„Bez końca” 1984, Krzysztof Kieślowski.
Wydawca: Studio Blu 2017.
Obraz: 1.66:1 (oryginalny). Standard 1080i / 25 fps.
Dźwięk: Dolby Digital 2.0 mono (oryginalny).
Napisy: angielskie.
Region: Free (?).
Umarłem cztery dni temu.
(…)
Radio powiedziało, że nadchodzi niż…
Choć zarekomendowałem „Bez końca” do obejrzenia na halloween, to w tym przypadku nie mamy do czynienia z horrorem. W obrazie Kieślowskiego brakuje wyskakujących z szafy cudaków, lejącej się krwi, poobcinanych rąk itp. Natomiast klimat filmu jakby koresponduje z relacjami pacjentów Raymonda Moody, którego książka nadal inspiruje neurologów do badań związanych z pracą mózgu na pograniczu śmierci.
Gotów jestem na lincz. Swoje subiektywne oceny oparłem wyłącznie o projekcję filmu na blisko stu calowym ekranie. Także krótkie porównania z innymi rekonstrukcjami nie były poprzedzone analizami tak zwanych zrzutów. Ziarno w ruchu zawsze wygląda inaczej…
Biorąc pod uwagę całość - nie jest źle! Może nazbyt mocno przykuła moją uwagę fabuła? Nie wiem. O sentymencie dla twórczości Kieślowskiego nie wspomnę...
Obrazy okraszono przejmującą muzyką. Szkoda tylko, że audio zostało zapisane w Dolby Digital. Zabieg ten jednak nie obniżył mocno jakości dialogów. Brzmiały one wyraźnie.
W porównaniu z innymi filmami Mistrza, kolory w „Bez końca” promieniowały intensywnością. Ona nadała kadrom życie, a to nastawiło mnie pozytywnie do oceny tej kontrowersyjnej rekonstrukcji.
W innym miejscu napisałem, a teraz przypomnę, że ujęcia portretowe zostały oświetlone zgodnie ze sztuką klasycznych zasad fotografowania. Twarze niekiedy czarowały przepiękną „plastyką”. Brawo!
DNR użyto dość dynamiczne, w tym rozumieniu, że poszczególne fragmenty filmu cechowała różna „miękkość”. W porównaniu z „Dekalogiem 1” od Arrow oceniane wydanie posiada mniej ziarna (nie chodzi mi o jego wielkość, lecz wyrazistość). Jednakowoż jest ono jeszcze słabiej zauważalne niż we wspomnianym na forum „Przypadku” - ujmując kwestię dyplomatycznie. Skoro kiedyś napisałem, że „doziarniłbym” nawet wspomniany „Dekalog”, to tym bardziej rzecz dotyczy „Bez końca”.
W mojej ocenie drugi tytuł wypada zdecydowanie lepiej niż nieszczęsna „Ucieczka z kina wolność”. Nie chodzi mi nawet o DNR, lecz ogólną kiepską jakość obrazu (najprawdopodobniej po mocnej kompresji).
Kadrowanie w porównaniu z fotkami z DVDBeaver wygląda następująco.
Na polskim BD widać: ciut więcej na górze, mniej z lewego boku i więcej z prawego. Także odrobinkę więcej na dole (chyba, że coś źle spostrzegłem). Zatem „Bez końca” nie jest kastratem! Ten fakt dość zdecydowanie podniósł moją notę.
Bym zapomniał. W 25 minucie i 52 sekundzie nastąpił u mnie przeskok klatek (?).
Hmm, wybrane (polityczne) dialogi są jakby nadal aktualne, przynajmniej w niektórych domach…
- Gdzie ty byłeś?
- Na Placu Konstytucji.
- Jacek, nie chodź więcej w takie miejsca!
Może jeszcze coś. Do porównań posłużył mi także wydany na BD „Niewłaściwy człowiek” (1956). Dlaczego o tym piszę? Ponieważ nie wiem czy aż tak „nachalne” ziarno chciałbym zobaczyć w „Bez końca” (?). Momentami, szczególnie w ujęciach nocnych, te „szumy” strasznie irytowały. Nadto, wyrazista „kaszka” nie poprawiła jakości ujęć nieostrych.
Daję „Bez końca” 7,5 – 8.0 / 10 za jakość obrazu. *
Dźwiękowi przyznaję 7,5 / 10.
* Oczywiście punktacja np. 8.0 / 10 odniesiona do rekonstrukcji starych filmów znaczy u mnie co innego, niż taka sama nota w przypadku obrazu współczesnego. Pisząc inaczej – wobec rewitalizacji okazuję określoną tolerancję.
P.S.
Misfit, może po krótkiej wymianie zdań zawrzemy dżentelmeńską umowę? Spróbujmy przedyskutować taki układ, że Ty kupisz „Bez końca” TORu, a jeśli okażesz zdecydowane niezadowolenie, to wyrównam Ci stratę finansową.
