Jako, że ciężko wciąż przysiąść do dwugodzinnego seansu, to człowiek ucieka w sentymentalizmy. Tym razem opowieść o uczłowieczeniu poprzez muzykę, a co za tym idzie top 10 płyt, które mnie ukształtowały. A tak przynajmniej mi się wydaje. I ten top jeszcze bardziej rozjeżdża mi się z topem ulubionych płyt wszechczasów. Ale ma swój urok. Tak myślę.
1. Początek stanowiła Zuzia, która lalką dużą nie była, ale miała mangowe oczy. Kluczowa jednak miała okazać się historia pewnego złapania się za krocze. I nie słynny księżycowy krok, ale ten chwyt właśnie, popchnął w moje ramiona, wraz z fragmentem obrazka do Thrillera, Króla Popu. Chociaż ten pop był wówczas w mojej głowie bardziej grindcorem, a wychodzące z grobów zombiaki rozpalały wyobraźnie równie mocno jak pierwsze seanse Srebrnej Kuli czy Bloba. Chwilę później zostałem kupiony całkowicie. Gangowe wideo do Bad czy kolażowa cudność ilustrująca Leave Me Alone, sprawiły, że do dzieciństwa wkradała się magia ponad jednoutworowa
2. "Urodziłaś się aby być moja" - oznajmił głos w radiu. I nie wiem czy to zdanie wypowiedziane przez Marka Niedzwieckiego czy może piosenka*, która rozbrzmiała po chwili, sprawiły, że do domowej zabawy dołączył kij hokejowy oraz rakietka do badmintona. Pierwszy robił za statyw i mikrofon, druga, jak zapewne się domyślacie, stanowiła gitarę. Wyimaginowanymi fanami, a przede wszystkim fankami, były wzory na tapecie. Czas późno-dziecięcej wyobraźni umiejętnie przesuwał na plan dalszy zmiany transformacyjne, a norweskie wykonania I'll Be There for You były kulminacyjnym punktem tamtych koncertów
* Born To Be My Baby
3. Skakanie po maluchu Ojca z rajstopami na głowie po obejrzeniu w Teleexpressie fragmentu teledysku do Final Countdown, skradziony - u sióstr zakonnych w Częstochowie - plakat Bon Jovi, z ukrytą na odwrocie biografią zespołu, niedzielne przygotowywanie - na zajęcia techniczne - deski-świnki do krojenia (choć mógł to być równie dobrze fartuszek), które zbiegło się z radiową emisją Paradise City
4. Gdzieś pomiędzy tym co stamtąd, była też muzyka stąd. Był teledysk do "Kreona", który idealnie wyrażał szarość sytuacji i lęki tamtego okresu. Był Grzegorz Ciechowski, który wpadł na listę Trójki z nowa piosenką i opowiadał o niej panu Markowi ("Ja Kain Ty Abel"). Było pisanie tytułów piosenek Róż Europy - z płyty "Krew Marilyn Monroe" i zachwyty nad piosenka tytułową - na basfowych wkładkach. Była totalna faza na Tilt i radość gdy na pierwszym miejscu trójkowego zestawienia pojawiło się "Jeszcze będzie przepięknie". Zresztą ich drugi album to wciąż moje top 10 albumów, które powstały tutaj, w kraju gdzie dzięcielina pała. Były też historie o tym, że wszy jej oczy wypiły*, ale przede wszystkim Mama zrobiła przewiew gdy nagrywałem "Patrz!" (przystawiając Kasprzaka do radioodbiornika), co sprawiło, że miałem wersję z trzaskającymi drzwiami. Z czasem jednak ulubiony Kuzyn "przerzucił" całość z oryginalnego winyla na kasetę i można było się cieszyć dobrą jakością. Chociaż czy ona się wtedy liczyła?
