07-03-2020, 10:28
Część ze zbiorów dvd/blu, część na jakimś HBO oraz netflixie, część pożyczonych od znajomego kolekcjonera, część w kinie, ale żeby nie rozpisywać się w kilku miejscach...
Zacznijmy od tego, że Ash z Martwym Złem był dalej jeszcze gorszy i w któryms momencie przestałem oglądać.
Z seriali ostatnio oglądamy z Żoną na HBO Outsidera na podstawie Kinga i myśl, że pisarz byłby dumny, bo jest bardzo łopatologicznie, a realizujący nie mają w sobie geniuszu Kubricka. Początek zapowiadał coś na miarę True Detective, a z czasem twórcy mieli problem z ostrością kamery. Plusem serialu jest sama historia, ale to pewnie zasługa Kinga. Przed ostatnim odcinkiem 6/10
Wczoraj w końcu Kler i tym razem Smarzowski tylko poprawny. Żadne Róże czy kafkowskie Drogówki. Reżyser skupił się na "problemie" i dopiero końcowy wątek Jakubika, od spotkania ze swoim oprawcą, nabiera znamion metafizycznych. Tak na marginesie, ciekawi mnie kiedy świątynie zaczną świecić pustkami. Myślę, że jest to kwestia odejścia z tego padołu łez pokolenia plus 60. 6/10
Boże Ciało. Film z ogromny potencjałem i ze świetnym Bielenią. Natomiast Komasa pomarnował parę sytuacji podbramkowych pozostając starym, "dobrym" Komasą, z tym wszędobylskim patosem kilku scen, z jakimiś rękoma rozpostartymi w kształt litery V i to sprawia, że Boże Ciało w zestawieniu z Winem Truskawkowym, w którym Jabłoński zajebiście przełożył na filmowy język Stasiuka, wygląda blado. Ale mimo wszystko 7/10, bo reżyser sprzedał nam dobra historię.
7 Uczuć. Zaskakująco dobry Koterski. Nie zaskakująco irytujący jak zawsze jego syn. Świetna diagnoza edukacyjnych grzechów, które dotknęły pokolenie 40 plus i pewnie gdzieś tam rzutowały na psychikę tego pokolenia. Chociaż grono nauczycielskie pewnie z rozrzewnieniem wspomina tamten czas, zwłaszcza, że proporcje się odwróciły i patologiczny układ kształtują teraz dzieci oraz ich rodzice (bohaterowie tej historii?). 6/10
W kinie Doktor Sen. Tutaj liczyłem na solidną konwencjonalność z klimatem, a nie żadne stylistyczne fajerwerki, a oczekiwanie umilały mi dobre recenzje oraz osoba McGregora. Niestety jest do bólu poprawnie, momentami ubogo strangerthingsowo, ze wskazaniem na ubogo, do tego stopnia, że doktor sen przymykał mi oczy i walka była ciężka. W końcówce sytuację uratował sentyment do hotelu Overlook, ale to trochę za mało wzgledem dziewiątkowego Lśnienia. 5/10.
Powroty:
Czułe Słówka ze swoimi starymi grzechami, czyli ze słabymi dialogami, kilkoma przeciętnie dobranymi aktorami, ze zmanierowanym Nicholsonem. Z drugiej strony z fajnym zbudowaniem relacji matka-córka, z ratującymi aktorstwo poczynaniami Shirley MacLaine, zjawiskową urodą Debry Winger oraz ze szpitalną końcówką (ech, charakteryzacja chorej Emmy kuleje), na której nawet taki stary facet jak ja, potrafi ryczeć jak bóbr. 7/10
W sieci Pająka. To taki zmierzch kryminalno-thrillerowych historii, które na wyżyny wzniosło Siedem czy Milczenie Owiec i niestety bliżej tutaj późniejszego Złodzieja Życia niż wspomnianych klasyków lat 90tych. Wincott na plus, plus solidny Freeman, ale historia, a przede wszystkim dochodzenie do pewnych wniosków przez dr Crossa z dupy totalnie. Tak jakby zamiast scenariusza był formularz do wypełnienia mewkami. 4/10
Garsoniera. I cóż można napisać. Wielkie kino, którego dawno nie ma. Bez otwartych przestrzeni, z delikatnym humorem i samotnym nerdem, któremu nie sposób nie kibicować. Lemmon plus zjawiskowa (nawet dzisiaj taka urodą powodowałaby przeciągłe wow) Shirley MacLaine. 8/10. Ma ktos wydanie od Arrow? Warto?
