Obejrzałem wczoraj Transformers: Dark of the Moon (2011) i podziwiam ludzi, którym się chciało oglądać następne części.
- Gdzie kolory i ładne plenery? To jest letni blockbuster? Gdzie momenty, w których mógłbym nacieszyć oko ładnymi widokami? Co jest nie tak z tym filmem? To jakaś zgrywa z taśmowego podejścia do produkcji blockbusterów? Stąd tyle bieli, pustych przestrzeni wypełnionych pustymi postaciami?
- Sekwencja w Czarnobylu jest ilustracją tego, czym ten film jest. Ścisłą kontynuacją Revenge of the Fallen. Co rusz zmiany lokacji, nielogiczne przeskoki z jednego miejsca na drugie. To w pierwszej połowie filmu. Potem jest spokojnie, tak do uśnięcia przy podusi od nadmiaru komputera w rozwalonym Czikago.
- Bay podczas tworzenia jedynki chciał, aby wytwory CGI "wtopiły się" w rzeczywiste otoczenie. Wygląd Transformerów został tak zaprojektowany, aby nie przypominały postaci żywcem wyjętych z kreskówki. W trójce dostaliśmy Wheeljacka oraz Sentinela. Z której gry komputerowej oni się urwali, że tak grzecznie spytam?
- Powrót Megatrona, odcinek 3 z 1000 planowanych. Następnie spuszczenie wpierdolu Megatronowi przez zmartwychwstałego Syna Bożego - 5 sekund czasu antenowego.
- Mikaela została podmieniona w cz. II, gdzie świeciła wyłącznie cyckami i latała bezwolnie za Samem. Charakter z cz. I nigdy nie latałby za jakimś patafianem, aby łaskawie usłyszeć wyznanie miłości lub czułe słówko. Jej brak w cz. III i rozstanie z Samem? Do uzasadnienia logicznego. Jedyny problem polega na tym, że zostało to rozegrane w najgorszy z możliwych sposobów. Zamiast braku komentarza, usłyszymy "zwyzywanie" Mikaeli przez randomowego Autobota lub żale Sama nt. poprzedniego związku. Żałosne? Mało powiedziane.
- Humor jest dokładnie na tym samym, niezmienionym poziomie. Nie ma sikającego Autobota, ale jest za to dwa razy więcej Turturro z podwojoną ilością seksistowskich komentarzy. Nie ma żartów wymierzonych w czarnoskórych, ale jest za to jedno z najbardziej żenujących przedstawień skośnookich w poznanych przeze mnie filmach.
- Humor gorzej się komponuje z filmem niż w I cz. i II, bo widzimy sekwencje z dobijaniem cywili i obraz zniszczonego miasta. Wszystko w szaroburych, ponurych odcieniach. Z drugiej strony - humor jak z lekkiego filmu akcji, w dodatku oscylujący przy poziomie gagów z całkowitej humoreski cz. II. What the fuck? To nadal niezobowiązująca, głupkowata przygoda i rozwałka? Dysonans poznawczy gwarantowany.
- Lekko zarysowany wątek pseudohistoryczny w Revenge of the Fallen? To tutaj dostaliśmy porządne rozwinięcie o tym, jak Decepticony dokonują od lat mordów na ludziach i w dodatku mają własnych ludzkich współpracowników, tudzież siatkę agentów! Nie wspominam z grzeczności o tytułowym księżycu oraz misji Apollo 11.
Odtwórcza, dłuższa wersja filmu z 2009. Nudy na pudy.
3/10
Jeden "żarcik" mi się bardzo spodobał. Wyłapaliście za pierwszym razem? Pierwsza interakcja z postacią Mikaeli w TF1 i jeden z jej pierwszych dialogów w filmie:
Trent: Why doesn't my little bunny hop in the back seat?
Mikaela: God, I can't even tell you how much I'm not your little bunny.
[walks off]
TF3, nowa dziewczyna Sama wita go słowami:
Carly: This is your new lucky bunny.
Ten krótki dialog z początku IMO wyczerpywał cały temat rozstania i braku Mikaeli w filmie.
Zakład, że Bumblebee (2018) wypełnią scenami i dialogami z I cz.? Ten spin-off jest równie ciekawym pomysłem, co spin-off opowiadający o Archibaldzie Witwickym.
