@Glaeken
Pamiętasz, że tak nie było? Uważnie śledziłeś amerykańskie talk shows, portale interentowe i czasopisma w 1996? Bo ja np. pamiętam szum w którejś telewizji w 2000 roku, kiedy Tom na potrzeby filmu sam zwisał na ścianie w M:I:2.
Sequel, nie remake.
To tak, jak kolejne części. Każda ma po kilka świetnych scen.
Dzowńcie po prasę! Seria Mission: Impossible robi to samo, co każda seria filmowa!
Nie widzę tu żadnego powielania schematu i owszem, na mnie efekt wow robi.
Najbardziej niewiarygodna była część 2. Ostatnie dwie w zasadzie zminimalizowały motyw masek i wszelkie sci-fi gadżety, stawiając na rasowe kino akcji.
Mam to samo (i tylko części 4-6 stoją na półce). Długo nie byłem fanem tej serii, dobrze kojarzyłem jedynie film DePalmy, bardzo źle zapamiętałem dwójkę, a trójka po mnie spłynęła. Mimo to, w grudniu 2011 postanowiłem przejść się do kina na Ghost Protocol, który pozostawił po sobie na tyle pozytywne wrażenie, że wyczekiwałem kolejnej części (tym bardziej, że uwielbiam Toma Cruise'a!). Rogue Nation stało się jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów 2015 roku, a Follout już w ogóle wyczekiwałem z wypiekami na twarzy. Poniżej przeklejam moje recki częśći 1-5 po ostatniej powtórce latem 2018 roku.
Kiedy ostatnio powstał rozrywkowy film szpiegowski niebędący filmem akcji? Powiedziałbym, że22 24 lata temu i jest nim właśnie Mission: Impossible. To nie jest film akcji, to spy thriller, w którym główny bohater sięga po broń bodajże raz. Jeden raz! W dodatku nie w scenie pościgu, czy strzelaniny, tylko gdy przerażony budzi się, a w jego kryjówce pojawia się koleżanka, którą miał za zmarłą. Eh, takich filmów już się nie robi.
Uwielbiam ten retro-telewizyjny styl połączony z typowym blockbusterem 90s, uwielbiam jak DePalma buduje napięcie, a robi to nie tylko w świetnej sekwencji wykonywania tytułowej "misji niemożliwej" - która wciąż robi super wrażenie - ale nawet podczas zwykłych scen dialogowych. Hunt gada z Kittridgem po nieudanej misji, Hunt zgrywa się z drugą dyskietką, Hunt odtwarza w pamięci wydarzenia, w których zdradził ich Phelps - Uwielbiam to!
Druga część to film z prawdopodobnie najdłuższą sceną podchodzenia do siebie pary, zakończoną być może najbardziej dramatycznym złapaniem szala uciekającego na wietrze.
Z M:I:2 uwielbiam plakat(!), Cruisa wspinającego się po kanionie, lubię gitarowy motyw przewodni Zimmera, dosłownie kilka całkiem rozrywkowych scen, przy których zdrowo się uśmiałem, no i spoko pościg z motorami w finale. Reszta? John Woo poszedł w full Woo - mnóstwo efekciarstwa, slo-mo, postmatrixowa stylówa Hunta, a niektórym scenom bliżej do bycia kolejnym Bondem z Brosnanem (zwłaszcza GoldenEye i Die Another Day) niż sequelem pierwszego M:I. Nie widziałem tej części blisko 7 lat i nie pamiętałem = byłem zaskoczony, że w filmie akcji na pierwszą scenę akcji przyjdzie mi czekać blisko 70 minut! Pierwsza połowa to flaki z olejem, ale co bym się nie wynudził, oglądając finał powiedziałem do dziewczyny: "I tak mniej nudne i lepsze od Spectre."
Mam jakiś problem z trzecią częścią. To efektowny akcyjniak z solidną, bardziej osobistą historią, świetnym Cruisem i chyba nawet lepszym Philipem Seymourem Hoffmanem. Jest w nim sporo napięcia i bardzo, bardzo dużo akcji, czego poprzednikowi brakowało. Jednak oglądając, mam wrażenie, że ta część wyszła spod ręki imitatora Michaela Baya, a nie J. J. Abramsa. Czasami jest aż przesadnie efektownie, jak z Wyspy (kamera szaleje), a color-timing i kontrast to wypisz/wymaluj Transformers 2 i kilka innych filmów Baya. Niby jest dobrze, ale wszystko to jakieś przesadzone, przez co nie potrafię tej części bardziej polubić. :/
Jeszcze jedna ważna rzecz - cholernie dziwny pomysł na ucięcie akcji w Szanghaju w najciekawszym momencie. To właśnie zdobycie króliczej łapki miało być "misją niemożliwą" trójki, Luther reklamował to zadanie jako trudniejsze od włamania się do Langley w jedynce, a tu ciach! Połowy akcji z Huntem w budynku nie ma. Dziwny zabieg.