No i jeszcze skopiuje z innego miejsca to co pisałem chwilę przed Oskarami:
Zdecydowanie najlepszy rok, jeżeli chodzi o Oskary, od pięciu lat. A przecież miałem okazję zobaczyć tylko 7 z 9 tytułów. Parasite (9/10) (Dołączam się do zachwytów, mimo, że pierwsza godzina nie zapowiadała tak emocjonalnego rollercoastera. Jednak gdy z czasem pojawiają się wyraźniej wątki społeczne, otrzymujemy przepiękne, lewicujące kino klasowe) - wiadomo - poza zasięgiem innych (bo to film wybitny i nie pasujący do tego zestawu), ale i sensowny Scorsese, z mocnym Irlandczykiem (7/10) (i tylko szkoda, że aktorzy trochę za starzy), świetnie zrealizowany, trochę antywojenny 1917 (7/10), rozkręcający się, zawdzięczający tyle samo Wesowi Andersonowi co Billy'emu Elliotowi oraz wiadomemu tytułowi Begniniego, Jojo Rabbit (7/10). Do tego przehajpowany Joker (6/10) ma fantastyczne zdjęcia, a i najsłabszy w zestawie Tarantino za ostatnie kilkanaście minut zbiera ode mnie brawa (6/10). No i dochodzimy do największej niespodzianki. Le Mans '66 (8/10). Ja wiem, że to stricte hollywoodzki dramat sportowy, ze swoimi typowymi kalkami, a Damon jest wciąż tym samym Damonem z Buntownika z dwoma minami. Jednak mnie chwyciła ta historia o pasji dwóch ludzi, z tym anty-korporacjonizmem, oraz zachodami słońca nad torami wyścigowymi, w tle. Plus to, że zawsze irytował mnie Bale. A tutaj w końcu czapki z głów. I będę się upierał. O poziom wyżej od solidnego Wyścigu. I mimo, że nie będę śledził, to rano z ciekawości zerknę kto wygrał.
Historia Małżeństwa wciąż czeka na nastrój, a Małe Kobietkie poczekaja pewnie do premiery nośnikowej.
Było jeszcze drugie To, ale podobnie jak w przypadku starej wersji, okres dorosłości jest zdecydowanie słabszy i chyba tylko mostowe cameo Xaviera Dolana warte zapamiętania. Można obejrzeć, ale raz. 4.5/10
Cos tam jeszcze było, ale jako, że czeka mnie sobotnie rodzinne sprzatanie, biorę się za robotę
Zacznijmy od tego, że Ash z Martwym Złem był dalej jeszcze gorszy i w któryms momencie przestałem oglądać.
Z seriali ostatnio oglądamy z Żoną na HBO Outsidera na podstawie Kinga i myśl, że pisarz byłby dumny, bo jest bardzo łopatologicznie, a realizujący nie mają w sobie geniuszu Kubricka. Początek zapowiadał coś na miarę True Detective, a z czasem twórcy mieli problem z ostrością kamery. Plusem serialu jest sama historia, ale to pewnie zasługa Kinga. Przed ostatnim odcinkiem 6/10
Wczoraj w końcu Kler i tym razem Smarzowski tylko poprawny. Żadne Róże czy kafkowskie Drogówki. Reżyser skupił się na "problemie" i dopiero końcowy wątek Jakubika, od spotkania ze swoim oprawcą, nabiera znamion metafizycznych. Tak na marginesie, ciekawi mnie kiedy świątynie zaczną świecić pustkami. Myślę, że jest to kwestia odejścia z tego padołu łez pokolenia plus 60. 6/10
Boże Ciało. Film z ogromny potencjałem i ze świetnym Bielenią. Natomiast Komasa pomarnował parę sytuacji podbramkowych pozostając starym, "dobrym" Komasą, z tym wszędobylskim patosem kilku scen, z jakimiś rękoma rozpostartymi w kształt litery V i to sprawia, że Boże Ciało w zestawieniu z Winem Truskawkowym, w którym Jabłoński zajebiście przełożył na filmowy język Stasiuka, wygląda blado. Ale mimo wszystko 7/10, bo reżyser sprzedał nam dobra historię.
