American Psycho. Ktoś powiedziałby w końcu. No w końcu. I chyba wychodzi na to, że nie jestem fanem kilku kultowych filmów z tamtego okresu. Chociaż (dodam) uważam je za dobre. Nie chwyciło z Memento, nie chwyciło z Fight Clubem i tutaj było podobnie. Może to przez twarz Bale'a (chociaż aktorem jest solidnym)? Jest kilka chwil dziesiątkowych. Głównie muzyczne wstawki głównego bohatera. Nie wiem sam czy Huey Lewis czy jednak późne Genesis tutaj zarządziło Chyba to pierwsze. Fajny motyw z wizytówką, udany trójkąt plus ucieczka po schodach bez happy endu, ale ostatecznie jednak "tylko" 6/10.
Sputnik. Żałuję, że byłem zmęczony, bo pierwsza połowa filmu trochę się przez to rozmyła. Dokończenie na drugi dzień powodowało spore zadowolenie. Długość przed Prometeuszem, dwie przed Life. Świetnie obsadzona dwójka głównych bohaterów. Zwłaszcza zjawiskowa Oksana Akinshina. Aż musiałem sprawdzić jej filmografię i... zdziwienie, gdy okazało się, że przecież ją wdziałem w świetnym musicalu (Bikiniarze) oraz genialnej Lilji 4-Ever. Chętnie za jakiś czas zrobię powtórkę. Plusem tej historii jest jej prostota i unikanie komplikowania na siłę. Z rzeczy, które można byłoby wyciąć to chyba wątek bidula. 7/10
Pierwszy Reformowany. Ciężki to film. Nie przez jego intelektualne pokomplikowanie czy scenariuszowe wolty. Ciężki, bo nierówny. Zaczyna się znakomicie. Dialog Hawke-młody aktywista, genialny. Prawdziwy. Musiałem cofnąć żeby jeszcze raz móc posłuchać. A potem zjazd w dół. Miałkość i nuda skrywana za dobrymi zdjęciami. Cisza, dialog, pusty kadr itd. No i gdy tracimy nadzieję nagle wkrada się jakiś delikatny Lynch, może też Trier. I gdy już buzia się uśmiecha, dostajemy w ryłko gównianymi ostatnimi minutami. Szkoda. 6/10
Szczury z Supermarketu. Ostatni wybitny film Smitha. Może nie tak prawdziwkowy jak Clerks, może nie tak "artystyczny" jak Chasing Amy, ale... "Wow, a sailboat/Brenda?/Dick", najlepsza randka w ciemno w historii telewizji, kultowe pobicie świątecznego symbolu czy rozmowa panów Lee. Do tego głos... Joey Lauren Adams. Miód na moje uszy. Kilka ważnych dialogów schowanych za wulgarnością Jay'a i łódkową wściekłością Williama. 9/10
Sputnik. Żałuję, że byłem zmęczony, bo pierwsza połowa filmu trochę się przez to rozmyła. Dokończenie na drugi dzień powodowało spore zadowolenie. Długość przed Prometeuszem, dwie przed Life. Świetnie obsadzona dwójka głównych bohaterów. Zwłaszcza zjawiskowa Oksana Akinshina. Aż musiałem sprawdzić jej filmografię i... zdziwienie, gdy okazało się, że przecież ją wdziałem w świetnym musicalu (Bikiniarze) oraz genialnej Lilji 4-Ever. Chętnie za jakiś czas zrobię powtórkę. Plusem tej historii jest jej prostota i unikanie komplikowania na siłę. Z rzeczy, które można byłoby wyciąć to chyba wątek bidula. 7/10
Pierwszy Reformowany. Ciężki to film. Nie przez jego intelektualne pokomplikowanie czy scenariuszowe wolty. Ciężki, bo nierówny. Zaczyna się znakomicie. Dialog Hawke-młody aktywista, genialny. Prawdziwy. Musiałem cofnąć żeby jeszcze raz móc posłuchać. A potem zjazd w dół. Miałkość i nuda skrywana za dobrymi zdjęciami. Cisza, dialog, pusty kadr itd. No i gdy tracimy nadzieję nagle wkrada się jakiś delikatny Lynch, może też Trier. I gdy już buzia się uśmiecha, dostajemy w ryłko gównianymi ostatnimi minutami. Szkoda. 6/10
Szczury z Supermarketu. Ostatni wybitny film Smitha. Może nie tak prawdziwkowy jak Clerks, może nie tak "artystyczny" jak Chasing Amy, ale... "Wow, a sailboat/Brenda?/Dick", najlepsza randka w ciemno w historii telewizji, kultowe pobicie świątecznego symbolu czy rozmowa panów Lee. Do tego głos... Joey Lauren Adams. Miód na moje uszy. Kilka ważnych dialogów schowanych za wulgarnością Jay'a i łódkową wściekłością Williama. 9/10