"Wiem, że jest zły" nie znaczy nic, jesli nie ma to jakiegoś oparcia w tym jak film jest postrzegany.
Street Fighter ma 3,8 na IMDB i 12% na RT - czyli większość widzów i krytyków uważa, że jest zły, a ja go lubię, więc pasuje.
Avatar ma 7,9 IMDB i 83% od krytyków na RT - co w tym przypadku miałoby znaczyć "Wiem, że jest zły"? Jeśli film z takimi ocenami moim zdaniem jest zły, to znaczy że są jakieś konkretne powody bym go jednak nie lubił, a gdybym go nie lubił, to by się nie łapał na guilty pleasure (ale Avatara akurat lubię). Sytuacja typu: ogólnie film uważa się za dobry, ja wbrew temu WIEM, że jest zły, ale i tak z przyjemnością go oglądam jest z lekka popaprana.
Z drugiej strony - niby mógłbym za guilty pleasure uznać Cobrę czy Predatora 2, które są nisko oceniane, ale nie powiem, że "wiem, że są złe", bo uważam, że nie są a widzowie i krytycy mogą mi skoczyć
Street Fighter ma 3,8 na IMDB i 12% na RT - czyli większość widzów i krytyków uważa, że jest zły, a ja go lubię, więc pasuje.
Avatar ma 7,9 IMDB i 83% od krytyków na RT - co w tym przypadku miałoby znaczyć "Wiem, że jest zły"? Jeśli film z takimi ocenami moim zdaniem jest zły, to znaczy że są jakieś konkretne powody bym go jednak nie lubił, a gdybym go nie lubił, to by się nie łapał na guilty pleasure (ale Avatara akurat lubię). Sytuacja typu: ogólnie film uważa się za dobry, ja wbrew temu WIEM, że jest zły, ale i tak z przyjemnością go oglądam jest z lekka popaprana.
Z drugiej strony - niby mógłbym za guilty pleasure uznać Cobrę czy Predatora 2, które są nisko oceniane, ale nie powiem, że "wiem, że są złe", bo uważam, że nie są a widzowie i krytycy mogą mi skoczyć