- Gdzie kolory i ładne plenery? To jest letni blockbuster? Gdzie momenty, w których mógłbym nacieszyć oko ładnymi widokami? Co jest nie tak z tym filmem? To jakaś zgrywa z taśmowego podejścia do produkcji blockbusterów? Stąd tyle bieli, pustych przestrzeni wypełnionych pustymi postaciami?
- Sekwencja w Czarnobylu jest ilustracją tego, czym ten film jest. Ścisłą kontynuacją Revenge of the Fallen. Co rusz zmiany lokacji, nielogiczne przeskoki z jednego miejsca na drugie. To w pierwszej połowie filmu. Potem jest spokojnie, tak do uśnięcia przy podusi od nadmiaru komputera w rozwalonym Czikago.
- Bay podczas tworzenia jedynki chciał, aby wytwory CGI "wtopiły się" w rzeczywiste otoczenie. Wygląd Transformerów został tak zaprojektowany, aby nie przypominały postaci żywcem wyjętych z kreskówki. W trójce dostaliśmy Wheeljacka oraz Sentinela. Z której gry komputerowej oni się urwali, że tak grzecznie spytam?
- Powrót Megatrona, odcinek 3 z 1000 planowanych. Następnie spuszczenie wpierdolu Megatronowi przez zmartwychwstałego Syna Bożego - 5 sekund czasu antenowego.
- Mikaela została podmieniona w cz. II, gdzie świeciła wyłącznie cyckami i latała bezwolnie za Samem. Charakter z cz. I nigdy nie latałby za jakimś patafianem, aby łaskawie usłyszeć wyznanie miłości lub czułe słówko. Jej brak w cz. III i rozstanie z Samem? Do uzasadnienia logicznego. Jedyny problem polega na tym, że zostało to rozegrane w najgorszy z możliwych sposobów. Zamiast braku komentarza, usłyszymy "zwyzywanie" Mikaeli przez randomowego Autobota lub żale Sama nt. poprzedniego związku. Żałosne? Mało powiedziane.
- Humor jest dokładnie na tym samym, niezmienionym poziomie. Nie ma sikającego Autobota, ale jest za to dwa razy więcej Turturro z podwojoną ilością seksistowskich komentarzy. Nie ma żartów wymierzonych w czarnoskórych, ale jest za to jedno z najbardziej żenujących przedstawień skośnookich w poznanych przeze mnie filmach.
- Humor gorzej się komponuje z filmem niż w I cz. i II, bo widzimy sekwencje z dobijaniem cywili i obraz zniszczonego miasta. Wszystko w szaroburych, ponurych odcieniach. Z drugiej strony - humor jak z lekkiego filmu akcji, w dodatku oscylujący przy poziomie gagów z całkowitej humoreski cz. II. What the fuck? To nadal niezobowiązująca, głupkowata przygoda i rozwałka? Dysonans poznawczy gwarantowany.
- Lekko zarysowany wątek pseudohistoryczny w Revenge of the Fallen? To tutaj dostaliśmy porządne rozwinięcie o tym, jak Decepticony dokonują od lat mordów na ludziach i w dodatku mają własnych ludzkich współpracowników, tudzież siatkę agentów! Nie wspominam z grzeczności o tytułowym księżycu oraz misji Apollo 11.
Odtwórcza, dłuższa wersja filmu z 2009. Nudy na pudy.
3/10
Jeden "żarcik" mi się bardzo spodobał. Wyłapaliście za pierwszym razem? Pierwsza interakcja z postacią Mikaeli w TF1 i jeden z jej pierwszych dialogów w filmie:
Trent: Why doesn't my little bunny hop in the back seat?
Mikaela: God, I can't even tell you how much I'm not your little bunny.
[walks off]
TF3, nowa dziewczyna Sama wita go słowami:
Carly: This is your new lucky bunny.
Ten krótki dialog z początku IMO wyczerpywał cały temat rozstania i braku Mikaeli w filmie.
Zakład, że Bumblebee (2018) wypełnią scenami i dialogami z I cz.? Ten spin-off jest równie ciekawym pomysłem, co spin-off opowiadający o Archibaldzie Witwickym.
