21-04-2021, 07:33
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-04-2021, 07:39 przez fire_caves.)
Ja wiem, że taka trochę nekromancja tematu z mojej strony, ale właśnie obejrzałem ten film wczoraj i naprawdę, naprawdę czuję, że muszę przestrzec tych, którzy jeszcze się zastanawiają czy go obejrzeć. Nie jestem "wydaniożercą", tylko "filmożercą", ale skusił mnie ten steelbook z OLX, za który zapłaciłem mniej niż 30 zł wliczając przesyłkę. Film przyszedł świetnie zapakowany i jeszcze z protektorem, czego jeszcze nie widziałem na oczy w handlu z pierwszej czy z drugiej ręki. Kupiłem i obejrzałem wcześniej wersję Konga od Petera Jacksona, co uśpiło moją czujność i przekonałem sam siebie, że warto taki ładny steel postawić na półce. Aż wreszcie wczoraj obejrzałem ten film.
Otóż moja opinia jest taka, że od samego oglądania tej produkcji widzom spada IQ niczym myśliwce w sekwencji otwierającej film. Z ekranu zieje skrajną głupotą - głupotą sekwencji akcji, głupotą projektu potworów, głupotą scenariusza, kartonowością i głupotą postaci. Piękne zdjęcia, niczym zbyt krótka kołdra, nie są w stanie zasłonić idiotyzmów lejących się z ekranu. Można by pomyśleć, że filmowi, który nawiązuje tak mocno do "Czasu Apokalipsy" nie wolno być tak idiotycznym, na miłość boską. Zaznaczam, że oglądając filmy biorę poprawkę na to czym one są. Wiem, że oglądając film o King Kongu muszę wyłączyć część mózgu, więc np. oglądając podobne produkcje odsuwam natrętną myśl o tym, że ewolucja na wyspie "dąży do stworzenia" małych form życia a nie przerażających gigantów. Ale na boga, "Wyspę Czaszki" można oglądać tylko jeśli widz jest w stanie odłączyć absolutnie każdy neuron odpowiadający za logiczne myślenie. Nie uciekam przed kinem mocno rozrywkowym. Nie obce są mi marvele z taśmy produkcyjnej czy wątpliwej jakości fantastyka naukowa, ale filmu podczas którego widz kręci się bezradnie w fotelu bo swędzi go mózg - nie zdzierżę! Ten film nie jest zły. To jest kupa zawinięta w papierek po cukierku. Pierwszy raz widzę coś tak krańcowo położonego. Kto może mi oddać te dwie godziny...?
PS Jak tak wyglądają "Godzille" z tej serii, to ja podziękuję.
Otóż moja opinia jest taka, że od samego oglądania tej produkcji widzom spada IQ niczym myśliwce w sekwencji otwierającej film. Z ekranu zieje skrajną głupotą - głupotą sekwencji akcji, głupotą projektu potworów, głupotą scenariusza, kartonowością i głupotą postaci. Piękne zdjęcia, niczym zbyt krótka kołdra, nie są w stanie zasłonić idiotyzmów lejących się z ekranu. Można by pomyśleć, że filmowi, który nawiązuje tak mocno do "Czasu Apokalipsy" nie wolno być tak idiotycznym, na miłość boską. Zaznaczam, że oglądając filmy biorę poprawkę na to czym one są. Wiem, że oglądając film o King Kongu muszę wyłączyć część mózgu, więc np. oglądając podobne produkcje odsuwam natrętną myśl o tym, że ewolucja na wyspie "dąży do stworzenia" małych form życia a nie przerażających gigantów. Ale na boga, "Wyspę Czaszki" można oglądać tylko jeśli widz jest w stanie odłączyć absolutnie każdy neuron odpowiadający za logiczne myślenie. Nie uciekam przed kinem mocno rozrywkowym. Nie obce są mi marvele z taśmy produkcyjnej czy wątpliwej jakości fantastyka naukowa, ale filmu podczas którego widz kręci się bezradnie w fotelu bo swędzi go mózg - nie zdzierżę! Ten film nie jest zły. To jest kupa zawinięta w papierek po cukierku. Pierwszy raz widzę coś tak krańcowo położonego. Kto może mi oddać te dwie godziny...?
PS Jak tak wyglądają "Godzille" z tej serii, to ja podziękuję.
