Upiorne Opowieści po Zmroku (netflix). Miła niespodzianka bez fajerwerków. Zamiast typowego horroru mamy do czynienia z solidnym teen movies w klimacie It. Z niezłym budżetem i slasherem stojącym na skrzyżowaniu Koszmaru z Ulicy Wiązów z Oszukać Przeznaczenie. Poziomem nie zbliża się do Stranger Thingsów czy Lata 86, ale już gdzieś tam gra w jednej lidze ze współczesnym To. 5,5/10
Jak zostałem Gangsterem. Historia Prawdziwa (netflix). Udana rzecz jak na taką konwencję. Dobrze się ogląda i nie częstuje nas bzdurami znanymi z filmów Vegi. Wyciąga maksa w swojej kategorii wagowej. Szkoda tylko, że końcówka niepotrzebnie rozciągnięta. Przydałoby się niedopowiedzenie. Zacząłem oglądać ostatnio utrzymany w podobnej poetyce Proceder i tam spasowałem po 20 minutach (pewnie dokończę). Może to przez pojawienie się na ekranie Kożuchowskiej, a może przez to, że Gangster okazał się udaną pozycją. 6/10
Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (netflix). Trochę takie połączenie teatru telewizji z trudną sprawą, ale chwyta za serducho. I rodzi bunt w człowieku w stosunku do tamtego czasu i tamtych wydarzeń. 6/10
Kariera Nikodema Dyzmy (bluray, pożyczony od znajomego). Znakomity Wilhelmi, jeszcze lepszy Pokora, a do tego cudownie ponadczasowe "królu złoty", ale jednak mimo uniwersalności opowieści gdzieś tam już ne broni się tak fajnie jak Alternatywy 4. Zwłaszcza irytują te wątki damsko-męskie. 6/10
Tenet (4K, pożyczony od znajomego). Technicznie na pewno znakomicie, dźwiękowo też niczego sobie. Do tego będący ostatnio w dobrej formie Pattinson nie zawodzi. Ale nie dość, że nie udało mi się poukładać puzzli fabularnych, to dodatkowo sama historia sprawiła, że nie chcę do tego wracać. 5/10
Jarocin. Po co Wolność (netflix). Typowe Gadające Głowy. Niezbyt wiele wnoszące. Jeszcze wszystko jest ok gdy bazuje to wszystko na archiwaliach z lat 80tych, ale współczesność kładzie potencjał tego dokumentu na łopatki. Ładne, a jednocześnie smutne (dobrze uchwycone, ale racczej nieświadomie) jest zestawienie młodych ludzi z wtedy i dzisiaj. Jakaś determinacja tamtego pokolenia vs apatia oraz znudzenie tych współczesnych millenialsów. I ten najlepszy czas dla polskiej muzyki czyli lata 80te. Siekiera, Variete, Republika, AyaRL itd. Z żalem 5/10
Crimson Peak. Wzgórze Krwi (netflix). Gotycki, próbujący być trochę Burtonem, del Toro. Wykreowany scenerie i dobrani aktorzy na plus, jednak z ekranu wieje nudą, a ja zdecydowanie lepiej bawiłem sie na Nieustraszonych Braciach Grimm. 4,5/10
Roma (netflix). Przez pierwszą godzinę głównie zachwyt kadrami, ale jednak wydawało się, że jest to trochę za mało. Potem jednak sama historia "przyspiesza" (cokolwiek to znaczy), a wyjęte z niej małe chwile, [które przeorały mnie totalnie, dotknęły do szpiku kości ("studencka strzelanina" oraz poród)] sprawiły, że się zakochałem. W całości. I ta końcówka, wyjęta wprost z I Twoją matkę też. Nikt tak pięknie jak Cuaron nie potrafi pokazać przemiany. Przemiany, której nie widzimy na ekranie (zachodzącej gdzieś w środku bohaterów, niekoniecznie oczyszczającej), ale która wiemy, że się dokonała. A to wszystko wrzucone jeszcze do kotła przemian społeczno-kulturowych (tutaj meksykańskich), których na co dzień nie dostrzegamy, zaplatani w swoje problemy. Wydaje się, że Cuaron robi to świadomie. Niby komunikuje, a jednak na pierwszy plan daje swoich bohaterów (kolejna rzecz o sile kobiet) z ich pozorną zwyczajnością. "Wykreowany" świat oglądamy trochę oczyma Cuarona-dziecka, trochę Cuarona-dojrzałego człowieka, które pamięta jakieś epizody z wtedy. 9/10
