Hal napisał:
Daras Twoja znajoma oczywiście miała rację, ale często wrzuca się do jednego worka z napisem "muzyka poważna" tak odmiennych kompozytorów jak własnie Bach i Mozart.
Dokładnie. Z tego powodu preferuję termin „muzyka klasyczna”.
Choć siła nabywcza pieniędzy pozwala dziś na więcej, to płyty kupuję coraz rzadziej. Powód jest prosty – w zasadzie mam już wszystko co chciałem.
Dodam, że krążki CD nadal mogą stanowić miły upominek. Jakiś czas temu dostałem od żony Hozier’a (2014), a sobie podarowałem coś w ramach dziecinnienia. Trzymaj się mocno, gdyż w lot obniżę poziom tego wątku. Czy ktoś ma jakiekolwiek wspomnienia z…
https://www.youtube.com/watch?v=mJpymZpk-t8
https://www.youtube.com/watch?v=PYvaOKefHqI
Tak oto kolejny raz straciłem twarz na zacnym forum. Jednak aby jakoś z tego wybrnąć zostanę własnym adwokatem.
Muzyka to emocje, także odniesienia do wspomnień. Podczas dawnych „zabaw” w rytmach Ottawan, poznałem jedną z pierwszych miłości. Kurde, pomimo emocjonalnych uniesień nie znalazłem wówczas powodów, dla których zechciałbym dziewczę sportretować. Co dalej? Muzyka zrobiła swoje! Niska pieguska została moją DISCO (patrz „she is disco”). Cóż, lata 70 – te były kolorowe nawet w PRL.
EDIT:
Drobna korekta. Sprawdziłem daty. To był raczej przełom lat 70 / 80, ale jeszcze przed stanem wojennym.
Daras Twoja znajoma oczywiście miała rację, ale często wrzuca się do jednego worka z napisem "muzyka poważna" tak odmiennych kompozytorów jak własnie Bach i Mozart.
Dokładnie. Z tego powodu preferuję termin „muzyka klasyczna”.
Choć siła nabywcza pieniędzy pozwala dziś na więcej, to płyty kupuję coraz rzadziej. Powód jest prosty – w zasadzie mam już wszystko co chciałem.
Dodam, że krążki CD nadal mogą stanowić miły upominek. Jakiś czas temu dostałem od żony Hozier’a (2014), a sobie podarowałem coś w ramach dziecinnienia. Trzymaj się mocno, gdyż w lot obniżę poziom tego wątku. Czy ktoś ma jakiekolwiek wspomnienia z…
https://www.youtube.com/watch?v=mJpymZpk-t8
https://www.youtube.com/watch?v=PYvaOKefHqI
Tak oto kolejny raz straciłem twarz na zacnym forum. Jednak aby jakoś z tego wybrnąć zostanę własnym adwokatem.
Muzyka to emocje, także odniesienia do wspomnień. Podczas dawnych „zabaw” w rytmach Ottawan, poznałem jedną z pierwszych miłości. Kurde, pomimo emocjonalnych uniesień nie znalazłem wówczas powodów, dla których zechciałbym dziewczę sportretować. Co dalej? Muzyka zrobiła swoje! Niska pieguska została moją DISCO (patrz „she is disco”). Cóż, lata 70 – te były kolorowe nawet w PRL.
EDIT:
Drobna korekta. Sprawdziłem daty. To był raczej przełom lat 70 / 80, ale jeszcze przed stanem wojennym.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.