22-01-2020, 23:51
Wiele nie wniosę ale pochwalę się, że byłem na polskiej premierze „Paryż, Teksas” (1984). W kraju dominowała szara rzeczywistość i wyjście do kina (na cokolwiek) stanowiło prawdziwą atrakcję. Wyciągnąłem wówczas zaprzyjaźnione małżeństwo, bo znajomi się trochę zasiedzieli, a seans puszczano w ramach kina nocnego (godz. 22.00). Kolejki przy kasach, duma z przynależności do „elit”, lepszy niż zawsze ciuch, wymiana pozdrowień itp. - to jakby nobilitowało. He, he – ale mieliśmy czasy.
Na 100% obraz nie był panoramiczny (anamorficzny). A czy 1.66:1, czy 1.85:1 – nie pamiętam.
„Paryż, Teksas” stanowi smaczek dla miłośników kina refleksyjnego. Szczególnie zapadają w pamięć ostatnie ujęcia. Obejrzałbym film ponownie.
Na 100% obraz nie był panoramiczny (anamorficzny). A czy 1.66:1, czy 1.85:1 – nie pamiętam.
„Paryż, Teksas” stanowi smaczek dla miłośników kina refleksyjnego. Szczególnie zapadają w pamięć ostatnie ujęcia. Obejrzałbym film ponownie.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.