7 Uczuć. Zaskakująco dobry Koterski. Nie zaskakująco irytujący jak zawsze jego syn. Świetna diagnoza edukacyjnych grzechów, które dotknęły pokolenie 40 plus i pewnie gdzieś tam rzutowały na psychikę tego pokolenia. Chociaż grono nauczycielskie pewnie z rozrzewnieniem wspomina tamten czas, zwłaszcza, że proporcje się odwróciły i patologiczny układ kształtują teraz dzieci oraz ich rodzice (bohaterowie tej historii?). 6/10
W kinie Doktor Sen. Tutaj liczyłem na solidną konwencjonalność z klimatem, a nie żadne stylistyczne fajerwerki, a oczekiwanie umilały mi dobre recenzje oraz osoba McGregora. Niestety jest do bólu poprawnie, momentami ubogo strangerthingsowo, ze wskazaniem na ubogo, do tego stopnia, że doktor sen przymykał mi oczy i walka była ciężka. W końcówce sytuację uratował sentyment do hotelu Overlook, ale to trochę za mało wzgledem dziewiątkowego Lśnienia. 5/10.
Powroty:
Czułe Słówka ze swoimi starymi grzechami, czyli ze słabymi dialogami, kilkoma przeciętnie dobranymi aktorami, ze zmanierowanym Nicholsonem. Z drugiej strony z fajnym zbudowaniem relacji matka-córka, z ratującymi aktorstwo poczynaniami Shirley MacLaine, zjawiskową urodą Debry Winger oraz ze szpitalną końcówką (ech, charakteryzacja chorej Emmy kuleje), na której nawet taki stary facet jak ja, potrafi ryczeć jak bóbr. 7/10
W sieci Pająka. To taki zmierzch kryminalno-thrillerowych historii, które na wyżyny wzniosło Siedem czy Milczenie Owiec i niestety bliżej tutaj późniejszego Złodzieja Życia niż wspomnianych klasyków lat 90tych. Wincott na plus, plus solidny Freeman, ale historia, a przede wszystkim dochodzenie do pewnych wniosków przez dr Crossa z dupy totalnie. Tak jakby zamiast scenariusza był formularz do wypełnienia mewkami. 4/10
Garsoniera. I cóż można napisać. Wielkie kino, którego dawno nie ma. Bez otwartych przestrzeni, z delikatnym humorem i samotnym nerdem, któremu nie sposób nie kibicować. Lemmon plus zjawiskowa (nawet dzisiaj taka urodą powodowałaby przeciągłe wow) Shirley MacLaine. 8/10. Ma ktos wydanie od Arrow? Warto?
No i jeszcze skopiuje z innego miejsca to co pisałem chwilę przed Oskarami:
Zdecydowanie najlepszy rok, jeżeli chodzi o Oskary, od pięciu lat. A przecież miałem okazję zobaczyć tylko 7 z 9 tytułów. Parasite (9/10) (Dołączam się do zachwytów, mimo, że pierwsza godzina nie zapowiadała tak emocjonalnego rollercoastera. Jednak gdy z czasem pojawiają się wyraźniej wątki społeczne, otrzymujemy przepiękne, lewicujące kino klasowe) - wiadomo - poza zasięgiem innych (bo to film wybitny i nie pasujący do tego zestawu), ale i sensowny Scorsese, z mocnym Irlandczykiem (7/10) (i tylko szkoda, że aktorzy trochę za starzy), świetnie zrealizowany, trochę antywojenny 1917 (7/10), rozkręcający się, zawdzięczający tyle samo Wesowi Andersonowi co Billy'emu Elliotowi oraz wiadomemu tytułowi Begniniego, Jojo Rabbit (7/10). Do tego przehajpowany Joker (6/10) ma fantastyczne zdjęcia, a i najsłabszy w zestawie Tarantino za ostatnie kilkanaście minut zbiera ode mnie brawa (6/10). No i dochodzimy do największej niespodzianki. Le Mans '66 (8/10). Ja wiem, że to stricte hollywoodzki dramat sportowy, ze swoimi typowymi kalkami, a Damon jest wciąż tym samym Damonem z Buntownika z dwoma minami. Jednak mnie chwyciła ta historia o pasji dwóch ludzi, z tym anty-korporacjonizmem, oraz zachodami słońca nad torami wyścigowymi, w tle. Plus to, że zawsze irytował mnie Bale. A tutaj w końcu czapki z głów. I będę się upierał. O poziom wyżej od solidnego Wyścigu. I mimo, że nie będę śledził, to rano z ciekawości zerknę kto wygrał.
Historia Małżeństwa wciąż czeka na nastrój, a Małe Kobietkie poczekaja pewnie do premiery nośnikowej.
Było jeszcze drugie To, ale podobnie jak w przypadku starej wersji, okres dorosłości jest zdecydowanie słabszy i chyba tylko mostowe cameo Xaviera Dolana warte zapamiętania. Można obejrzeć, ale raz. 4.5/10
Cos tam jeszcze było, ale jako, że czeka mnie sobotnie rodzinne sprzatanie, biorę się za robotę