07-08-2020, 00:18
Ciekawy jest ten miks The Bee Gees z „The Wall”. Doskonale pamiętam czasy polskiego szaleństwa wokół wymienionego zespołu. Koleżanki chadzały ze mną na „randki” aby na okrągło rozprawiać o popularnych na początku lat 80 – tych muzykach. Trudno mi było wówczas z tym konkurować. TVP „nałogowo” puszczała koncerty, ewentualnie pojedyncze fragmenty z Bee Gees.
Słońce zachodzi nieco szybciej. W końcu odpaliłem z projektora polecony mi przez dwu filmożerców obraz „La La Land” (2016). O filmie być może jeszcze coś napiszę. Nie jest to równy musical, choć wrócę do niego z pewnością. Tak krotko: wszystko byłoby OK (np. poniższa potańcówka), gdyby główny bohater nie musiał śpiewać.
P.S.
W produkcjach kręconych z rozmachem irytują mnie durnowate wpadki, jak np. scena z bohaterami mijającymi dwa razy pod rząd tę samą knajpę (bezzasadne cofnięcie w czasie), w trakcie różnej wymiany zdań. Posiadacze krążka z pewnością wiedzą o co chodzi.
Słońce zachodzi nieco szybciej. W końcu odpaliłem z projektora polecony mi przez dwu filmożerców obraz „La La Land” (2016). O filmie być może jeszcze coś napiszę. Nie jest to równy musical, choć wrócę do niego z pewnością. Tak krotko: wszystko byłoby OK (np. poniższa potańcówka), gdyby główny bohater nie musiał śpiewać.
P.S.
W produkcjach kręconych z rozmachem irytują mnie durnowate wpadki, jak np. scena z bohaterami mijającymi dwa razy pod rząd tę samą knajpę (bezzasadne cofnięcie w czasie), w trakcie różnej wymiany zdań. Posiadacze krążka z pewnością wiedzą o co chodzi.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.