Ghost Protocol - przez 2/3 najlepsza część serii. Szkoda tylko, że po pościgu w burzy piaskowej trochę gubi rytm. Do tej sceny jest wyśmienicie, a później siada na trochę zbyt długo (przydałoby się wyciąć kilka minut, np. humorystyczną rozmowę Benjiego z Brandtem w podróży do Indii), by w finałowej akcji też przesadnie ciągnąć podchody na przyjęciu i po raz kolejny zmieniać cel misji w trakcie (z przejęcia satelity na odzyskanie walizki), co jest pokazane tak szybko, że można przeoczyć. Trochę rozumiem zarzuty osób, które zastanawiały się "o co tam na koniec chodziło?", bo sam też w trakcie (bardzo fajnej) finałowej potyczki na parkingu zacząłem wracać pamięcią z wątpliwościami, o co w tej chwili toczy się pojedynek.
Ale to tylko drobne skazy na krysztale, bo po trzecim obejrzeniu zaczynam uważać Ghost Protocol za jeden z najfajniejszych filmów rozrywkowych ostatnich lat. Brad Bird nie bawił się w "thrillerowanie" jak Abrams (wymyśliłem nowe słowo, patent w drodze), stworzył szpiegowską przygodówkę z fajnymi bohaterami, oryginalnymi scenami akcji (w pierwszej połowie filmu w ogóle się nie strzelają, itp.), super humorem (niewidzialna ściana, scena z Huntem na parapecie szpitala!), mocnym napięciem i trudnościami drużyny jakie sprawiają im zawodzące gadżety (prosty i genialny pomysł, a same gadżety też wypadają ekstra) oraz wisienką na torcie jaką jest akcja w Burj Khalifa. To najlepsza "misja niemożliwa" od pierwszej części. Ponad 25-minutowa sekwencja (znakomitej) akcji, ze wspinaczką po ścianie wieżowca na czele. Chciałbym to zobaczyć w IMAX, ale i bez tego robi NIESAMOWITE wrażenie. Gdy Hunt zbiega po lince, a ta okazuje się za krótka, o czym Brandt go grzecznie informuje, na co ten odpowiada:
ROTFL Geniusz! Jedyne co mnie odrobinę razi w tej akcji to odkrycie, że był tam Hendricks (po co to udawanie? bo inaczej nikt w tej części nie miałby na sobie maski?).
Piątka to w zasadzie to samo co czwórka. Dużo akcji, dużo przygody po całym świecie, plus znacznie lepszy czarny charakter i najlepsza postać kobieca w całej serii.Jednak po powtórce jestem już pewny, że wolę Ghost Protocol.* Czemu? Chyba po prostu bardziej odpowiada mi lekka ręka Brada Birda od mniej charakterystycznego stylu McQuarrie'a. Plus ekipa w poprzedniku była o wiele lepiej wykorzystana (w Rogue Nation postaci jest więcej i są bardziej rozsiane po świecie, przez co niektóre z nich często nie mają nic do roboty, tylko błąkają się po ekranie autem z napędem 4x4 - tak, to na was patrzę Brandt i Luther), no i akcja główna, czyli "misja niemożliwa" jest tutaj cianka w porównaniu z tą w Dubaju. Za dużo CGI w wodnym zbiorniku, co w połączeniu z ujęciami POV robiło wrażenie gry komputerowej i nie pasowało do reszty filmu. No i poszło im dość łatwo / szybko. Niemniej, piątka to dobre kino akcji z kilkoma znakomitymi scenami. Spokojnie 3 na 4 gwiazdki w skali Rogera Eberta i Gene Siskela.
*Z czasem zmieniłem zdanie. Ocena wjechała na pełne 8/10 i lubię na równi z GP, film ma świetny replay value.
Recenzję Follout pisałem w temacie o oglądaniu filmów z kolekcji. M:I to obecnie najlepsza seria kina akcji, po ogłoszeniu części 7 i 8 kręconych back-to-back, z miejsca wskoczyły na moją listę must-see. Obecnie chyba tylko na Batmana z Pattinsonem czekam bardziej.
