No i znowu mam problem z najnowszym filmem Villeneuve... Podobną sytuację miałem na Blade Runner 2049 z tym że tam podczas seansu było znacznie więcej elementów, które intrygowały i przemawiały za tym że drugi seans znacznie poprawi ocenę i wrażenia z samej projekcji ( tak się stało bo film to arcydzieło ), problem z Diuną jest taki że nie chce mi się tego drugi raz oglądać... Aby nie było świat Atrydów , Harkonenów i pojebanej armii do wynajęcia przez Barona robi mega wrażenie, ale gdy już akcja osiada na piaskowej Diunie moje emocje nie wiedzieć czemu automatycznie siadają do tego stopnia że zaczynam się nudzić. Pewnie spotęgowało to że niedawno oglądałem zremasterowaną wersję Lyncha i żaden twist nie był dla mnie zaskoczeniem, bo to przecież to samo tylko inaczej poprowadzone. Mówię sobie dobra na sekwencji z Czerwiem moje emocje znowu wrócą na równe tory i będę mógł oswoić i zanurzyć się w tym świecie do reszty, niestety tak się nie stało. Wersja Lyncha pod względem samego disajnu tych stworzeń robiła mega wrażenie i dosłownie czuło się że to istne rekiny pustyni które w każdej chwili mogą cię pożreć a tutaj "wystarczy że zaczniemy chodzić prawami pustyni a nic nam się nie stanie". Sam Czerw w nowej wersji jest jakiś dziwny, bo wszystko opiera się na CGI piasku wywalanym w powietrze podczas ataku i poruszania się. Pierwsza scena z tym potworem zbyt szybko zostaje ucięta na ujęciu z pożeraną zbieraczką przyprawy. No nie podeszły mi w ogóle niestety. Drugi atak znany ze zwiastunów już lepiej się prezentuje, ale rozgrywa się w ciemnej dupie i też nie można się nim delektować do końca. Czerw i złowroga pustynia to był główny element który przyciągał mnie do tej historii a tutaj jest to pokazane w lajtowy sposób, który po mnie spłynął... No dobra aby nie było że kompletnie się wynudziłem to sama kreacja Jasona Momoa jest świecącą iskierką w tym wszystkim i jakby było go więcej to na pewno pomogło by w lepszym odbiorze i przywiązaniu się do reszty postaci. Niestety jego rola ogranicza się na śmieszkowaniu i transporcie postaci z jednej do drugiej lokacji. Tak więc za mało Harkonenów za mało zła ( karwa nawet Dave Bautista nie ma żadnej sekwencji walki jeśli mnie pamięć nie myli ), za dużo filozofii i przewidywania tego co może nastąpi, jeśli w ogóle druga część powstanie. Aha film też cierpi jeśli chodzi o filmowanie przemocy, jeszcze podczas walk przy użyciu pola siłowego umiejętnie to zakamuflowano i pokazano, to już podcinanie gardeł, dźganie w bezpośredniej konfrontacji wygląda strasznie marnie ala Nolan Dark Kinght style w najgorszym wydaniu. Myślę że z dzisiejszymi technikami patrz. Taken z Nessonem znacznie lepiej można było je pokazać. Pewnie zrobiono to aby nie dostać "R" po pokazaniu polanej krwią dłoni Paula Atrydy.
Na tę chwilę daje takie naciągane 7/10 i na pewno będzie trzeba to powtórzyć, ale kiedy to nie mam pojęcia... aha jeśli chodzi o muzykę to :
TOTO >> Hans Zimmer
Na tę chwilę daje takie naciągane 7/10 i na pewno będzie trzeba to powtórzyć, ale kiedy to nie mam pojęcia... aha jeśli chodzi o muzykę to :
TOTO >> Hans Zimmer