* Kobranocka - To wszy jej oczy wypiły (z płyty "Kwiaty na Żywopłocie")
5. MTV była winna wielu sytuacjom. To tam pojawił się chociażby pewien czarno-biały, koncertowy klip*, który wszystko zmienił. Post-punkowe oblicze Kurta wydawało się być ok, natomiast młody, dojrzewający człowiek przesiąknięty był jednak zeppelinowym, testosteronowym machorockiem i łatwiej było zaakceptować mu McCready'ego w kapeluszu a'la Sambora niż, wyrosłych z prostej linii od ironizującego Pixies, twórców "Nevermind". Była zatem sztruksowa, brązowa kurtka, było chodzenie na Hype! do śp kina Tivoli, było układanie sobie w głowie światopoglądowych postaw. Wszystkie drogi wydawały się prowadzić wówczas do Seattle. Nic wcześniej, ani potem nie smakowało w ten sposób. "All that's sacred comes from youth. Dedications, naive and true."**
* Teledysk do Alive
** fragment tekstu Not for You z płyty Vitalogy
6. Nić porozumienia pomiędzy Nimi a mną pojawiła się podczas emisji koncertu z londyńskiej Astorii w szczecińskiej telewizji regionalnej. A potem poszło już z górki. Połowa mojego pokolenia, ta świadoma muzycznie, została uwiedziona przez wiadomy, kreskówkowy teledysk*, a sam zespół pozwolił wejść neurotyzmowi na salony muzycznego mainstreamu. No i nikt tak pięknie nie trzymał gitary jak młodszy z braci Greenwoodów
* Video do Paranoid Android
7. Viva Zwei, Klub Miłośników Czystych Poranków*, smutne postpunkowe piosenki dla smutnych nastolatków, późny, pierwszy papieros. Since I was born I started to decay**
* Pure Mornings' Fan Club - skupiona przy Piotrze Stelmachu grupa sympatyków zespołu Placebo (czat, koncertowe sytuacje, nocne audycje w Trójce)
** tekstowy fragment z Teenage Angst (z debiutanckiej płyty)
8. Ze względu na to, że w rodzinnym domu nie było kogoś kto poprowadziłby mnie za rękę po muzycznych zakamarkach przeszłości, a do tego mówiono, że mi przejdzie, to takie prawdziwe nadrabianie WTEDY miało miejsce dopiero w okolicach uzyskania pełnoletności. Okazało się, że najciekawsze rzeczy działy się gdzieś pomiędzy 1977 a 1986. Kowalscy* przepisali lekarstwo**, pomagał też przejmujący z oddali***. Gadające Głowy**** natomiast opowiadały coś o kolorach wiosny*****, a "zielone liście drzew rosnących na Barton Street odcinały się od niebieskiego, bardzo niebieskiego tła nieba"******
* The Smiths
** The Cure
*** nawiązanie do tytułu książki autorstwa Deborah Curtis, żony Iana Curtisa o nim właśnie
**** Talking Heads
***** Colour of Spring, wiadoma płyta Talk Talk
****** cytat ze wspomnianej książki "Przejmujący z Oddali"
9. Zasłuchani w Trójkowym Ekspresie* ocieraliśmy łzy po Tomku Beksińskim. Ktoś, gdzieś rzucił hasło: soulseek**, ktoś zakrzyknął Screenagers***. Nagle okazało się, że NME**** ukrywa informacje o istnieniu ciekawszej muzyki niż ta z okładek, a Trójka zbyt często przykleja muzyce wąsy. Internet otwierał oczy, a przede wszystkim uszy. Muzyczna klasyka była redefiniowana przez Simona Reynoldsa*****, a Latający Holender zamienił się w Co Gryzie Darka D.?****** Zza Oceanu "przybył" do nas Pitchfork*******
* Trójkowa audycja z przełomu lat 90tych i zerowych, którą prowadził Paweł Kostrzewa