Wydawca: Studio Blu 2017.
Obraz: 1.66:1 (oryginalny). Standard 1080i / 25 fps.
Dźwięk: Dolby Digital 2.0 mono (oryginalny).
Napisy: angielskie.
Region: Free (?).
Umarłem cztery dni temu.
(…)
Radio powiedziało, że nadchodzi niż…
Choć zarekomendowałem „Bez końca” do obejrzenia na halloween, to w tym przypadku nie mamy do czynienia z horrorem. W obrazie Kieślowskiego brakuje wyskakujących z szafy cudaków, lejącej się krwi, poobcinanych rąk itp. Natomiast klimat filmu jakby koresponduje z relacjami pacjentów Raymonda Moody, którego książka nadal inspiruje neurologów do badań związanych z pracą mózgu na pograniczu śmierci.
Gotów jestem na lincz. Swoje subiektywne oceny oparłem wyłącznie o projekcję filmu na blisko stu calowym ekranie. Także krótkie porównania z innymi rekonstrukcjami nie były poprzedzone analizami tak zwanych zrzutów. Ziarno w ruchu zawsze wygląda inaczej…
Biorąc pod uwagę całość - nie jest źle! Może nazbyt mocno przykuła moją uwagę fabuła? Nie wiem. O sentymencie dla twórczości Kieślowskiego nie wspomnę...
Obrazy okraszono przejmującą muzyką. Szkoda tylko, że audio zostało zapisane w Dolby Digital. Zabieg ten jednak nie obniżył mocno jakości dialogów. Brzmiały one wyraźnie.
W porównaniu z innymi filmami Mistrza, kolory w „Bez końca” promieniowały intensywnością. Ona nadała kadrom życie, a to nastawiło mnie pozytywnie do oceny tej kontrowersyjnej rekonstrukcji.
W innym miejscu napisałem, a teraz przypomnę, że ujęcia portretowe zostały oświetlone zgodnie ze sztuką klasycznych zasad fotografowania. Twarze niekiedy czarowały przepiękną „plastyką”. Brawo!
DNR użyto dość dynamiczne, w tym rozumieniu, że poszczególne fragmenty filmu cechowała różna „miękkość”. W porównaniu z „Dekalogiem 1” od Arrow oceniane wydanie posiada mniej ziarna (nie chodzi mi o jego wielkość, lecz wyrazistość). Jednakowoż jest ono jeszcze słabiej zauważalne niż we wspomnianym na forum „Przypadku” - ujmując kwestię dyplomatycznie. Skoro kiedyś napisałem, że „doziarniłbym” nawet wspomniany „Dekalog”, to tym bardziej rzecz dotyczy „Bez końca”.
W mojej ocenie drugi tytuł wypada zdecydowanie lepiej niż nieszczęsna „Ucieczka z kina wolność”. Nie chodzi mi nawet o DNR, lecz ogólną kiepską jakość obrazu (najprawdopodobniej po mocnej kompresji).
Kadrowanie w porównaniu z fotkami z DVDBeaver wygląda następująco.
Na polskim BD widać: ciut więcej na górze, mniej z lewego boku i więcej z prawego. Także odrobinkę więcej na dole (chyba, że coś źle spostrzegłem). Zatem „Bez końca” nie jest kastratem! Ten fakt dość zdecydowanie podniósł moją notę.
Bym zapomniał. W 25 minucie i 52 sekundzie nastąpił u mnie przeskok klatek (?).
Hmm, wybrane (polityczne) dialogi są jakby nadal aktualne, przynajmniej w niektórych domach…
- Gdzie ty byłeś?
- Na Placu Konstytucji.
- Jacek, nie chodź więcej w takie miejsca!
Może jeszcze coś. Do porównań posłużył mi także wydany na BD „Niewłaściwy człowiek” (1956). Dlaczego o tym piszę? Ponieważ nie wiem czy aż tak „nachalne” ziarno chciałbym zobaczyć w „Bez końca” (?). Momentami, szczególnie w ujęciach nocnych, te „szumy” strasznie irytowały. Nadto, wyrazista „kaszka” nie poprawiła jakości ujęć nieostrych.
Daję „Bez końca” 7,5 – 8.0 / 10 za jakość obrazu. *
Dźwiękowi przyznaję 7,5 / 10.
* Oczywiście punktacja np. 8.0 / 10 odniesiona do rekonstrukcji starych filmów znaczy u mnie co innego, niż taka sama nota w przypadku obrazu współczesnego. Pisząc inaczej – wobec rewitalizacji okazuję określoną tolerancję.
P.S.
Misfit, może po krótkiej wymianie zdań zawrzemy dżentelmeńską umowę? Spróbujmy przedyskutować taki układ, że Ty kupisz „Bez końca” TORu, a jeśli okażesz zdecydowane niezadowolenie, to wyrównam Ci stratę finansową.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.