Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
"Koyaanisqatsi" (1983r.) - Blu ray od Koch Media (czyli ten słabszy). Tak jak filmy dokumentalne nieszczególnie mnie interesują, tak ten konkretny mnie absolutnie powalił. Dzieło pozbawione jest dialogów i narratora. Tutaj ma działać forma. Czy owa forma wywiązuje się ze swojego zadania? Oj tak, zdecydowanie. Zdjęcia, montaż i muzyka to majstersztyk. Te trzy elementy są tak ze sobą zespolone i jednocześnie tak dopracowane, że dawno nic mnie tak nie zachwyciło. O przesłaniu można by dyskutować bardzo długo. To dość pesymistyczny obraz skupiający się na funkcjonowaniu społeczeństwa, w którym brak równowagi. Pęd w jaki wpada człowiek sprawia, że ludzkość staje się bezimienną masą, w której zapomina się o jednostce. Wszystko to zostało skonfrontowane z siłą i pięknem przyrody.
Seans zafundował mi naprawdę sporą dawkę emocji. Trzeba jednak pamiętać, że film testuje naszą cierpliwość i nie każdemu przypadnie do gustu forma, jaką proponuje nam Reggio. Tempo w tym obrazie stopniowo się zmienia i w pewnych momentach nie bierze jeńców. Ja jestem oczarowany. W moim osobistym rankingu jest jeden z najlepszych i najważniejszych filmów w historii kina. Moja ocena to 10/10. Druga część cyklu ("Powaqqatsi) choć nadal bardzo dobra, to jednak nie ma już tej mocy co pierwsza. Trzecia część natomiast ("Naqoyqatsi") moim zdaniem mogłaby nie istnieć. Jest przekombinowana i nużąca.
"Koyaanisqatsi" to arcydzieło i basta! Smile
Outland [Blu-ray, lektor] - w sumie taki western w kosmosie. Najwiekszy plus taki, że film sprawia wrażenie jakby jego akcja rozgrywała się w uniwersum Obcego. Scenografia dobrze się prezentuje, całość ma fajny klimat, a i fabuła do pewnego momentu jest interesująca, gorzej, że kiedy już dowiadujemy sie o co chodzi i docieramy do trzeciego aktu, film się kompletnie wykłada - finał jest nudny i rozlazły, napięcia brak, a to , co działało w obcym, kompletnie nie działa, gdy zamiast kosmicznej bestii bohater stawia czoła dwóm uzbrojonym kolesiom, których widzimy po raz pierwszy i którzy chyba nawet słowem się nie odzywają.

6/10
(18-02-2023, 01:09)Daras napisał(a): [ -> ]„Zagubiona autostrada” (1997).

Odłożyłem w czasie projekcję „Ucieczki z kina wolność”. Dlaczego? Zaintrygowała mnie wypowiedź, (...)

„Ucieczka z kina wolność” (1990).

Film genialny. Nie byłem uczestnikiem premiery kinowej. „Ucieczkę” zaliczyłem „wezwany” do odbiornika telewizyjnego, gdy utwór W. Marczewskiego zagościł na szklanym ekranie.
Zainteresowani obejrzą ostatnie pląsy kacyków komunistycznych. Ostatecznie i oni zwątpili w sens reżimu. Dlaczego? Przekonała ich narracja aktorów z ekranu kinowego, którzy przestali być aktorami. Doborowa obsada z obu stron barykady, niezmiennie zachęca mnie do ponawiania projekcji.

Luźne cytaty:

(...)

Cenzor (J. Gajos):

- Cenzura jest potrzebna, Cenzurowanie jest sztuką. Dobry cenzor powinien być artystą.

(...)

Cenzor:

- Jako przyszłej matce nie będę musiał pani tłumaczyć rzecz prostą. Przecież pani musi doskonale wiedzieć co to znaczy bunt materii. Prawda?

(...)

Cenzor:

- Stop. Ja się po prostu nie zgadzam. Mało tego. Ja zabraniam – proszę pani - wszystkim kierownikom kina śpiewać.

Tymczasem tłumy walą do kina. Ludzie z różnych warstw społecznych zapewniają frekwencję.

(...)

Aktor z ekranu (Władysław Kowalski):

- Proszę zgasić tego papierosa (do cenzora).

Załzawiony przebiegiem „fabuły” widz:

- Zgaś pan k… tego peta.

Obraz W. Marczewskiego nabiera rumieńców.

Asystent cenzora (Z. Zamachowski) do aktora z ekranu:

- Proszę w tej chwili oddać mi płasz.

Aktor z ekranu:

- Nie, nie, nie – beznadziejna sprawa. Małgosiu, pomóż mi. Ja nie potrafię.

(...)

Aktorka z ekranu (T. Marczewska):

- Nie, pan robi tutaj taką trąbkę. A to trzeba tak na uśmiechu – płaszcz.

To tyle, tak króciutko. Ode mnie 9 / 10.

P.S.