** działający do dzisiaj, kiedyś zdecydowanie bardziej popularny, program P2P
*** serwis muzyczny, w którym pisywałem niezdarnie, w początkach jego działalności
**** brytyjski magazyn muzyczny ukazujący się od 1952 roku. Wersja papierowa, co było pewnym zakończeniem epoki, upadła dwa lata temu
***** dziennikarz i erudyta muzyczny, autor kapitalnych książek łączących muzykę z kontekstami wykraczającymi poza sztukę, książek, których przekłady ukazały się również u nas:
https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/podrzyj-wyrzuc-zacznij-jeszcze-raz-postpunk-simon-reynolds-90
http://kosmoskosmos.pl/retromania-simon-reynolds-przel-filip-lobodzinski
****** nazwy audycji, które miałem przyjemność prowadzić na antenie śp Radia Grudziądz w latach 1997-2004
******* od lat najbardziej opiniotwórczy i popularny serwis muzyczny w sieci
10. To opowieść o znalezionym - na postapokaliptycznej pustyni - radioodbiorniku, który gra idealne melodie. I czasem nie wiemy już czy perfekcja dźwięków jest związana z naszym zmęczeniem w pakiecie z wcześniejszą tęsknotą za muzyką czy w głównej roli występuje kapitalne dopasowanie częstotliwości. Zawsze powtarzam sobie, że to drugie. Dan oraz (a zwłaszcza) Spencer*, zagospodarowali moją dźwiękową przestrzeń, w sposób, w jaki nikt wcześniej ani później tego nie zrobił, a Kanada, ze wskazaniem na Montreal**, stała się dla mnie ulubionym miejsce na muzycznej mapie świata. Punkt kulminacyjny został osiągnięty i zaczęło się wsteczne odliczanie
* Dan Boeckner i Spencer Krug, dwaj liderzy kanadyjskiego Wolf Parade, a jednocześnie muzycy wielu innych projektów vide Handsome Furs, Moonface czy Sunset Rubdown. Kilkukrotnie goszczący w naszym kraju, chociaż nigdy razem
** Scena montrealska lat zerowych - New Pornographers, Arcade Fire, Destoyer aka Dan Bejar, Wolf Parade, Frog Eyes, Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra, a do tego niedaleko było Toronto z kolektywami spod znaku Broken Social Scene
1. Początek stanowiła Zuzia, która lalką dużą nie była, ale miała mangowe oczy. Kluczowa jednak miała okazać się historia pewnego złapania się za krocze. I nie słynny księżycowy krok, ale ten chwyt właśnie, popchnął w moje ramiona, wraz z fragmentem obrazka do Thrillera, Króla Popu. Chociaż ten pop był wówczas w mojej głowie bardziej grindcorem, a wychodzące z grobów zombiaki rozpalały wyobraźnie równie mocno jak pierwsze seanse Srebrnej Kuli czy Bloba. Chwilę później zostałem kupiony całkowicie. Gangowe wideo do Bad czy kolażowa cudność ilustrująca Leave Me Alone, sprawiły, że do dzieciństwa wkradała się magia ponad jednoutworowa
2. "Urodziłaś się aby być moja" - oznajmił głos w radiu. I nie wiem czy to zdanie wypowiedziane przez Marka Niedzwieckiego czy może piosenka*, która rozbrzmiała po chwili, sprawiły, że do domowej zabawy dołączył kij hokejowy oraz rakietka do badmintona. Pierwszy robił za statyw i mikrofon, druga, jak zapewne się domyślacie, stanowiła gitarę. Wyimaginowanymi fanami, a przede wszystkim fankami, były wzory na tapecie. Czas późno-dziecięcej wyobraźni umiejętnie przesuwał na plan dalszy zmiany transformacyjne, a norweskie wykonania I'll Be There for You były kulminacyjnym punktem tamtych koncertów
* Born To Be My Baby