Jak zostałem Gangsterem. Historia Prawdziwa (netflix). Udana rzecz jak na taką konwencję. Dobrze się ogląda i nie częstuje nas bzdurami znanymi z filmów Vegi. Wyciąga maksa w swojej kategorii wagowej. Szkoda tylko, że końcówka niepotrzebnie rozciągnięta. Przydałoby się niedopowiedzenie. Zacząłem oglądać ostatnio utrzymany w podobnej poetyce Proceder i tam spasowałem po 20 minutach (pewnie dokończę). Może to przez pojawienie się na ekranie Kożuchowskiej, a może przez to, że Gangster okazał się udaną pozycją. 6/10
Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (netflix). Trochę takie połączenie teatru telewizji z trudną sprawą, ale chwyta za serducho. I rodzi bunt w człowieku w stosunku do tamtego czasu i tamtych wydarzeń. 6/10
Kariera Nikodema Dyzmy (bluray, pożyczony od znajomego). Znakomity Wilhelmi, jeszcze lepszy Pokora, a do tego cudownie ponadczasowe "królu złoty", ale jednak mimo uniwersalności opowieści gdzieś tam już ne broni się tak fajnie jak Alternatywy 4. Zwłaszcza irytują te wątki damsko-męskie. 6/10
Tenet (4K, pożyczony od znajomego). Technicznie na pewno znakomicie, dźwiękowo też niczego sobie. Do tego będący ostatnio w dobrej formie Pattinson nie zawodzi. Ale nie dość, że nie udało mi się poukładać puzzli fabularnych, to dodatkowo sama historia sprawiła, że nie chcę do tego wracać. 5/10
Jarocin. Po co Wolność (netflix). Typowe Gadające Głowy. Niezbyt wiele wnoszące. Jeszcze wszystko jest ok gdy bazuje to wszystko na archiwaliach z lat 80tych, ale współczesność kładzie potencjał tego dokumentu na łopatki. Ładne, a jednocześnie smutne (dobrze uchwycone, ale racczej nieświadomie) jest zestawienie młodych ludzi z wtedy i dzisiaj. Jakaś determinacja tamtego pokolenia vs apatia oraz znudzenie tych współczesnych millenialsów. I ten najlepszy czas dla polskiej muzyki czyli lata 80te. Siekiera, Variete, Republika, AyaRL itd. Z żalem 5/10
Crimson Peak. Wzgórze Krwi (netflix). Gotycki, próbujący być trochę Burtonem, del Toro. Wykreowany scenerie i dobrani aktorzy na plus, jednak z ekranu wieje nudą, a ja zdecydowanie lepiej bawiłem sie na Nieustraszonych Braciach Grimm. 4,5/10
Roma (netflix). Przez pierwszą godzinę głównie zachwyt kadrami, ale jednak wydawało się, że jest to trochę za mało. Potem jednak sama historia "przyspiesza" (cokolwiek to znaczy), a wyjęte z niej małe chwile, [które przeorały mnie totalnie, dotknęły do szpiku kości ("studencka strzelanina" oraz poród)] sprawiły, że się zakochałem. W całości. I ta końcówka, wyjęta wprost z I Twoją matkę też. Nikt tak pięknie jak Cuaron nie potrafi pokazać przemiany. Przemiany, której nie widzimy na ekranie (zachodzącej gdzieś w środku bohaterów, niekoniecznie oczyszczającej), ale która wiemy, że się dokonała. A to wszystko wrzucone jeszcze do kotła przemian społeczno-kulturowych (tutaj meksykańskich), których na co dzień nie dostrzegamy, zaplatani w swoje problemy. Wydaje się, że Cuaron robi to świadomie. Niby komunikuje, a jednak na pierwszy plan daje swoich bohaterów (kolejna rzecz o sile kobiet) z ich pozorną zwyczajnością. "Wykreowany" świat oglądamy trochę oczyma Cuarona-dziecka, trochę Cuarona-dojrzałego człowieka, które pamięta jakieś epizody z wtedy. 9/10