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): Byly ale nie podkreslano w kazdym wywiadzie i na kazdym portalu co sobie cruise skrecil.
Pamiętasz, że tak nie było? Uważnie śledziłeś amerykańskie talk shows, portale interentowe i czasopisma w 1996? Bo ja np. pamiętam szum w którejś telewizji w 2000 roku, kiedy Tom na potrzeby filmu sam zwisał na ścianie w M:I:2.
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): Poza tym ten pierwszy film robil furore bo wtedy to bylo cos nowego (mimo iz remake)
Sequel, nie remake.
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): i mial pare swietnych scen (rozbite akwarium, zwisanie na linach, helikopter w tunelu)
To tak, jak kolejne części. Każda ma po kilka świetnych scen.
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): a te kolejne na wszelkie mozliwe i niemozliwe sposoby probuja na sile przebic jedynke.
Dzowńcie po prasę! Seria Mission: Impossible robi to samo, co każda seria filmowa!
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): Powielanie schematu juz tego efektu wow nie robi :/
Nie widzę tu żadnego powielania schematu i owszem, na mnie efekt wow robi.
(18-10-2020, 19:27)Glaeken napisał(a): Cruise stworzyl wlasna marke filmowa ala Bond/Bourne i klepie film za filmem. Kazdy nastepny jest bardziej niewiarygodny od poprzedniego.
Najbardziej niewiarygodna była część 2. Ostatnie dwie w zasadzie zminimalizowały motyw masek i wszelkie sci-fi gadżety, stawiając na rasowe kino akcji.
(18-10-2020, 14:31)djgromo napisał(a): Mi osobiście te nowsze Mission Impossible bardziej się podobają. Seria na dobre mnie wciągnęła dopiero od Ghost Protocol.
MI 1 - 3/5
MI 2 - 2/5
MI 3 - 3/5
MI 4 (GP) - 5/5
MI 5 (RN) - 4/5
MI 6 (F) - 5/5
Mam to samo (i tylko części 4-6 stoją na półce). Długo nie byłem fanem tej serii, dobrze kojarzyłem jedynie film DePalmy, bardzo źle zapamiętałem dwójkę, a trójka po mnie spłynęła. Mimo to, w grudniu 2011 postanowiłem przejść się do kina na Ghost Protocol, który pozostawił po sobie na tyle pozytywne wrażenie, że wyczekiwałem kolejnej części (tym bardziej, że uwielbiam Toma Cruise'a!). Rogue Nation stało się jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie filmów 2015 roku, a Follout już w ogóle wyczekiwałem z wypiekami na twarzy. Poniżej przeklejam moje recki częśći 1-5 po ostatniej powtórce latem 2018 roku.
Kiedy ostatnio powstał rozrywkowy film szpiegowski niebędący filmem akcji? Powiedziałbym, że
Uwielbiam ten retro-telewizyjny styl połączony z typowym blockbusterem 90s, uwielbiam jak DePalma buduje napięcie, a robi to nie tylko w świetnej sekwencji wykonywania tytułowej "misji niemożliwej" - która wciąż robi super wrażenie - ale nawet podczas zwykłych scen dialogowych. Hunt gada z Kittridgem po nieudanej misji, Hunt zgrywa się z drugą dyskietką, Hunt odtwarza w pamięci wydarzenia, w których zdradził ich Phelps - Uwielbiam to!
Druga część to film z prawdopodobnie najdłuższą sceną podchodzenia do siebie pary, zakończoną być może najbardziej dramatycznym złapaniem szala uciekającego na wietrze.
Z M:I:2 uwielbiam plakat(!), Cruisa wspinającego się po kanionie, lubię gitarowy motyw przewodni Zimmera, dosłownie kilka całkiem rozrywkowych scen, przy których zdrowo się uśmiałem, no i spoko pościg z motorami w finale. Reszta? John Woo poszedł w full Woo - mnóstwo efekciarstwa, slo-mo, postmatrixowa stylówa Hunta, a niektórym scenom bliżej do bycia kolejnym Bondem z Brosnanem (zwłaszcza GoldenEye i Die Another Day) niż sequelem pierwszego M:I. Nie widziałem tej części blisko 7 lat i nie pamiętałem = byłem zaskoczony, że w filmie akcji na pierwszą scenę akcji przyjdzie mi czekać blisko 70 minut! Pierwsza połowa to flaki z olejem, ale co bym się nie wynudził, oglądając finał powiedziałem do dziewczyny: "I tak mniej nudne i lepsze od Spectre."
