09-05-2017, 03:24
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-05-2017, 03:25 przez Szczepan600.)
Wołyń owszem jest zwalony na płaszczyźnie postaci, ale Miasto to też w tym aspekcie koszmar pierwszej wody (Smarzol przynajmniej robi ze swojej postać konsekwetnie figurę do pokazania sytuacji. Komasa gdy już nie wie co zrobić ze swoją zamienia ją w zombie na 1/3 filmu). Potem są względy artystyczne gdzie miasto już leży i kwiczy z powodu wylewającej się tonami taniochy narracyjnej. No tego nie da się obronić, gdy obok stoi kino tak odważne i dojrzałe jak Wołyń. Sam montaż i twarde przejścia w czasie już wyprzedają Miasto o kilka długości. Dodajmy do tego rożnego rodzaju znaczeniowość i symbole z obu filmów ... i ponownie wygra Wołyń, bo zamiast na tacy zaserwować takie patetyczne szmacianki jak całus wśród pocisków czy potworne kanały, zapoda nie do końca jasną i otwarą na interpretacje wędrówkę duszy. Niczego nie wyłoży jak na talerzu i uszanuje trochę inteligencję widza. Oczywiście się nie zgodzisz, ale serio... wszystko ci pasuje w Miasto44? Przecież tam nawet postacie są tak ładne, że aż nierealistyczne (nawet okularnik to tak naprawdę niemal ciasteczko ;-))
