22-09-2018, 20:53
Kwestia wiary nie ma tu nic do rzeczy, takie są fakty: jeszcze nie powstało dzieło sztuki, które podobałoby się każdemu. Tak samo jak nie powstało takie, które nikomu by się nie spodobało.
"Truman Show" jest (dla mnie) wielkim filmem, ale to chyba nie jest temat, gdzie mamy się wzajemnie przekonywać. "Truman Show" nie ma skomplikowanej fabuły, czego ktoś miałby tu nie zrozumieć? To nie Tarkowski.
Wracając do głównego wątku: ja nie lubię lekkich przygodówek w stylu Indiany Jonesa czy "Piratów z Karaibów". Ta druga seria może niezbyt pasuje do tematu, ale pierwsza jak najbardziej. Rozumiem, że to może się podobać, sam mam swoje "guilty pleasure", których nie dałbym rady obronić przed przygotowanym dyskutantem. Ale ja tego nie jestem w stanie oglądać, bo wiem, że główny bohater i tak wyjdzie cało z każdych tarapatów. Taka przygoda mnie nie wciąga, cały czas jestem świadomy, że oglądam dobrze przygotowane widowisko i aktorów. Zdecydowanie wolę przygodę w poważniejszym tonie ("Skarb Sierra Madre", "Afrykańska królowa", "Fitzcarraldo").
Nie cierpię "Gwiezdnych wojen", też kojarzę je z lekkimi przygodówkami. Być może się mylę, skończyłem przygodę na "Nowej nadziei".
Jest całe mnóstwo filmów cieszących się sporym zainteresowaniem widzów, które uważam za przeciętne (może niekoniecznie złe): "Gorączka", "Kasyno", "12 małp", "Requiem dla snu", "Pianista", "Labirynt fauna" itd. Mógłbym tak jeszcze długo.
Do niniejszego wątku dodałbym też filmy, po które sięgają bardziej wyrobieni miłośnicy kina. Filmy mniej popularne, ale w odpowiednich kręgach bardzo cenione: ja odpadam przy wspomnianym wyżej Tarkowskim, Bergmanie, Antonionim. Nie znoszę "Śmierci w Wenecji": obleśny twór, a główny bohater zniewieściały do granic możliwości. Te wystudiowane pozy, rękawiczki wkładane i zdejmowane jakoś tak "delikatnie", kobieco, bleeeeee! Gdyby nawet tę rolę dostała kobieta, czułbym się nieswojo.
No i jeszcze "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (1/10). I "Wściekłe psy" (3/10). Uwielbiam Tarantino, te jego ostatnie filmy mogę oglądać w nieskończoność, ale debiutu na dużym ekranie nie trawię.
"Truman Show" jest (dla mnie) wielkim filmem, ale to chyba nie jest temat, gdzie mamy się wzajemnie przekonywać. "Truman Show" nie ma skomplikowanej fabuły, czego ktoś miałby tu nie zrozumieć? To nie Tarkowski.
Wracając do głównego wątku: ja nie lubię lekkich przygodówek w stylu Indiany Jonesa czy "Piratów z Karaibów". Ta druga seria może niezbyt pasuje do tematu, ale pierwsza jak najbardziej. Rozumiem, że to może się podobać, sam mam swoje "guilty pleasure", których nie dałbym rady obronić przed przygotowanym dyskutantem. Ale ja tego nie jestem w stanie oglądać, bo wiem, że główny bohater i tak wyjdzie cało z każdych tarapatów. Taka przygoda mnie nie wciąga, cały czas jestem świadomy, że oglądam dobrze przygotowane widowisko i aktorów. Zdecydowanie wolę przygodę w poważniejszym tonie ("Skarb Sierra Madre", "Afrykańska królowa", "Fitzcarraldo").
Nie cierpię "Gwiezdnych wojen", też kojarzę je z lekkimi przygodówkami. Być może się mylę, skończyłem przygodę na "Nowej nadziei".
Jest całe mnóstwo filmów cieszących się sporym zainteresowaniem widzów, które uważam za przeciętne (może niekoniecznie złe): "Gorączka", "Kasyno", "12 małp", "Requiem dla snu", "Pianista", "Labirynt fauna" itd. Mógłbym tak jeszcze długo.
Do niniejszego wątku dodałbym też filmy, po które sięgają bardziej wyrobieni miłośnicy kina. Filmy mniej popularne, ale w odpowiednich kręgach bardzo cenione: ja odpadam przy wspomnianym wyżej Tarkowskim, Bergmanie, Antonionim. Nie znoszę "Śmierci w Wenecji": obleśny twór, a główny bohater zniewieściały do granic możliwości. Te wystudiowane pozy, rękawiczki wkładane i zdejmowane jakoś tak "delikatnie", kobieco, bleeeeee! Gdyby nawet tę rolę dostała kobieta, czułbym się nieswojo.
No i jeszcze "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (1/10). I "Wściekłe psy" (3/10). Uwielbiam Tarantino, te jego ostatnie filmy mogę oglądać w nieskończoność, ale debiutu na dużym ekranie nie trawię.