Nadrzędny cenzor (zapamiętałem, że P. Fronczewski):

- Mam to wszystko w dupie. Słyszał pan. Tsssyy...
Key Largo (1948) - Blu ray. Co tu dużo mówić, klasyk kina noir. Czy jednak w jakiś sposób mnie zachwycił? Otóż, nie. To dobry film, ale moim zdaniem nic ponad to. Porządnie zrealizowany, świetnie zagrany, jednak nie zostający w człowieku na dłużej. Ot, miło spędziłem czas oglądając film, ale seans dość szybko wyparowuje z głowy. Jakoś nie mam szczęścia do produkcji z Bogartem i żaden jeszcze mnie nie powalił. Ani słynna "Casablanca", ani "Sabrina", ani "Wielki sen", nic z tego... Wszystko to dobre, a nawet bardzo dobre, ale arcydziełami tych produkcji nie nazwę. Nie wiem, może to Bogart jest tutaj problemem. Smile
Wracając do "Key Largo", moja ocena to 7/10.
Nawet "Wielki Sen"? Smile Uważam, że to akurat czołówka filmów z Bogartem. Może to jest kwestia tego, że jednak arcydzieło w kontekście klasycznego hollywoodzkiego kina będzie czym innym niż arcydzieło kina ściśle autorskiego - zawsze to będzie jednak pozycja przede wszystkim mająca zapewnić takiego czy innego rodzaju rozrywkę w ramach rozwiązań obowiązujących w klasycznym Hollywood. Czy w ogóle udało Ci się natrafić na jakiś klasyczny hollywoodzki film, który jednak mógłbyś nazwać arcydziełem?
Nawet "Wielki sen". To dobry film, ale w moim odczuciu nie mogę go nazwać arcydziełem.
Klasyczne filmy Hollywoodzkie, które uważam za arcydzieła? Coś tam się znajdzie... Wink
"Zawrót głowy"
"Psychoza"
"Zabić drozda"
"12 gniewnych ludzi"
Z pośród 16 filmów ocenionych przeze mnie na dychę na filmwebie, tylko te kwalifikują się jako odpowiedź na Twoje pytanie. Smile
Choć dwa ostatnie tytuły do kina rozrywkowego raczej się nie zaliczają.
Hm czyli wszystko z lat 60. lub końcówki 50., czyli już wtedy kiedy powoli kino klasyczne przechodziło do lamusa Smile Oczywiście to nic złego, też uważam, że łatwiej się zachwycić tymi późniejszymi produkcjami niż tymi wcześniejszymi. We wcześniejszych trzeba się po prostu umieć zachwycić czym innym Smile

Ale "Dwunastu gniewnych ludzi" raczej jednak zaliczyłbym do rozrywki ("Drozda" w sumie może i też), pewnie że na wysokim poziomie, do pewnego stopnia autorskiej i z jakimś społecznym przesłaniem, ale jednak nie ma co się oszukiwać, że to jakiś arthouse (cokolwiek to tak naprawdę znaczy).
(04-03-2023, 23:36)Pan Anatol napisał(a): [ -> ]Oczywiście to nic złego, też uważam, że łatwiej się zachwycić tymi późniejszymi produkcjami niż tymi wcześniejszymi. We wcześniejszych trzeba się po prostu umieć zachwycić czym innym Smile

Wiele w tym prawdy.

Dodam tylko, że w moim przypadku filmy mają naprawdę ciężko jeśli chodzi o ocenę 10/10 (sorki za filmwebowe kryterium oceniania, ale już tyle lat tam siedzę, że weszło to w krew Smile ). Jest jeszcze parę filmów, które są o krok od miana arcydzieła w moim mniemaniu, chociażby "Bulwar zachodzącego słońca", "Brzdąc", "Gorączka złota" czy "Metropolis". Z czasem ich ocena może się zmienić na wyższą. Na niższą raczej nie. Smile
10/10? Alien, Aliens, Alien 3, Terminator, Terminator 2, Drużyna pierścienia, Jurassic Park, Jaws, Braveheart, Last of the Mohicans, Batman, Batman Returns, Batman Begins, The Dark Knight, Casino Royale, Die Hard, Matrix, Potop, Thelma & Louise, Dzień Świstaka, Mad Max Fury Road, Dredd, Top Gun Maverick, Titanic i pewnie wiele innych. Oceniam tylko i wyłącznie stopień satysfakcji z seansu.
(05-03-2023, 11:33)Gieferg napisał(a): [ -> ]Oceniam tylko i wyłącznie stopień satysfakcji z seansu.

I prawidłowo. Na siłę też nie ma co widnować oceny, jeśli odczucia stoją w opozycji. Podejście do wystawiania noty danemu filmowi to już indywidualna sprawa.
Mi osobiście zdarza się podciągnąć ocenę danemu dziełu, nawet jeśli odczucia mam ciut inne, jeśli dostrzegę w jakimś aspekcie naprawdę wysoki poziom. Rzadko się to zdarza, ale jednak czasami się zdarza.