Zgadza się.
Szukanie holizmu w produkcjach filmowych to temat na odrębny wątek. Weźmy na przykład operatorów kamery. Właśnie za ich sprawą film czaruje bardziej lub mniej. Gdy przestaniemy świadomie dostrzegać zabiegi typu: Plan Amerykański, Złoty Podział, Sztafaż, Czerwony Filtr (imitujący efekt nocy przy ujęciach czarno białych), Głębia Ostrości itp. - znaczy to, że jesteśmy w środku akcji. Magia kina działa! No, ale kto czyta listę nazwisk zapodawaną po scenie finałowej? Dopiero gdy dany kamerzysta otrzyma prestiżową nagrodę i staje się o nim głośno, to z większą atencją podchodzimy do twórczości wyróżnionego artysty. W tym momencie ciśnie się na usta choćby nazwisko naszego rodaka, Janusza Kamińskiego. Ale kończę tę dygresję bo lew znowu dostanie śmiechawki. Nie ryzykujmy (zgodnie z teorią neuronów lustrzanych taka emocja udziela się innym). Kilka tygodni temu oglądałem materiał o facecie, który po dwu dniach nieustannego chichrania zszedł. Dzięki dokumentowi zrozumiałem expressis verbis co oznacza znane powiedzenie Umrzeć ze Śmiechu.
EDIT:
Wypada nawiązać do tematu niniejszego wątku. W Polsce wydano BD z „Listą Schindlera” (1993) . Wspomniany wyżej Janusz Kamiński otrzymał Oscara za pracę kamerą. Trochę jestem wkurzony, że w tym roku nie dane było mi wejść do fabryki bohatera filmu. Z powodu nadmiaru chętnych krakowskie muzeum limitowało bilety.
Szukanie holizmu w produkcjach filmowych to temat na odrębny wątek. Weźmy na przykład operatorów kamery. Właśnie za ich sprawą film czaruje bardziej lub mniej. Gdy przestaniemy świadomie dostrzegać zabiegi typu: Plan Amerykański, Złoty Podział, Sztafaż, Czerwony Filtr (imitujący efekt nocy przy ujęciach czarno białych), Głębia Ostrości itp. - znaczy to, że jesteśmy w środku akcji. Magia kina działa! No, ale kto czyta listę nazwisk zapodawaną po scenie finałowej? Dopiero gdy dany kamerzysta otrzyma prestiżową nagrodę i staje się o nim głośno, to z większą atencją podchodzimy do twórczości wyróżnionego artysty. W tym momencie ciśnie się na usta choćby nazwisko naszego rodaka, Janusza Kamińskiego. Ale kończę tę dygresję bo lew znowu dostanie śmiechawki. Nie ryzykujmy (zgodnie z teorią neuronów lustrzanych taka emocja udziela się innym). Kilka tygodni temu oglądałem materiał o facecie, który po dwu dniach nieustannego chichrania zszedł. Dzięki dokumentowi zrozumiałem expressis verbis co oznacza znane powiedzenie Umrzeć ze Śmiechu.
EDIT:
Wypada nawiązać do tematu niniejszego wątku. W Polsce wydano BD z „Listą Schindlera” (1993) . Wspomniany wyżej Janusz Kamiński otrzymał Oscara za pracę kamerą. Trochę jestem wkurzony, że w tym roku nie dane było mi wejść do fabryki bohatera filmu. Z powodu nadmiaru chętnych krakowskie muzeum limitowało bilety.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.