3. Skakanie po maluchu Ojca z rajstopami na głowie po obejrzeniu w Teleexpressie fragmentu teledysku do Final Countdown, skradziony - u sióstr zakonnych w Częstochowie - plakat Bon Jovi, z ukrytą na odwrocie biografią zespołu, niedzielne przygotowywanie - na zajęcia techniczne - deski-świnki do krojenia (choć mógł to być równie dobrze fartuszek), które zbiegło się z radiową emisją Paradise City
4. Gdzieś pomiędzy tym co stamtąd, była też muzyka stąd. Był teledysk do "Kreona", który idealnie wyrażał szarość sytuacji i lęki tamtego okresu. Był Grzegorz Ciechowski, który wpadł na listę Trójki z nowa piosenką i opowiadał o niej panu Markowi ("Ja Kain Ty Abel"). Było pisanie tytułów piosenek Róż Europy - z płyty "Krew Marilyn Monroe" i zachwyty nad piosenka tytułową - na basfowych wkładkach. Była totalna faza na Tilt i radość gdy na pierwszym miejscu trójkowego zestawienia pojawiło się "Jeszcze będzie przepięknie". Zresztą ich drugi album to wciąż moje top 10 albumów, które powstały tutaj, w kraju gdzie dzięcielina pała. Były też historie o tym, że wszy jej oczy wypiły*, ale przede wszystkim Mama zrobiła przewiew gdy nagrywałem "Patrz!" (przystawiając Kasprzaka do radioodbiornika), co sprawiło, że miałem wersję z trzaskającymi drzwiami. Z czasem jednak ulubiony Kuzyn "przerzucił" całość z oryginalnego winyla na kasetę i można było się cieszyć dobrą jakością. Chociaż czy ona się wtedy liczyła?
* Kobranocka - To wszy jej oczy wypiły (z płyty "Kwiaty na Żywopłocie")
5. MTV była winna wielu sytuacjom. To tam pojawił się chociażby pewien czarno-biały, koncertowy klip*, który wszystko zmienił. Post-punkowe oblicze Kurta wydawało się być ok, natomiast młody, dojrzewający człowiek przesiąknięty był jednak zeppelinowym, testosteronowym machorockiem i łatwiej było zaakceptować mu McCready'ego w kapeluszu a'la Sambora niż, wyrosłych z prostej linii od ironizującego Pixies, twórców "Nevermind". Była zatem sztruksowa, brązowa kurtka, było chodzenie na Hype! do śp kina Tivoli, było układanie sobie w głowie światopoglądowych postaw. Wszystkie drogi wydawały się prowadzić wówczas do Seattle. Nic wcześniej, ani potem nie smakowało w ten sposób. "All that's sacred comes from youth. Dedications, naive and true."**
* Teledysk do Alive
** fragment tekstu Not for You z płyty Vitalogy
6. Nić porozumienia pomiędzy Nimi a mną pojawiła się podczas emisji koncertu z londyńskiej Astorii w szczecińskiej telewizji regionalnej. A potem poszło już z górki. Połowa mojego pokolenia, ta świadoma muzycznie, została uwiedziona przez wiadomy, kreskówkowy teledysk*, a sam zespół pozwolił wejść neurotyzmowi na salony muzycznego mainstreamu. No i nikt tak pięknie nie trzymał gitary jak młodszy z braci Greenwoodów
* Video do Paranoid Android
7. Viva Zwei, Klub Miłośników Czystych Poranków*, smutne postpunkowe piosenki dla smutnych nastolatków, późny, pierwszy papieros. Since I was born I started to decay**
* Pure Mornings' Fan Club - skupiona przy Piotrze Stelmachu grupa sympatyków zespołu Placebo (czat, koncertowe sytuacje, nocne audycje w Trójce)
