15-01-2021, 23:49
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16-01-2021, 00:06 przez Porucznik Kazubek.)
Trochę zmiękła mi rura, więc napiszę tak. Niepotrzebnie wywołałem g... burzę. Chyba wyszło na to, że ogólnie nie jestem zwolennikiem cyfrowej rekonstrukcji filmowej. Inaczej: nie spotkałem takiej, która satysfakcjonowałaby mnie w 100%. Nawet jeśli nie ma tego CYFROWEGO ziarna (albo i jest), to np. drażni mnie kolor skóry. Raz ucieka w stronę czerwieni, raz w stronę żółci. Do tego dochodzi przeostrzony obraz („Life of Brian”, „AC/DC «Let There Be Rock», ”Miles Davis & Quincy Jones & The Gil Evans Orchestra «Live at Montreux»”). Często widząc jakiś film pierwszy raz, szybko jestem w stanie stwierdzić, że jest to rekonstrukcja starego obrazu. I nie chodzi to, że widzę fryzury, budynki, czy samochody z dawnej epoki. Szczerze przyznam, że mam pewien problem z odbiorem nowych, zrekonstruowanych wersji dobrze znanych mi dzieł. Fotografie z lat 60, 70, 80-tych podrasowane cyfrowo pozornie wyglądają na atrakcyjniejsze w odbiorze (ostrość, kontrast itd.) niż te pierwotne. Jednak, moim zdaniem, ingerencja w ich jakość zakłamuje okoliczności, możliwości czasów w których oryginały powstały. Z drugiej, trzeciej albo i czwartej strony chętnie posłuchałbym zremiksowanej wersji „...And Justice for All” Metalliki. Mimo, że fanem zespołu, ani gatunku muzycznego nie jestem.
Mam jeszcze prośbę. Jako, że ostatnio szczególnie jestem zafiksowany na punkcie "Gangsterów i filantropów", a podejrzewam, że po części spowodowane jest to sposobem realizacji zdjęć, proszę o przekierowanie mnie do właściwego wątku, tzn. tego poświęconego Jerzemu Lipmanowi.
Mam jeszcze prośbę. Jako, że ostatnio szczególnie jestem zafiksowany na punkcie "Gangsterów i filantropów", a podejrzewam, że po części spowodowane jest to sposobem realizacji zdjęć, proszę o przekierowanie mnie do właściwego wątku, tzn. tego poświęconego Jerzemu Lipmanowi.