13-01-2015, 18:15
(12-01-2015, 22:35)matwiko napisał(a): Nasz wilk nie przechodzi żadnej przemiany nie ma reflaksji nad swoim życiem.
Z jednej strony rozumiem, ze niektorym moze sie ten film nie podobac, ale z drugiej strony wiara w to, ze wiekszosc ludzi postepujacych zle w koncu dochodzi do wniosku, ze zle postepuje i przechodzi forme mentalnej przemiany, jest tak samo naiwne jak wiara w istnienie Swietego Mikolaja.
To nie jest film z rodzaju "zrobilem zle, przepraszam, bije sie w piers". I to jest jego atutem, bo tak naprawde, podobnie jak nasz antybohater Jordan Belfort, tak i wiekszosc ludzi nie dochodzi do gornolotnych przemyslen na temat swego bytu i istnienia. Nie naprawia szkod jakie byc moze spowodowal i nie przeprasza za to. Wszyscy tacy jestesmy i w kazdym z nas jest cos z Jordana Belforta. Zaznaczam - nie bronie go, poprostu chce uczulic na to, ze jest on postacia niezmiernie ludzka, wrecz do szpiku kosci przesiakniety czlowieczenstwem.
W zasadzie mozna powiedziec, ze film ten jest oda do chciwosci, w kazdej mozliwej formie i odslonie. A chciwi sa tu wszyscy, jego wspolpracownicy (bo nie mozna tu mowic o przyjaciolach; gdzie sa duze pieniadze tam nie ma miejsca na sentymenty- i to tez pokazuje ten film) i "oszukane biedne ofiary" Jordana. Jak mozna mowic tu w ogole o oszustwie, skoro tym samym kierowal sie i "przestepca" i ofiara - checia duzego zysku. Powiedzialabym raczej, ze spryniejszy "wykiwal" tego glupszego, naiwnego. Bo jak juz ktos wspomnial na poczatku tej dyskusji, ze amerykanie sa dziwnym narodem, zeby oddac czasami dorobek calego zycia komus kogo sie nie zna, ba kogo sie nigdy nie zobaczy, jedynie slyszy, na cos o czym nie ma sie zielonego pojecia. Chciwosc w najczystszej postaci. Gdzie tu sa ofiary?