** tekstowy fragment z Teenage Angst (z debiutanckiej płyty)
8. Ze względu na to, że w rodzinnym domu nie było kogoś kto poprowadziłby mnie za rękę po muzycznych zakamarkach przeszłości, a do tego mówiono, że mi przejdzie, to takie prawdziwe nadrabianie WTEDY miało miejsce dopiero w okolicach uzyskania pełnoletności. Okazało się, że najciekawsze rzeczy działy się gdzieś pomiędzy 1977 a 1986. Kowalscy* przepisali lekarstwo**, pomagał też przejmujący z oddali***. Gadające Głowy**** natomiast opowiadały coś o kolorach wiosny*****, a "zielone liście drzew rosnących na Barton Street odcinały się od niebieskiego, bardzo niebieskiego tła nieba"******
* The Smiths
** The Cure
*** nawiązanie do tytułu książki autorstwa Deborah Curtis, żony Iana Curtisa o nim właśnie
**** Talking Heads
***** Colour of Spring, wiadoma płyta Talk Talk
****** cytat ze wspomnianej książki "Przejmujący z Oddali"
9. Zasłuchani w Trójkowym Ekspresie* ocieraliśmy łzy po Tomku Beksińskim. Ktoś, gdzieś rzucił hasło: soulseek**, ktoś zakrzyknął Screenagers***. Nagle okazało się, że NME**** ukrywa informacje o istnieniu ciekawszej muzyki niż ta z okładek, a Trójka zbyt często przykleja muzyce wąsy. Internet otwierał oczy, a przede wszystkim uszy. Muzyczna klasyka była redefiniowana przez Simona Reynoldsa*****, a Latający Holender zamienił się w Co Gryzie Darka D.?****** Zza Oceanu "przybył" do nas Pitchfork*******
* Trójkowa audycja z przełomu lat 90tych i zerowych, którą prowadził Paweł Kostrzewa
** działający do dzisiaj, kiedyś zdecydowanie bardziej popularny, program P2P
*** serwis muzyczny, w którym pisywałem niezdarnie, w początkach jego działalności
**** brytyjski magazyn muzyczny ukazujący się od 1952 roku. Wersja papierowa, co było pewnym zakończeniem epoki, upadła dwa lata temu
***** dziennikarz i erudyta muzyczny, autor kapitalnych książek łączących muzykę z kontekstami wykraczającymi poza sztukę, książek, których przekłady ukazały się również u nas:
https://wydawnictwo.krytykapolityczna.pl/podrzyj-wyrzuc-zacznij-jeszcze-raz-postpunk-simon-reynolds-90
http://kosmoskosmos.pl/retromania-simon-reynolds-przel-filip-lobodzinski
****** nazwy audycji, które miałem przyjemność prowadzić na antenie śp Radia Grudziądz w latach 1997-2004
******* od lat najbardziej opiniotwórczy i popularny serwis muzyczny w sieci
10. To opowieść o znalezionym - na postapokaliptycznej pustyni - radioodbiorniku, który gra idealne melodie. I czasem nie wiemy już czy perfekcja dźwięków jest związana z naszym zmęczeniem w pakiecie z wcześniejszą tęsknotą za muzyką czy w głównej roli występuje kapitalne dopasowanie częstotliwości. Zawsze powtarzam sobie, że to drugie. Dan oraz (a zwłaszcza) Spencer*, zagospodarowali moją dźwiękową przestrzeń, w sposób, w jaki nikt wcześniej ani później tego nie zrobił, a Kanada, ze wskazaniem na Montreal**, stała się dla mnie ulubionym miejsce na muzycznej mapie świata. Punkt kulminacyjny został osiągnięty i zaczęło się wsteczne odliczanie
* Dan Boeckner i Spencer Krug, dwaj liderzy kanadyjskiego Wolf Parade, a jednocześnie muzycy wielu innych projektów vide Handsome Furs, Moonface czy Sunset Rubdown. Kilkukrotnie goszczący w naszym kraju, chociaż nigdy razem
** Scena montrealska lat zerowych - New Pornographers, Arcade Fire, Destoyer aka Dan Bejar, Wolf Parade, Frog Eyes, Thee Silver Mt. Zion Memorial Orchestra, a do tego niedaleko było Toronto z kolektywami spod znaku Broken Social Scene