01-12-2015, 15:00
Trochę mi to przypomina sytuację, gdy jeszcze niedawno nie zgadzaliśmy się z opinię odnośną "Człowieka ze stali" tyle, że tym razem role się odwróciły.
Cóż, w sumie postać Jacka nie jest tutaj jakaś wielowymiarowa, ale prawdę mówiąc dzięki genialnemu Nicholsonowi nawet nie zwróciłem uwagę na to jak jest ona napisana. Ten aktor jest tak świetny, że nawet najbardziej płytkiej postaci dodałby charyzmy.
Co jak co, ale Wendy o wiele bardziej wolę tą z filmu - tej z książki prawie w ogóle nie zapamiętałem, bo była tak nieciekawą postacią że wszystko było jak dla mnie obojętne czy zginie, czy nie. W filmie o wiele bardziej zwraca na siebie uwagę widza. Jest tutaj tak tępą, tak irytującą i tak odpychającą postacią, że aż sam widz kibicuje Jackowi by jak najszybciej posiekał ją na drobne kawałeczki! O to właśnie chodziło Kubrickowi i moim zdaniem dobierając obsadę nie mógł wybrać bardziej idealnej aktorki do tej roli jak Shelley Duvall.
Mnie tam ta "stara raszpla" najbardziej przeraziła z tego filmu i pamiętam, że podczas powtórki specjalnie zakrywałem sobie oczy, by jej nie oglądać drugi raz - ten jej wiedźmowaty śmiech to mistrzostwo! Gumowego kostiumu to wcale nie przypominało, a prędzej charakteryzację.
Poza tym straszne jak dla mnie są takie sceny jak: bliźniaczki w błękitnych sukienkach, hektolitry krwi wydobywające się z windy, Jack Nicholson z siekierą czy elegancik w jednym pokoju z człowiekiem przebranym za lwa (ta ostatnia scena szczególnie mi zryła psychikę
).
Jedyne co bardziej mi się podobało w książce to osobowość Jacka - całkiem dobrze ukazane jak ze spokojnego i delikatnego człowieka robi się psychopata (trochę mi się to skojarzyło z "Lokatorem" Polańskiego). Poza tym Kubrick (wedle mojej opinii) wygrywa z Kingiem pod każdym względem.
Książka - 5/10
Film - 10/10
Ps. A tak na poważnie to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!! Dużo zdrówka!
(01-12-2015, 10:03)Kapitan_kusiak napisał(a): Bohaterowie w filmie są maksymalnie jednowymiarowi - i to jednowymiarowi w stylu "Transformersów" Bay'a. Jack Nicholson jako Jack Torrance od samego początku wygląda i zachowuje się jak psychol (tyle, że z początku jest stłumiony). Nie widać żadnej wewnętrznej walki, nie ma żadnej dramaturgii przemiany. Wendy Torrance - końskie zęby, typowa tępa dzida z typowego horroru - szczerze liczyłem na to, że ją Nicholson zdąży za!@#$%.
Cóż, w sumie postać Jacka nie jest tutaj jakaś wielowymiarowa, ale prawdę mówiąc dzięki genialnemu Nicholsonowi nawet nie zwróciłem uwagę na to jak jest ona napisana. Ten aktor jest tak świetny, że nawet najbardziej płytkiej postaci dodałby charyzmy.
Co jak co, ale Wendy o wiele bardziej wolę tą z filmu - tej z książki prawie w ogóle nie zapamiętałem, bo była tak nieciekawą postacią że wszystko było jak dla mnie obojętne czy zginie, czy nie. W filmie o wiele bardziej zwraca na siebie uwagę widza. Jest tutaj tak tępą, tak irytującą i tak odpychającą postacią, że aż sam widz kibicuje Jackowi by jak najszybciej posiekał ją na drobne kawałeczki! O to właśnie chodziło Kubrickowi i moim zdaniem dobierając obsadę nie mógł wybrać bardziej idealnej aktorki do tej roli jak Shelley Duvall.
(01-12-2015, 10:03)Kapitan_kusiak napisał(a): wracając jednak do "dzieła" Kubricka to czy ktoś może mi powiedzieć co takiego strasznego tam było? Ta stara raszpla w gumowym kostiumie? Jakbym miał pięć lat to mogłaby mi się śnić po nocach ale teraz może co najwyżej stanowić źródło beki.
Mnie tam ta "stara raszpla" najbardziej przeraziła z tego filmu i pamiętam, że podczas powtórki specjalnie zakrywałem sobie oczy, by jej nie oglądać drugi raz - ten jej wiedźmowaty śmiech to mistrzostwo! Gumowego kostiumu to wcale nie przypominało, a prędzej charakteryzację.
Poza tym straszne jak dla mnie są takie sceny jak: bliźniaczki w błękitnych sukienkach, hektolitry krwi wydobywające się z windy, Jack Nicholson z siekierą czy elegancik w jednym pokoju z człowiekiem przebranym za lwa (ta ostatnia scena szczególnie mi zryła psychikę
). Jedyne co bardziej mi się podobało w książce to osobowość Jacka - całkiem dobrze ukazane jak ze spokojnego i delikatnego człowieka robi się psychopata (trochę mi się to skojarzyło z "Lokatorem" Polańskiego). Poza tym Kubrick (wedle mojej opinii) wygrywa z Kingiem pod każdym względem.
Książka - 5/10
Film - 10/10
Ps. A tak na poważnie to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!! Dużo zdrówka!
