09-11-2018, 21:26
Nie wiem czy to dobre porównanie, ale do wykreowanej w marvelowskim "MCU" postaci Doctora Strange'a podobna jest nie kinowa, ale również ekranowa, tzn. telewizyjna postać, z nazwijmy to konkurencyjnego Uniwersum "DC", John Constantine. Specjalista od okultyzmu, sztuk mistycznych - w podobnym, lecz nie do końca tym samym zasięgu, co Dr Strange - i od tego z czym nauka nie może sobie poradzić, miał już swój serial pt. "Constantine". Po kilku latach przerwy, nietuzinkowy i marudny jak typowy Angol, Constantine, powrócił do serialowego świata "DC", do jego jednej z wersji, do "Arrowverse". Zaskoczyło mnie w Johnym to, że będąc stałą częścią drużyny "Legend" w serialu "DC's Legends of Tomorrow", podczas pomagania drużynie wypowiadane przez niego słowa, które miały potężną moc, dawały widowiskową formę czaru, czy też zaklęcia w formie geometrycznych konstruktów energetycznych wpisujących się nawzajem jedno w drugie, po których, gdy znikały, często otwierał się piekielny wir wciągający istotę magiczną do mrocznego wymiaru. A dość szczególnie przypominało to formy geometryczne, które ,,wyczarowywał" Doctor Strange w swoim solowym filmie i później w "Avengers: Infinity War". Stephenowi bliżej jest do "Spectre" i "Doctora Fate'a", dzierżącego, prawie że boską moc Nabu -jednego z "Lords of Order", niż do Johna Constantine'a. Moje porównanie przybliżyłem zatem ze względu na podobieństwa w akcie kreacji tych abstrakcyjnych form wyjściowych zaklęć, czy też czarów między Johnem a Strange'em.
Sam "Doctor Strange" to piękny film, w tym względzie, że graficznie prezentował się cudownie, poza jakąkolwiek skalą. Obejrzenie go to pożywka dla wyobraźni. Wymiary lustrzane, iluzje, jądro wymiarów; coś pięknego.
Sam "Doctor Strange" to piękny film, w tym względzie, że graficznie prezentował się cudownie, poza jakąkolwiek skalą. Obejrzenie go to pożywka dla wyobraźni. Wymiary lustrzane, iluzje, jądro wymiarów; coś pięknego.
