20-09-2014, 13:20
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-09-2014, 13:22 przez Szczepan600.)
No właśnie o to chodzi, że "to coś" to najczęściej właśnie wyidealizowany sentyment, a nie rzeczywiście walory samej gry. Należy też dodać, że same gry w czasach naszej młodości były tak nowym medium, że wręcz magicznym. Więc zastanawiam się, czy to mistyczne "To coś" nie jest nieco iluzją, która uwidoczniła się, gdy rynek gier nabrał na ogładzie i skomplikowaniu, a my sami zatraciliśmy "wow" na punkcie gier. Sporo dziś produkcji czysto komercyjnych (ale w Grach i Filmie raczej trudno o solidne tytuły, niekomercyjne... wszystko ma jakiś cel zarobkowy). Jednakże jest sporo gier, które wciąż stawiają wyzwania i zaspokoją klimatem tudzież historią. Mało tego... tak patrząc po sobie wciąż uważam, ze jest sporo gier, w, które się wbijam i, które napędzają mi wyobraźnie..., zwłaszcza że scenariusze raczej się rozwinęły. Dlatego nie odczuwam tak bardzo straty "tego czegoś"... jedyne czego mi bardziej brak to otoczki i ekscytacji w zdobywaniu nowych tytułów. Kiedyś nie było to łatwe... obecnie klikam parę razy na PSN/XBL i mam wszystko czego dusza zapragnie.
...a co do tych klasyków... obecnie poprzez właśnie PSN odzyskałem sporo niegdyś straconych tytułów na PSX... Cholernie toporne sterowanie, grafika nie dodaje uroku (Właśnie! Zobaczmy jak urosły nam oczekiwania co do grafy... paranoja.), ale cholera... szykuję się właśnie na maraton z Resident Evil i Silent Hill :-D.
...a co do tych klasyków... obecnie poprzez właśnie PSN odzyskałem sporo niegdyś straconych tytułów na PSX... Cholernie toporne sterowanie, grafika nie dodaje uroku (Właśnie! Zobaczmy jak urosły nam oczekiwania co do grafy... paranoja.), ale cholera... szykuję się właśnie na maraton z Resident Evil i Silent Hill :-D.
