część Christophera Nolana. Technicznie i nie tylko (zdjęcia, choreografia, muzyka) trzyma się lepiej od wielu późniejszych odsłon serii (tylko montaż się zestarzał, ale mimo to narzeczona spytała mnie z którego roku ten film, bo fryzury mają z lat 60-tych, ale wizualnie wygląda jakby nagrany był w latach 90-tych). Jest poważniej, są dobre sceny akcji (pierwsze dwie bójki i finał), jest super dziewczyna Bonda, Lazenby daje radę (nigdy nie zrozumiem czemu ludzie tak wieszają na nim psy), ale w środku brakuje akcji (i Tracy). Całość trwa 142 minuty, co uważam o kwadrans zbyt długim metrażem przy tej fabule, bo podchody Bonda w ośrodku Blofelda i jego flirtowanie z dziewczynami za bardzo stopują przebieg akcji. Zakończenie bdb. Oceniłbym go na równi z Dr. No.

Szpieg, który mnie kochał (1977) [Blu-ray, napisy PL]
To ten, w którym Bond daje nura Lotusem. Wbrew opinii większości tę część z Rogerem Moorem lubię najmniej. Jest widowiskowa, ma bardzo dobre zdjęcia, humor (i Jaws!), ale jest też zbyt rozwleczona. W drugiej połowie już nudzą mnie kolejne lokacje i sceny akcji, plan/motywacja Stromberga okazują się cienkie, i kogoś chyba poniosło z muzyką, która czasami pasuje bardziej do komedii, niż do kina akcji. 5/10

Jeszcze nie zdecydowałem po którą część sięgnę jutro.
Cytat:No ale na pewno podobało mi się bardziej od Flesh+Blood

Z tym się mogę zgodzić, a Flesh+Blood lubię. Ogólnie z filmów Verhoevena (nie widziałem Elle i tych wszystkich holenderskich produkcji sprzed 1985 roku), to najmniej mi podszedł chyba Hollow Man, co nie znaczy, że nie podszedł, bo w sumie był nawet spoko (nie bardzo już pamiętam, ale chyba końcówka trochę słabowała).

A wczoraj wpadł też seansik Enter The Dragon [DVD, lektor - Szczotkowski] - oglądało się nawet nieźle, ale ten film to zawsze dla mnie była taka śmieszna ramotka, proto-Mortal Kombat, w którym w sumie nie ma wiele ciekawego poza popisami Bruce'a (i w dodatku to jego jedyny film, który nadaje się do oglądania). 5/10

Naszło mnie na przypomnienie sobie filmu "Dragon: The Bruce Lee Story", w końcu historia życia Bruce'a to coś o wiele ciekawszego, niż wszystkie jego filmy.