Mam jakiś problem z trzecią częścią. To efektowny akcyjniak z solidną, bardziej osobistą historią, świetnym Cruisem i chyba nawet lepszym Philipem Seymourem Hoffmanem. Jest w nim sporo napięcia i bardzo, bardzo dużo akcji, czego poprzednikowi brakowało. Jednak oglądając, mam wrażenie, że ta część wyszła spod ręki imitatora Michaela Baya, a nie J. J. Abramsa. Czasami jest aż przesadnie efektownie, jak z Wyspy (kamera szaleje), a color-timing i kontrast to wypisz/wymaluj Transformers 2 i kilka innych filmów Baya. Niby jest dobrze, ale wszystko to jakieś przesadzone, przez co nie potrafię tej części bardziej polubić. :/
Jeszcze jedna ważna rzecz - cholernie dziwny pomysł na ucięcie akcji w Szanghaju w najciekawszym momencie. To właśnie zdobycie króliczej łapki miało być "misją niemożliwą" trójki, Luther reklamował to zadanie jako trudniejsze od włamania się do Langley w jedynce, a tu ciach! Połowy akcji z Huntem w budynku nie ma. Dziwny zabieg.
Ghost Protocol - przez 2/3 najlepsza część serii. Szkoda tylko, że po pościgu w burzy piaskowej trochę gubi rytm. Do tej sceny jest wyśmienicie, a później siada na trochę zbyt długo (przydałoby się wyciąć kilka minut, np. humorystyczną rozmowę Benjiego z Brandtem w podróży do Indii), by w finałowej akcji też przesadnie ciągnąć podchody na przyjęciu i po raz kolejny zmieniać cel misji w trakcie (z przejęcia satelity na odzyskanie walizki), co jest pokazane tak szybko, że można przeoczyć. Trochę rozumiem zarzuty osób, które zastanawiały się "o co tam na koniec chodziło?", bo sam też w trakcie (bardzo fajnej) finałowej potyczki na parkingu zacząłem wracać pamięcią z wątpliwościami, o co w tej chwili toczy się pojedynek.
Ale to tylko drobne skazy na krysztale, bo po trzecim obejrzeniu zaczynam uważać Ghost Protocol za jeden z najfajniejszych filmów rozrywkowych ostatnich lat. Brad Bird nie bawił się w "thrillerowanie" jak Abrams (wymyśliłem nowe słowo, patent w drodze), stworzył szpiegowską przygodówkę z fajnymi bohaterami, oryginalnymi scenami akcji (w pierwszej połowie filmu w ogóle się nie strzelają, itp.), super humorem (niewidzialna ściana, scena z Huntem na parapecie szpitala!), mocnym napięciem i trudnościami drużyny jakie sprawiają im zawodzące gadżety (prosty i genialny pomysł, a same gadżety też wypadają ekstra) oraz wisienką na torcie jaką jest akcja w Burj Khalifa. To najlepsza "misja niemożliwa" od pierwszej części. Ponad 25-minutowa sekwencja (znakomitej) akcji, ze wspinaczką po ścianie wieżowca na czele. Chciałbym to zobaczyć w IMAX, ale i bez tego robi NIESAMOWITE wrażenie. Gdy Hunt zbiega po lince, a ta okazuje się za krótka, o czym Brandt go grzecznie informuje, na co ten odpowiada:
ROTFL Geniusz! Jedyne co mnie odrobinę razi w tej akcji to odkrycie, że był tam Hendricks (po co to udawanie? bo inaczej nikt w tej części nie miałby na sobie maski?).
Piątka to w zasadzie to samo co czwórka. Dużo akcji, dużo przygody po całym świecie, plus znacznie lepszy czarny charakter i najlepsza postać kobieca w całej serii.
*Z czasem zmieniłem zdanie. Ocena wjechała na pełne 8/10 i lubię na równi z GP, film ma świetny replay value.
Recenzję Follout pisałem w temacie o oglądaniu filmów z kolekcji. M:I to obecnie najlepsza seria kina akcji, po ogłoszeniu części 7 i 8 kręconych back-to-back, z miejsca wskoczyły na moją listę must-see. Obecnie chyba tylko na Batmana z Pattinsonem czekam bardziej.