Nie było w ostatnim czasie zbyt wiele czasu na oglądanie, ale coś się tam trafiło:
Kolekcjoner z Freemanem. Dobrze się to ogląda, mimo, że to takie niedorobione Siedem łamane na Milczenie Owiec. Taka konwencja typowa dla kina lat 90tych. 6/10
Crittersi Atakują. Raczej dla hardkorowych fanów, bo słabe i nieśmieszne to totalnie. Jako, że wytrzymałem do końca 3.5/10
Diego. Pamiętam, że nie znosiłem go w czasach dzieciństwa ogromnie. W finale nawet kibicowałem Zachodnim Niemcom, mimo, że wyeliminowali Francuzów z ukochanym Platinim (i tak najgorszy był ból, że 8-latek miał karę i nie mógł oglądac tego półfinału). Buruchaga miał chociaz zajebiste nazwisko. Co do samego dokumentu to utrzymany w podobnej konwencji co wspomniany tutaj jakiś czas temu Senna. Fajnie ukazujący głównie neapolitański epizod Maradony. Pokazujący piłkarski geniusz zawodnika i upadek prostego chłopaka z ubogiej dzielnicy. Opowieść stojąca w kontrze do historii inteligentnego i bogatego chłopaka jakim był Ayrton. Fajna, bo nie rehabilitująca piłkarza. Smutna. Chyba bez happyendu. 6/10
Czyj to dom? Trochę kino społeczne, trochę horror. Niby solidne, ale nie będące ani klimatycznym straszakiem, ani nie posiadające lekkości smutnych historii opowiadanych przez Loacha. Taka typowa, mdła produkcja od netfliksa. 5/10
Odmieńcy. Miał być horror, a okazało się, że to kolejne post(anty)heroesowe kino. Próbujące czegoś innego. Próbujące udanie i ciekawiej niż w minimalistycznym, pełnym irytujących niedopowiedzeń Midnight Special. 6/10
Nie Słuchaj Ich. Konwencjonalny horror, któremu udało się to co kiedyś pierwszej Obecności. Zresztą powiedziałbym, że to nawet taka hiszpańska Obecność. Z tym, że i równiez tutaj zapowiada się, że niestety będzie kontynuacja. A co sie udało? Uniknąć głupot scenariuszowych oraz nie być filmem dla szesnastolatek, które lubią się pobać podczas pidżama party. 6.5/10
Cicha Noc. Dobry scenariusz i duch Smarzowskiego. Chociaż brak tutaj realizmu magicznego znanego z filmów pana Wojciecha. Polska B przeglądająca się w lustrze, chociaż czy Polska A jest inna? Idealny na po wigilijny seans, gdy goście już pojadą do domów. 7/10
Powrót do Bonda. Kiedyś zrobiłem sobie przegląd od początku, ale na wysokości GoldenEye poległem. Jakby po upadku komunizmu James stracił swój urok, a może irytował mnie po prostu Brosnan ze swoją nijakością. Nie wiem czy potem dotrwałem do końca Jutro nie umiera nigdy, ale na filmwebie oceniłem bardzo nisko. Chyba do obu wrócę ponownie, bo być może wówczas byłem już zmęczony przygodami 007. Zobaczymy. Zwłaszcza, że Świat to za mało (bo on poszedł na pierwszy ogień) to sprawna sensacja i miłe cameo Johna Cleese'a plus udany przeciwnik w osobie Roberta Carlyle'a. Szkoda, że nie rzucił w Brosnana kuflem. Puszczenie oka w kierunku Trainspotting byłoby naprawdę czymś fajnym 6/10
Kolekcjoner z Freemanem. Dobrze się to ogląda, mimo, że to takie niedorobione Siedem łamane na Milczenie Owiec. Taka konwencja typowa dla kina lat 90tych. 6/10
Crittersi Atakują. Raczej dla hardkorowych fanów, bo słabe i nieśmieszne to totalnie. Jako, że wytrzymałem do końca 3.5/10
Diego. Pamiętam, że nie znosiłem go w czasach dzieciństwa ogromnie. W finale nawet kibicowałem Zachodnim Niemcom, mimo, że wyeliminowali Francuzów z ukochanym Platinim (i tak najgorszy był ból, że 8-latek miał karę i nie mógł oglądac tego półfinału). Buruchaga miał chociaz zajebiste nazwisko. Co do samego dokumentu to utrzymany w podobnej konwencji co wspomniany tutaj jakiś czas temu Senna. Fajnie ukazujący głównie neapolitański epizod Maradony. Pokazujący piłkarski geniusz zawodnika i upadek prostego chłopaka z ubogiej dzielnicy. Opowieść stojąca w kontrze do historii inteligentnego i bogatego chłopaka jakim był Ayrton. Fajna, bo nie rehabilitująca piłkarza. Smutna. Chyba bez happyendu. 6/10
Czyj to dom? Trochę kino społeczne, trochę horror. Niby solidne, ale nie będące ani klimatycznym straszakiem, ani nie posiadające lekkości smutnych historii opowiadanych przez Loacha. Taka typowa, mdła produkcja od netfliksa. 5/10
Odmieńcy. Miał być horror, a okazało się, że to kolejne post(anty)heroesowe kino. Próbujące czegoś innego. Próbujące udanie i ciekawiej niż w minimalistycznym, pełnym irytujących niedopowiedzeń Midnight Special. 6/10
Nie Słuchaj Ich. Konwencjonalny horror, któremu udało się to co kiedyś pierwszej Obecności. Zresztą powiedziałbym, że to nawet taka hiszpańska Obecność. Z tym, że i równiez tutaj zapowiada się, że niestety będzie kontynuacja. A co sie udało? Uniknąć głupot scenariuszowych oraz nie być filmem dla szesnastolatek, które lubią się pobać podczas pidżama party. 6.5/10
Cicha Noc. Dobry scenariusz i duch Smarzowskiego. Chociaż brak tutaj realizmu magicznego znanego z filmów pana Wojciecha. Polska B przeglądająca się w lustrze, chociaż czy Polska A jest inna? Idealny na po wigilijny seans, gdy goście już pojadą do domów. 7/10
Powrót do Bonda. Kiedyś zrobiłem sobie przegląd od początku, ale na wysokości GoldenEye poległem. Jakby po upadku komunizmu James stracił swój urok, a może irytował mnie po prostu Brosnan ze swoją nijakością. Nie wiem czy potem dotrwałem do końca Jutro nie umiera nigdy, ale na filmwebie oceniłem bardzo nisko. Chyba do obu wrócę ponownie, bo być może wówczas byłem już zmęczony przygodami 007. Zobaczymy. Zwłaszcza, że Świat to za mało (bo on poszedł na pierwszy ogień) to sprawna sensacja i miłe cameo Johna Cleese'a plus udany przeciwnik w osobie Roberta Carlyle'a. Szkoda, że nie rzucił w Brosnana kuflem. Puszczenie oka w kierunku Trainspotting byłoby naprawdę czymś fajnym 6/10