Gdzieś tam pominąłem francuski serial Marianne. I mimo, że początek nie zapowiadał dobrych rzecz, a klisza goniła kliszę kina grozy, to w sumie dzięki kilku postaciom vide demoniczna pani Daugeron czy dziwaczny inspektor Raunan, udało się zrobić solidną rzecz. Horrorowy crossover w którym To spotyka Krąg, a stricte amerykańskie jump scare'y idą za rękę z Dzieckiem Rosemary. Szkoda tylko, że takie, a nie inne zakończe i że będzie kontynuacją. No i trochę dziwaczna sytuacja z brakiem ludzi tła. Ja wiem, że mała nadmorska miejscowość, ale do cholery, gdzie byli statyści Główna bohaterka apetyczna. 6.5/10
A ostatnio w końcu pierwszy sezon Ash vs Martwe Zło. I na początku czuć było odgrzewanego kotleta, przywoływanie na siłę humoru z dawnych lat (plus za dużo seksizmu), a Bruce Campbell zamiast przypominać starego, dobrego Asha, w pojedynku z Lalką jawił się nam jako stary, dobry Chudy z Toy Story. Jednak po chwili zaczęło się fajne, horrorowe kino drogi, złożone ze znanych zagrywek ze starego Martwego Zła z kilkoma, rodzącymi uśmiech na twarzy, scenami. Moim faworytem był motyw z chowaniem żydowskich rodziców jednej z głównych bohaterem. Ash postanowił wrócić jednak na stare śmiecie (do słynnej chaty) i nagle napięcie siadło, a finał zmył całe dobre wrażenie. Siądę do drugiego sezonu, ale póki co 5/10
I Don't Feel at Home in This World Anymore. Taka trochę sundance'owa produkcja od netflixa. Początek nużąco delikatny, ale potem zaczynają się dziać fajne rzeczy. Obyczajowo-kryminalna sensacja, godna braci Coen, chociaż tutaj scenariusz bardziej sprzyja bohaterom, a ta czarno-komediowość równoważona jest melodramatyczną przemianą Ruth. David Yow z Jesus Lizard w drugoplanowej roli, a pierwsze skrzypce gra tutaj Elijah Wood, któremu dzielnie wtóruje główna bohaterka. Fajne jest to, że film dryfuje za każdym razem w kierunku, w którym się nie spodziewamy 7/10
Król. Solidne kino historyczne, sprawnie zrobione, dobrze zagrane. Tylko tyle i aż tyle 6/10 i jak to mówia na mieście, solidny chleb razowy
A ostatnio w końcu pierwszy sezon Ash vs Martwe Zło. I na początku czuć było odgrzewanego kotleta, przywoływanie na siłę humoru z dawnych lat (plus za dużo seksizmu), a Bruce Campbell zamiast przypominać starego, dobrego Asha, w pojedynku z Lalką jawił się nam jako stary, dobry Chudy z Toy Story. Jednak po chwili zaczęło się fajne, horrorowe kino drogi, złożone ze znanych zagrywek ze starego Martwego Zła z kilkoma, rodzącymi uśmiech na twarzy, scenami. Moim faworytem był motyw z chowaniem żydowskich rodziców jednej z głównych bohaterem. Ash postanowił wrócić jednak na stare śmiecie (do słynnej chaty) i nagle napięcie siadło, a finał zmył całe dobre wrażenie. Siądę do drugiego sezonu, ale póki co 5/10
I Don't Feel at Home in This World Anymore. Taka trochę sundance'owa produkcja od netflixa. Początek nużąco delikatny, ale potem zaczynają się dziać fajne rzeczy. Obyczajowo-kryminalna sensacja, godna braci Coen, chociaż tutaj scenariusz bardziej sprzyja bohaterom, a ta czarno-komediowość równoważona jest melodramatyczną przemianą Ruth. David Yow z Jesus Lizard w drugoplanowej roli, a pierwsze skrzypce gra tutaj Elijah Wood, któremu dzielnie wtóruje główna bohaterka. Fajne jest to, że film dryfuje za każdym razem w kierunku, w którym się nie spodziewamy 7/10
Król. Solidne kino historyczne, sprawnie zrobione, dobrze zagrane. Tylko tyle i aż tyle 6/10 i jak to mówia na mieście, solidny chleb razowy