19-07-2016, 19:15
To jest film, który trzeba oglądać z dużym przymrużeniem oka i absolutnie nie odbierać go na poważnie (tak jak "Johna Wicka" z Keanu z tego samego roku) . On miał być taki jaki jest, bo to jest pastisz. Mnie się kojarzył z "Funny Games" Michaela Haneke, ale na wesoło i przerysowane. Wystarczy spojrzeć na Eli Rotha i jego twórczość ("Hostel", lub "Duma narodu" - ten film, który oglądali naziści na premierze w "Bękartach wojny") i od razu widać czego się po "Kto tam?" spodziewać. Ja się nie zawiodłem i bawiłem się świetnie.