Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Polskie filmy na mojej półce to na palcach można policzyć. Po części pewnie dlatego, że praktycznie nie kręci się u nas filmów w interesujących mnie gatunkach.
Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem



Doskonały film po prostu doskonały. Ron Howard kiedyś zrobił coś podobnego tylko w świecie F1, tak więc tak Borg/McEnroe to Rush w świecie Tenisa. Kapitalna obsada Boski Szyja, który gra praktycznie samego siebie, Skarskard mentor mistrza świata tenisa Borga no i sam Björn grany przez równie bardzo dobrego skupionego na opanowaniu wściekłości i wyłączeniu wszelkich emocji nie jaki Sverrir Gudnason. Kapitalne wprowadzenie do dwóch światów jakże różnych zawodników a za równo podobnych jeśli chodzi o kształt swojej kariery i zdeterminowanej walki do dążenia bycia najlepszym w tym sporcie. Wszystkie ataki wściekłości Szyji podczas meczów i z dziennikarzami to złoto i różne punkty widzenia tego morderczego sportu w którym za wszelką cenę trzeba być perfekcyjnym w każdym calu. Kontra wyważony styl i opanowanie wszystkich złych instynktów, które mogą przyczynić się do przegranej Borga. A wszystko to przez bite  dziewięćdziesiąt minut pompuje nam adrenalinę do epickiego finału Wimbledonu w którym każdy jest zwycięzcą, czy to nad swoimi negatywnymi emocjami, wściekłością do publiki, czy sensem i dążenia bycia pięciokrotnym najlepszym na świecie. Coś pięknego Panowie kupujta, bo to prawdziwy sportowy klejnot warty bycia w każdej kolekcji. Doskonały film sportowy 10/10

https://www.amazon.pl/dp/B0767CWNW7?psc=1&ref=ppx_yo2ov_dt_b_product_details
Borg podobnie jak Rush to solidny chleb razowy. Tyle i tylko tyle. W obu filmach niedomaga sztuczność charakteryzacji na tamtą epokę. Casus Zodiaka. A i Obywatel Milk był pod tym względem denerwujący. Czuć mdłość tych produkcji i irytujące wymuskanie. Psuje to wyraźnie fajne historie. Niby sie to dobrze ogląda, ale wie się, że to kino na raz. Kochałem w dzieciństwie McEnroe'a tuz przed tym jak ważniejszy stał się Edberg, a Lauda był ukochanym kierowcą ever i jako siedmiolatek płakałem gdy raz po raz czytałem rozdział o tym jak płonął na torze Nurburgring, dlatego to co zobaczyłem w obu przypadkach było satysfakcjonujące tak na 6/10 Smile
Rush zdecydowanie lepszy. Borg Vs McEnroe widziałem raz i starczy.
Obejrzałem wczoraj Diunę Villeneuve'a prawie 2 lata po seansie kinowym i... o dziwo nie nudziłem się tak jak w kinie, zdecydowanie przyjemniej mi się śledziło losy Paula, cała konstrukcja fabularna wydała mi się teraz bardziej intrygująca, byłem zaangażowany do samego końca. Obraz w DV cud-malina - zdjęcia rewelacyjne, dużo stalowo-szarych i piaskowych odcieni a nie u świadczyłem żadnego śladu bandingu... ale wisienką na torcie jest Atmos, który robi tutaj niesamowitą robotę. Np. scena w kopterze podczas burzy piaskowej?! Odłamki i ziarnka piasku obijające się o kabinę dają niesamowite wrażenie bycia otoczonym przez dźwięki. Blisko, daleko, z każdego kierunku, głośniej, ciszej! Rewelacja! No i używanie "głosu" przez członków Bene Gesserit! Miód!

Jasne, że film ma swoje problemy (m.in. idiotyczne technologie - ważkowe napędy "śmigłowców", absurdalny gigantyzm pojazdów i jednoczesny brak pokazania ich ciężaru - statki lądują a ziemia/beton w ogóle się pod nimi nie zapada - utrudniają mi zawieszenie niewiary), ale drugi seans wciągnął mnie w tą historię i czekam (może nie z jakimś ogromnym hajpem) na część drugą. 8/10

Diuna zdała test, teraz czas na pana Wikinga Smile
(10-03-2023, 17:43)pearlzfan napisał(a): [ -> ]statki lądują a ziemia/beton w ogóle się pod nimi nie zapada
Uważasz, że że w dalekiej przyszłości, okręty międzygwiezdne niszczyłyby lądowisko? LOL
Chodzi mi o absurdalny gigantyzm tych machin, który sprawia, że powinni lądować właśnie na specjalnych wzmacnianych lądowiskach, co imho powonno być subtelnie przedstawione, a oni lądują nimi w randomowych miejscach np. scena lądowania delegacji u Atrydów z początku, miasto na Arrakis też nie miało specjalnych lądowisk. Nie jest to coś co mnie mocno razi, ale skoro zadbali o świetne detale (bardzo realistyczne) wnętrz statków, to przydałoby się być konsekwentnym. Zyskała by na tym jeszcze bardziej spójność świata przedstawionego Smile
@pearlzfan
Wiesz, to jest s-f... Potem będą ciekawsze 'tricki", jak rozbijanie skał "głosem". Co do gigantyzmu, to w XX wieku jedno państwo planowało kolej o rozstawie szyn rzędu 4m i czołgi o masie 1000t (Landkreuzer P-1000 Ratte). Bez sensu, a jednak próbowali...
Skoro mamy w Diunie technologię przemieszczania się w przestrzeni z pomocą "przyprawy" Smile , to taki szczegół jak masa nie powinien być problemem. Idąc dalej tym tropem, skoro wylądowały, to jeszcze nie znaczy, że spoczywają cała masą na gruncie. Chyba przy tamtym poziomie "technologii" sprawa grawitacji nie jest już takim problemem jak dzisiaj. Z resztą, w Diunie nie oto chodzi. Nawet Herbert skąpo opisywał wygląd tamtego świata. W filmie ma ładnie wyglądać i tyle...
(10-03-2023, 19:23)pearlzfan napisał(a): [ -> ]powinni lądować właśnie na specjalnych wzmacnianych lądowiskach
Jak się opanowało podróże międzygwiezdne a'la Diuna, to sztuczna grawitacja zapewne nie jest problemem. Skoro tak, to nacisk tysięcy (milionów?) ton nie jest żadnym problemem. Te statki, jak i cała technologia w Diunie Villenueve'a (tak, łącznie z ornitokopterami) jest bardziej poetycka niż naukowa. To jest estetyka reżysera, który w Arrival przecież pokazał podobnie "mglistą" koncepcję wielkich statków obcych. IMO do obydwu filmów pasuje to idealnie. W Arrival podkreślało to początkową trudność bądź niemożliwość kontaktu, zaś w Diunie wszystko jest tak efemeryczne i oparte o jakieś fantastyczne właściwości Przyprawy, że dość daleko temu do klasycznego SF, nawet typu Star Treka. Próby spojrzenia na tę technologie przez okulary hard SF skazane są na porażkę.
Pełna zgoda, a że ja wolę twarde SF z estetyką i technologią "wyrastającą" bardziej "namacalnie" z naszej rzeczywistości i technologii, to pewnie stąd te moje dysonanse i marudzenie (choć przy Arrival tą alienowatą technologię łatwiej mi było łyknąć, bo... była obca, stworzona przez istoty odmienne wizualnie od nas, a w Diunie jednak ci wszyscy obcy są bardzo humanoidalni i przez to ludzcy - casus Star Treka). Mimo wszystko film mi się podobał i będę do niego wracał, a to najważniejsze Smile