Z ORWO był problem, choć i tak ludzie zabijali się o te klisze. Natomiast na poziomie zawodowym radzono sobie inaczej. W miarę możliwości twórcy pozyskiwali taśmy lepszej jakości. Przykładowo, pierwszą superprodukcją skręconą na EastmanColor Kodak był hit „Krzyżacy” (1960). Do końca roku 1988 film obejrzało 32 miliony widzów!
Oczywiście w zakładach fotograficznych także unikano ORWO. Pamiętam jak sporządziłem kiedyś kąpiele z oryginalnego zestawu. To stanowiło eksperyment. Pierwszy i ostatni. Trza było wszystko „zutylizować” wraz moczonymi w tym syfie negatywami.
Na co dzień (jako jedyny w zakładzie) sporządzałem płyny w oparciu m.in. o receptury Kodaka. To była robota wymagająca laboratoryjnej precyzji – dosłownie. Posiadam nawet pamiątkową fotkę na tle: wagi, menzurek, dziesiątek słoików zawierających odczynniki itp. Nikt mi się w to nie wtrącał. Tylko ja miałem absolutne zaufanie szefa, który wielokrotnie odstępował od wywoływania tak zwanych próbek. Gdy Daras robił za alchemika nie było pana we wsi - po prostu. Dodam, iż umiejętność poruszania się po laboratorium fotograficznym stanowiła wzorcowy przykład na łączenie złożonej teorii z praktyką. Do tej pory nie wiem z jakich powodów kolegom / koleżankom niektóre płyny ulegały „zważeniu”. Darasowe nigdy.
Troszkę odszedłem od tematu. Chciałem jednak po raz kolejny przypomnieć, że nawet w minionych czasach dbaliśmy (na miarę możliwości) o jakość sztuki fotograficznej / filmowej. Korekcja barwna nie jest wymysłem czasów współczesnych.
EDIT:
Popularny w Polsce powiększalnik Krokus z głowicą do fotografii barwnej. Osobom niewprawionym ustalenie korekcji zajmowało często jeden dzień. Samo wywołanie pojedynczej próbki pochłaniało jakąś godzinę.
https://www.olx.pl/oferta/powiekszalnik-krokus-66-mat-color-z-glowica-do-koloru-krokus-gf-CID767-IDjtq1x.html
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.